Maleją szanse na wygraną w sprawach podatku od elektrowni wiatrowych po 1 stycznia 2017 r. Zapadł kolejny niekorzystny wyrok.
Które elementy wiatraka podlegają opodatkowaniu / Dziennik Gazeta Prawna
Chodzi o orzeczenie WSA w Łodzi z 24 marca 2017 r. (sygn. akt I SA/Łd 1/17), zgodnie z którym w nowym stanie prawnym (obowiązującym od 1 stycznia tego roku) cała elektrownia wiatrowa jest budowlą i trzeba od niej zapłacić podatek od nieruchomości. To dopiero drugi taki wyrok w Polsce. Wcześniej identyczne rozstrzygnięcie zapadło w WSA w Bydgoszczy (wyrok z 21 lutego 2017 r., sygn. akt I SA/Bd 866/16). Kształtuje się więc niekorzystna dla właścicieli farm wiatrowych linia orzecznicza. Spory zapewne trafią do NSA i dopiero ten sąd ostatecznie zakończy zamieszanie z opodatkowaniem wiatraków.
Od całości czy od części
Spory właścicieli z gminnymi organami podatkowymi (wójt, burmistrz lub prezydent miasta) sprowadzają się do rozstrzygnięcia, czy od 1 stycznia 2017 r. opodatkowaną budowlą jest cały wiatrak, czy też jedynie jego części budowlane (fundament i maszt). Negatywne dla podatników stanowisko oznacza, że muszą oni zapłacić podatek od wartości nie tylko fundamentu i masztu, ale również turbiny oraz gondoli (m.in. wirnik, łożysko, komputer sterujący), do której z kolei przymocowany jest wirnik z łopatami oraz urządzenia pomiarowe. Do końca zeszłego roku nie było wątpliwości, że tylko części budowlane trzeba opodatkować. Zmiany wprowadziła ustawa o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych, która weszła w życie 16 lipca 2016 r., ale zgodnie z przepisem przejściowym skutki podatkowe może wywoływać od 1 stycznia 2017 r.
Problem w tym, że ustawa wiatrakowa nie miała na celu zmian podatkowych. W jej uzasadnieniu nie ma o podatkach mowy. Wprowadziła jednak definicję elektrowni wiatrowej, zgodnie z którą jest to budowla. Na te elementy zwracają uwagę sądy administracyjne, do których trafiają skargi podatników.
Właściciele uważają jednak, że ustawa wiatrakowa nie wprowadziła zmian w opodatkowaniu. Skarżą więc decyzje i interpretacje gminnych organów podatkowych, które uważają, że od 2017 r. trzeba uiścić podatek od całego wiatraka.
WSA w Łodzi wskazał na kilka argumentów, które przesądzają, że ustawa wiatrakowa spowodowała skutki podatkowe w postaci podwyższenia daniny od elektrowni wiatrowej. Przede wszystkim ustawa ta wskazuje, że elektrownia wiatrowa jest budowlą. Zdaniem WSA definicję tę należy również stosować na potrzeby podatkowe.
Sąd wskazał też, że z art. 3 pkt 3 prawa budowlanego zostały wykreślone elektrownie wiatrowe. Wcześniej w przepisie tym jako budowle były wymienione jedynie części budowlane elektrowni wiatrowej. Skoro więc usunięto je z przepisu, a definicję zawiera ustawa wiatrakowa, to ją należy stosować do celów podatkowych.
WSA w Łodzi wskazał też, że przepis przejściowy ustawy wiatrakowej jasno wskazuje, że wyższy podatek nalicza się od 1 stycznia 2017 r. – Przepis byłby zbędny, gdyby nie wywoływał skutku w postaci wyższego podatku – stwierdził sąd.
Na korzyść podatnika
Eksperci nie zgadzają się jednak z sądami. Jak mówi Michał Nielepkowicz, doradca podatkowy i partner w Nielepkowicz & Partnerzy, wszystkie cztery argumenty WSA w Łodzi można interpretować również na korzyść podatników, a skoro możliwe są różne interpretacje, to powinna zostać zastosowana klauzula rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatników.
Michał Nielepkowicz przyznaje, że definicja z ustawy wiatrakowej nie powinna rodzić skutków podatkowych, ponieważ nie pochodzi ani z ustawy podatkowej, ani z prawa budowlanego. A ustawa o podatkach i opłatach lokalnych odwołuje się w zakresie definicji budowli do prawa budowlanego, a nie ustawy wiatrakowej.
Ekspert przyznaje też, że co prawda z art. 3 pkt 3 prawa budowlanego usunięto elektrownie wiatrowe, ale dalej są w nim urządzenia. A elektrownia wiatrowa jest urządzeniem, co oznacza, że tylko jej części budowlane powinny być opodatkowane.
– Z kolei przepis przejściowy z ustawy wiatrakowej sam w sobie nie może powodować podwyższenia opodatkowania, skoro nie ma innych przepisów materialnych, które wskazywałyby na taki obowiązek – kończy Michał Nielepkowicz.