W ubiegłym roku przyznały ich o 16 proc. mniej niż w 2015. To największy spadek od lat. Zdaniem ekspertów jedną z przyczyn jest strach przed kontrolą służb.
Lokalne władze w celu przyciągnięcia inwestorów czy zmniejszenia obciążeń fiskalnych mieszkańców mogą zastosować kilka mechanizmów – uchwalić niższe od maksymalnych stawki podatkowe, udzielić ulg, odroczeń, umorzeń albo zwolnień w podatkach.
Co roku skutki tego typu działań podsumowują regionalne izby obrachunkowe (RIO). Z ostatnich danych wynika, że kwota skutko´w tych zabiegów w 2016 r. wyniosła ponad 3,3 mld zł. Innymi słowy: tyle zaoszczędzili obywatele i firmy dzięki hojności gmin. Jak jednak zwracają uwagę RIO, suma ta jest o ponad 16 proc. (ok. 650 mln zł) niższa niż w roku 2015. A gdy weźmie się pod uwagę raporty regionalnych izb z poprzednich lat, to widać, że jest to największy spadek od lat. W świetle tych danych można postawić tezę, że gminy po prostu ściągnęły od swoich mieszkańców i działających na ich terenie firm więcej pieniędzy.
Po 1,38 mln zł na gminę
Z ubiegłorocznej kwoty 3,3 mld zł najwięcej stanowił podatek od nieruchomości (78,6 proc.). Resztę podatek od środków transportowych (16,8 proc.) oraz rolny (4,5 proc.). Statystyczna gmina w 2016 r. zrealizowała dochody podatkowe niz˙sze o ok. 1,38 mln zł od możliwych do uzyskania (gdyby nie udzielała ulg, stosowała maksymalne stawki podatków itd.). Dla porównania w 2015 r. dochody te były niższe o 1,65 mln zł od maksymalnych.
Zdaniem ekspertów na takie tąpnięcie w hojności samorządów złożyło się co najmniej kilka czynników. – Można np. domniemywać, że do tej pory działania te były podejmowane dość swobodnie. Teraz władze lokalne zaczęły podchodzić do tematu ulg znacznie ostrożniej z uwagi na obawę przed wzmożonymi działaniami kontrolnymi. Zwłaszcza że relacje na linii rząd – samorząd są napięte. Pamiętajmy też, że jeszcze niedawno, tzn. dopóki nie pojawiło się weto prezydenta Andrzeja Dudy, gminy musiały liczyć się z możliwością szerszych i ostrzejszych kontroli ze strony RIO – wyjaśnia dr Aleksander Nelicki, specjalista od finansów komunalnych.
Z jak dużych pieniędzy co roku rezygnują gminy / Dziennik Gazeta Prawna
Zawetowana przez prezydenta nowelizacja ustawy o RIO umożliwiałaby proste utrącanie wójtów, burmistrzów oraz prezydentów miast, a nawet rozwiązywanie rad czy sejmików województw. Bo RIO miały badać kredyty zaciągane przez lokalne władze już nie tylko pod kątem legalności, lecz także gospodarności. A w ten sposób dałoby się podważyć każdy wydatek.
– Przy okazji jednej kontroli znalazłyby się inne powody do stawiania zarzutów, nawet z powodów politycznych. Bo przecież prezesi izb mieli być wskazywani przez premiera, a nie wybierani w drodze konkursu przez kolegium izby, jak obecnie – przekonuje jeden z samorządowców.
Zdaniem dra Nelickiego mniejsza skala udzielanych ulg może być także efektem działań poprzedniego rządu PO – PSL. – Gminy bardzo się wówczas sparzyły na rozkładaniu na raty należności podatkowych, zasądzonych wstecznie od Skarbu Państwa (chodziło np. o zaległy podatek od urzędów morskich). To przyniosło im głównie kłopoty, bo zamiast jednokrotnie wpłacić janosikowe z tytułu potencjalnie większych przychodów, musiały to robić przez kilka lat z rzędu. Ta sytuacja też mogła spowodować, że gminy stały się mniej skłonne do udzielania ulg i zwolnień podatkowych – uważa ekspert.
Winne fundusze unijne
Niektórzy lokalni włodarze próbują łączyć omawiane zjawisko z dołkiem inwestycyjnym związanym z powolnym rozkręcaniem się nowej perspektywy finansowej UE. W 2014 r. poziom wydatków majątkowych samorządów przekraczał 41 mld zł, a w 2015 r. – ponad 38 mld. W ubiegłym roku, gdy pieniędzy unijnych w obiegu było stosunkowo niewiele, kwota ta spadła do 25 mld zł. Wniosek?
– Mniej pieniędzy w portfelu oznacza mniejszą skłonność do przyznawania ulg – twierdzi jeden z wójtów. Jednak przeciwko tej tezie przemawia to, że w czasie gdy wyhamowywały inwestycje, równolegle rosły dochody samorządów (ze 194 mld do 213 mld zł w okresie 2014–2016). Co więcej, przedstawiciele Ministerstwa Rozwoju, które odpowiada za eurofundusze w Polsce, spodziewają się, że już w tym roku poziom wydatków majątkowych gmin wróci do normalnego poziomu.
Jeszcze inne światło na całą sprawę rzucają pojawiające się co jakiś czas w tej kwestii ustalenia Najwyższej Izby Kontroli. Ostatnio zbadała ona, jak gmina Ciechanowiec (woj. podlaskie) radziła sobie z udzielaniem ulg podatkowych. Efekt? Ponad 40 proc. zbadanych spraw ocenionych negatywnie, zawiadomienie do prokuratury i rzecznika dyscypliny finansów publicznych.
W sumie w 13 z 31 analizowanych przez NIK postępowań podatkowych umorzono lub rozłożono na raty zaległości podatkowe na łączną sumę prawie 134 tys. zł, mimo że „nie zachodziły okoliczności wskazujące na ważny interes podatnika lub interes publiczny”.
Przykładowo jednemu z przedsiębiorców umorzono blisko 13 tys. zł zaległości, chociaż jego sytuacja majątkowa pozwalała na uregulowanie podatku. W innych trzech wypadkach udzielono ulg, mimo że zachodziły przesłanki do pozostawienia wniosków bez rozpatrzenia. Z kolei w 16 decyzjach uchybiono obowiązkowi prawidłowego ich uzasadnienia pod względem faktycznym.
Ostatnie dane MF za I kw. tego roku pozwalają sądzić, że rok 2016 był wyjątkowy i w obecnym sytuacja wróci do normy. To oznaczałoby, że wartość wszystkich udzielonych ulg (nie tylko tych zgodnie z prawem) znowu oscylowała będzie wokół 4 mld zł.