Obecne ustawy są dla zwykłych podatników niezrozumiałe, przepisy trzeba napisać od nowa – chwalą plany Ministerstwa Finansów ich zwolennicy. Przeciwnicy uważają, że to wywróci system do góry nogami, powstanie chaos.
Prof. Jadwiga Glumińska-Pawlic, Uniwersytet Śląski w Katowicach, przewodnicząca Krajowej Rady Doradców Podatkowych / Dziennik Gazeta Prawna
Wczoraj ujawniliśmy w DGP wstępne przymiarki MF do zastąpienia obecnych ustaw o PIT i CIT trzema innymi, dotyczącymi opodatkowania dochodów: z wynagrodzeń, działalności gospodarczej i kapitału (patrz. „Koniec PIT i CIT”, DGP nr 102/2017).
Eksperci podatkowi zgodnie przyznają, że zmiany są konieczne. Różnią się natomiast w ocenie, czy w tym celu niezbędne są trzy nowe akty prawne, czy wystarczy nowelizacja przepisów.
Ministerstwo nie mówi na razie, kiedy nowe ustawy miałyby powstać i wejść w życie. Zaznacza, że chodzi o dłuższą perspektywę. Mimo braku szczegółów na tym etapie prac, pomysł już dzieli komentatorów.
Tak dla reformy
– Jestem zwolennikiem napisania nowych ustaw i przyjęcia modelu podobnego do państw skandynawskich – mówi Dariusz M. Malinowski, doradca podatkowy. Tłumaczy, że chodzi o podział podatków dochodowych według źródeł przychodów, a nie kryterium podmiotowego.
– Byłby on zdecydowanie bardziej klarowny – uważa ekspert. Zwraca uwagę, że wiele uwag pod adresem obecnego systemu opodatkowania dochodów dotyczy dyskryminacji przedsiębiorców w zależności od ich statusu prawnego. – Przykładowo spółkom (osobom prawnym) łatwiej jest zaliczać pewne wydatki do kosztów podatkowych, ale z drugiej strony są one podwójnie opodatkowane (raz opodatkowana jest spółka, a drugi raz wspólnicy otrzymujący dywidendę) – zwraca uwagę Dariusz M. Malinowski. Liczy na to, że po zmianach prawa obowiązki wszystkich przedsiębiorców byłyby równe, a przepisy stałyby się przez to czytelne.
Zwolennikiem reformy podatków dochodowych (napisania ich od nowa) jest również prof. Dominik Gajewski, kierownik Centrum Analiz i Studiów Podatkowych w Szkole Głównej Handlowej. Niekoniecznie jednak w takim kształcie, jaki rozważa MF.
– Ciekawy jest pomysł odrębnego uregulowania kwestii związanych z podatkami od kapitału (dochodu pasywnego), co jak rozumiem zapobiegłoby rozliczaniu poniesionych w ten sposób strat w ramach działalności gospodarczej. Widzę też korzyści z odmiennego potraktowania szeroko pojętych dochodów z pracy – chwali pomysł MF prof. Gajewski.
Zastrzega jednak, że przy ujednoliceniu zasad opodatkowania przedsiębiorców trzeba zachować szczególną ostrożność. – Specyfika działalności jednoosobowej firmy jest diametralnie różna od działań dużego koncernu czy spółki kapitałowej – podkreśla profesor.
Nikt nie skorzysta
Krytycznie do pomysłu MF odnosi się natomiast dr Janusz Fiszer, partner w Kancelarii GESSEL i docent UW. – Pomysł zastąpienia ustaw o PIT i CIT trzema nowymi ustawami o podatkach dochodowych to niepotrzebne zamieszanie, które nikomu nie ułatwi życia. Obecne ustawy obowiązują ponad 25 lat, obrosły interpretacjami i orzecznictwem i wiemy, jak się w nich poruszać. To niewątpliwa zaleta – przekonuje ekspert.
Obawia się też, że przy okazji zmian pojawi się pomysł podwyższenia opodatkowania i likwidacji 19-proc. stawki liniowej dla przedsiębiorców. Tak jak miało to miejsce przy koncepcji podatku jednolitego. – Przy okazji zwiększona zostałaby zapewne progresja, osoby o większych dochodach byłyby obłożone wyższą daniną – przewiduje Janusz Fiszer. Podobne obawy ma Anna Misiak, doradca podatkowy, szefowa zespołu podatków osobistych i doradztwa dla pracodawców w MDDP. W jej przekonaniu istnieje niebezpieczeństwo, że przy okazji zmian zostałyby wprowadzone te same rozwiązania, które planowano przy podatku jednolitym.
– Pojawia się wiele pytań. Czy nowe przepisy będą oznaczać zmianę stawek podatkowych i wzrost obciążeń, w szczególności dla osób fizycznych? Jak będą definiowani etatowcy, a jak prowadzący działalność gospodarczą? Czy samozatrudnieni nie zostaną opodatkowani tak jak pracownicy (takie plany pojawiły się przy podatku jednolitym)? Czy zostanie zagwarantowana możliwość wyboru opodatkowania, jak to jest obecnie przy niektórych źródłach przychodu? Której ustawie będzie podlegał najem? – wylicza Anna Misiak.
W przekonaniu Janusza Fiszera wiele zmian dałoby się przeprowadzić ewolucyjnie, czyli nowelizując obecne przepisy. – Dużo lepszym pomysłem byłoby wprowadzenie niskiej stawki liniowej przy stosunkowo szerokiej bazie opodatkowania – przekonuje ekspert.
ROZMOWA
Mamy system patchworkowy, łatany przez kolejne nowelizacje
Ministerstwo Finansów zastanawia się nad napisaniem na nowo ustaw o podatkach dochodowych. Obecne ustawy o PIT i CIT miałyby zastąpić trzy akty prawne, które odrębnie regulowałyby opodatkowanie dochodów z działalności gospodarczej, wynagrodzeń oraz zysków kapitałowych. Czy to dobry pomysł?
Obecnie mamy nie trzy, ale aż pięć regulacji dotyczących opodatkowania dochodów: ustawę o PIT, o CIT, zryczałtowany podatek dochodowy od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne, podatek tonażowy i ustawę regulującą zasady wpłaty z zysku do budżetu państwa od jednoosobowych spółek Skarbu Państwa i przedsiębiorstw państwowych. Każda z tych regulacji żyje własnym życiem, a podatnikom trudno jest zrozumieć, którą ustawę powinni stosować do jakich dochodów. Od co najmniej kilku lat doradcy podatkowi mówią o konieczności zmian w zakresie opodatkowania dochodów.
Czy jednak trzeba aż pisać nowe ustawy?
Koncepcja, nad którą zastanawia się Ministerstwo Finansów, jest warta dyskusji i godna poparcia. Z rozmów z doradcami podatkowymi i radcami prawnymi, a także z przedstawicielami środowiska naukowego wynika, że mogłaby powstać jedna ustawa dotycząca opodatkowania dochodów, która dzieliłaby się na trzy bloki odnoszące się do: wynagrodzeń, dochodów z działalności gospodarczej i zysków kapitałowych. Oczywiście alternatywą może być uregulowanie opodatkowania każdego z tych źródeł w trzech odrębnych ustawach. Problem mógłby się pojawić, gdyby ta sama osoba uzyskiwała dochody z różnych źródeł, np. z umów o pracę, o dzieło i zleceń oraz z działalności gospodarczej. Projektodawcy musieliby się zastanowić, czy taka osoba powinna rozliczać się na podstawie trzech różnych ustaw, czy mogłaby – jak do tej pory – kumulować dochody z różnych źródeł (nie dotyczy to oczywiście ryczałtów).
Czy konieczne są również systemowe zmiany w podatkach dochodowych?
Zmiany powinny mieć charakter kompleksowy i systemowy. Obecnie mamy system patchworkowy, niespójny, łatany przez kolejne nowelizacje, które czasami są nawet ze sobą sprzeczne. Na pewno trzeba zastanowić się nad stawkami i zmianami w zakresie kosztów uzyskania przychodów, zwłaszcza jeśli chodzi o osoby fizyczne. Pracownicy mogą bowiem uzyskiwać koszty ze stosunku pracy, umów-zleceń i o dzieło. W każdym z tych przypadków koszty są inne. Jeśli chodzi o dochody ze stosunku pracy, to od lat koszty nie są sprawiedliwe, ponieważ mamy tu do czynienia z tzw. zimną progresją. Przyjęte stawki kwotowe nie były waloryzowane od 2006 r., mimo że w tym czasie w istotny sposób wzrosły ceny m.in. biletów komunikacji publicznej. W umowach-zleceniach i o dzieło koszty ustalone są procentowo (20 i 50 proc.). No i mamy też podatek liniowy, a zatem jeszcze inne rozwiązanie, jeśli chodzi o naliczanie kosztów.
Resort musiałby również podjąć decyzję, co zrobić z najprostszymi formami opodatkowania, czyli ryczałtem od przychodów ewidencjonowanych i kartą podatkową. Musimy pamiętać, że wpływy z karty stanowią w całości dochody gmin. Pytanie, czy dalej ma tak pozostać, czy zmieniamy tę zasadę. A jeśli zmieniamy, to w jaki sposób zrekompensować ubytek w dochodach gmin.
Czy nowe ustawy nie rodzą ryzyka wzrostu podatków?
Takie ryzyko zawsze istnieje. Podwyższenie kwot kosztów uzyskania przychodów niewątpliwie oznaczałoby obniżenie podatków dla osób rozliczających się według skali podatkowej. Oczywiście pod warunkiem, że nie wzrosną stawki podatku.
Jeśli resort finansów zdecydowałby się na nowe ustawy, to nie może zapomnieć o tym, by wyjaśnić obywatelom nowe zasady opodatkowania. Nie może się bowiem powtórzyć sytuacja z początku lat 90. czyli sprzed wprowadzenia ustawy o PIT. Wiele kwestii było wtedy niezrozumiałych, w tym również bardzo podstawowe. Powszechny był wówczas podział na pracowników umysłowych i fizycznych. Dlatego z wielkim niezadowoleniem wśród pracowników fizycznych spotkał się już sam tytuł ustawy „o podatku dochodowym od osób fizycznych”. Trzeba było długo tłumaczyć, że opodatkowane będą również dochody pracowników umysłowych