Aby kupić węgiel do celów opałowych bez akcyzy, firma musi spełnić jeden z dwóch warunków. Albo jest zakładem energochłonnym, albo wdrożyła jeden z pięciu systemów proekologicznych. Ale tak będzie tylko do końca czerwca.
Komisja Europejska zakwestionowała bowiem nasze regulacje, uznając, że zakres zwolnienia jest zbyt szeroki wobec unijnej dyrektywy. Zagroziła, że jeśli Polska nie zmieni przepisów, narazi się na kary finansowe. Resort finansów szybko zdecydował się na zmiany i zaproponował, aby oba dzisiejsze warunki połączyć w jeden. Tak więc od lipca zaczną obowiązywać nowe – zaostrzone kryteria zwolnienia.
Z preferencji skorzystają tylko ci, którzy są zakładem energochłonnym, a ponadto wdrożyli jeden z pięciu systemów mających na celu ochronę środowiska bądź podwyższenie efektywności energetycznej. Co ta zmiana oznacza w praktyce? Mniej podmiotów uprawnionych do korzystania ze zwolnienia. Z jednej strony, stracą małe i średnie podmioty, które są dość energochłonne, jednak nie przekroczą wymaganego 10-proc. udziału zakupu wyrobów węglowych w wartości produkcji sprzedanej.
Mimo posiadania systemów prośrodowiskowych podmioty te stracą od lipca możliwość korzystania z ulgi. Z drugiej strony, do momentu wdrożenia takiego systemu z preferencji nie będą mogły korzystać także zakłady energochłonne (czyli spełniające kryterium 10 proc.). Na korzystanie z ulgi pozwoli dopiero wdrożenie odpowiedniego systemu, co oczywiście wiąże się z pewnymi wydatkami. Ile firm straci na zmianach? Trudno powiedzieć. Szacunki są rozbieżne.
Nietrudno natomiast przewidzieć, że część podmiotów, które utracą zwolnienie, zwłaszcza spółdzielnie mieszkaniowe, będzie chciała koszty tych zmian przerzucić na klientów. Ponadto firmy mogą mieć problemy z rozliczaniem węgla zakupionego przed zmianą. Ustawodawca zapomniał bowiem o przepisach przejściowych, co może skutkować obowiązkiem zapłaty akcyzy.

Zainteresował Cię ten temat? Cały tekst przeczytasz w Tygodniku Gazeta Prawna