Absurdalne i szkodliwe – to najczęstsze komentarze do przepisów mówiących o opodatkowaniu podwyższenia kapitału w spółkach.
Uchwalona przez parlament nowelizacja ustawy o CIT zakłada opodatkowanie gotówki, za którą osoby prawne (np. firmy) obejmują udziały w spółkach kapitałowych. Po naszym wczorajszym tekście opisującym problem dotyczący tysięcy już działających spółek, a także dopiero powstających, głos zabrało Ministerstwo Finansów.
„W związku z wątpliwościami związanymi z treścią znowelizowanego art. 12 ust. 1 pkt 7 ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych (...) informujemy, iż przychód na podstawie wspomnianego artykułu może powstać wyłącznie w przypadku wniesienia do spółki lub spółdzielni wkładu niepieniężnego. Wynika to zarówno z istoty omawianej regulacji (jej celu), jak również z jej brzmienia” – napisał w piśmie do redakcji resort, w którym powstał projekt nowych regulacji. Innymi słowy ministerstwo wyjaśnia, że intencją nie było objęcie podatkiem także gotówki, ale utrzymanie w mocy dotychczasowych przepisów. Zgodnie z nimi osoby prawne płaciły podatek, jeśli wnosiły do firmy wkłady niepieniężne, czyli na przykład nieruchomość.
– Intencje ministerstwa nie zmieniają brzmienia przepisu. Przecież sformułowanie o wkładach niepieniężnych znajdowało się w nich dotychczas nie bez przyczyny. Zapewne resort wyda teraz interpretację ogólną, jak należy nowe regulacje interpretować, i tym samym zamknie temat. Ale najwłaściwszym rozwiązaniem byłaby nowelizacja ustawy – uważa Piotr Liss, doradca podatkowy, partner w firmie RSM Poland.
Wydanie interpretacji ogólnej spowoduje, że urzędy skarbowe będą jednolicie stosować kontrowersyjne przepisy, tzn. nie będą domagać się podatku związanego z kupnem akcji lub udziałów w spółce kapitałowej.
Na wydanie ogólnej interpretacji lub zmianę ustawy czasu jest niewiele. Nowe przepisy czekają na podpis prezydenta. Mają wejść w życie 1 stycznia 2018 r.
– Nawet nie przyjmuję do wiadomości, że ich uchwalenie było przemyślanym działaniem. Skutki byłyby bardzo daleko idące. Przecież wielokrotnie rząd powtarzał, że jego celem jest wparcie rozwoju przedsiębiorstw i zwiększanie inwestycji, a takie przepisy można traktować jako rodzaj akcyzy, czyli podatku wprowadzanego po to, żeby raczej zniechęcać do jakiegoś produktu – komentuujem Adam Ruciński, prezes firmy konsultingowej BTFG.
Jak działałyby regulacje, gdyby zastosować je w obecnym kształcie? Załóżmy, że spółka będzie chciała pozyskać 10 mln zł, emitując nowe akcje. Jeśli obejmie je inna firma, to zobowiązana będzie do zapłacenia 1,9 mln zł podatku. Identycznie będzie przy zawiązywaniu spółek. Chyba że firmę założą jedynie osoby fizyczne. Uderzyłoby to w wiele obszarów aktywności gospodarczej, na których rozwoju szczególnie zależy rządowi. Firmowana przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego Strategia na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju wspiera powstawanie nowych, innowacyjnych firm. Ich rozwój finansują fundusze typu private equity. W myśl znowelizowanych przepisów musiałyby zapłacić dodatkowy podatek.
W trudnej sytuacji znalazłby się cały rynek kapitałowy. Nowe emisje akcji są podstawowym narzędziem pozyskiwania pieniędzy. Większość obejmują właśnie osoby prawne. – Przeprowadzanie nowych emisji przestałoby się opłacać. Takich regulacji nie ma nigdzie na świecie. Można sobie wyobrazić różne sposoby obejścia tych ograniczeń, ale dostęp do kapitału byłby ograniczony – mówi Cezary Nowosad, członek zarządów i rad nadzorczych w wielu giełdowych spółkach, doradzający firmom w kwestiach pozyskania finansowania.
Uderzyłoby to również w warszawską giełdę, która i tak nie cierpi na nadmiar spółek chętnych do wejścia na parkiet. W tym roku na głównym parkiecie pojawiło się zaledwie 10 nowych firm. Giełda znajdzie się w o tyle korzystnym położeniu, że z podatku dochodowego zwolnione są fundusze inwestycje i emerytalne. A to te grupy inwestorów najczęściej obejmują nowe emisje akcji.
W najtrudniejszej sytuacji znalazłyby się mniejsze spółki, które są podstawą krajowej gospodarki, najczęściej szukające kapitału w różnego rodzaju funduszach lub instytucjach.
– Nie działa ocena skutków regulacji. Stąd przepisy takie jak te, które mają ewidentnie szkodliwy wpływ na poziom aktywności gospodarczej. A później się dziwimy, że powstaje szara strefa – mówi Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha.