Fiskus nie może uzależniać prawa do stosowania stawki 0 proc. od tego, czy kontrahent jest zarejestrowany jako podatnik VAT-UE.
Mimo że ubiegłotygodniowe rozstrzygnięcie Trybunału Sprawiedliwości UE zapadło w sprawie portugalskich przepisów (Euro Tyre, sygn. akt C-21/16), ma ono duże znaczenie również dla naszego prawa.
Unijny trybunał uznał za niedopuszczalne, aby portugalski fiskus uzależniał stosowanie 0-proc. stawki VAT dla wewnątrzwspólnotowych dostaw od tego, czy kontrahent jest zarejestrowany jako podatnik VAT-UE. Analogiczny wymóg przewidują polskie przepisy. Dla TSUE jest to jednak nadmierny formalizm.
Trybunał podkreślił w wyroku, że najważniejsze jest to, aby transakcja była realna, towar przemieścił się z jednego kraju do drugiego, a fiskus mógł to łatwo potwierdzić. Jeśli tak właśnie jest, to uzależnianie prawa do stawki 0 proc. od dodatkowych wymogów formalnych jest niepotrzebne i narusza zasadę neutralności VAT – orzekł TSUE.
Brak numeru...
Sprawa dotyczyła portugalskiego oddziału spółki z Holandii zajmującej się przywozem, wywozem i wprowadzaniem do obrotu opon samochodowych różnych marek. Oddział prowadził swoją działalność głównie w Portugalii i Hiszpanii. W tym drugim kraju sprzedawał opony za pośrednictwem dystrybutora (innej spółki z grupy).
W Portugalii rozliczał sprzedaż ze stawką 0 proc., bo VAT płacony był za granicą (w tym wypadku w Hiszpanii), zgodnie z unijnymi zasadami opodatkowania transakcji wewnątrzwspólnotowych.
Sprzedaż wewnątrzwspólnotowa a stawka 0 proc. VAT / Dziennik Gazeta Prawna
Problem polegał na tym, że hiszpańska spółka – choć była zarejestrowana jako podatnik VAT – nie miała numeru VAT-UE ani nie figurowała w unijnym wykazie firm VIES. Hiszpański fiskus dokonał takiej rejestracji dopiero w marcu 2013 r., tyle że ze skutkiem od 1 stycznia 2012 r.
Z tego powodu portugalska skarbówka uznała, że oddział nie miał prawa do rozliczania stawki 0 proc. od transakcji wykonanych w latach 2010–2011. Odwołała się do tamtejszych przepisów, z których wynikało, że aby oddział miał takie prawo, to hiszpański nabywca opon musiałby mieć status zarejestrowanego podatnika wewnątrzwspólnotowego (VAT-UE) w chwili dokonania transakcji.
...ale transakcje realne
Portugalski fiskus zażądał więc od oddziału dopłaty podatku wraz z odsetkami. Oddział to zakwestionował, a sprawa trafiła do sądu. Ten jednak jej nie rozstrzygnął, tylko skierował pytanie do Trybunału Sprawiedliwości UE. Chciał się bowiem upewnić, czy portugalskie przepisy nie nakładają wymogów bardziej restrykcyjnych, niż wynikałoby to wprost z dyrektywy VAT.
Wątpliwości sądu brały się z tego, że hiszpańska spółka nie miała wprawdzie numeru VAT-UE ani nie figurowała w wykazie VIES, ale w swoim kraju była zarejestrowanym podatnikiem VAT i dokonywała realnych, a nie fikcyjnych transakcji. Portugalski oddział miał też podstawy do tego, by spodziewać się, że hiszpańscy urzędnicy szybko zarejestrują jego kontrahenta – zwrócił uwagę sąd. Podkreślił przy tym, że nie doszło ani do oszustwa, ani unikania opodatkowania.
TSUE za podatnikiem
Argumenty te okazały się rozstrzygające przy wydawaniu wyroku przez TSUE. Trybunał zwrócił bowiem uwagę na to, że spełnione zostały najważniejsze (materialne) przesłanki skorzystania ze stawki 0 proc. aVAT – opony opuściły Portugalię i trafiły na rynek hiszpański. Problem zaś był czysto formalny i wynikał z długiej rejestracji hiszpańskiego nabywcy jako podatnika wewnątrzwspólnotowego.
Trybunał przyznał, że posiadanie numeru VAT-UE i figurowanie w wykazie VIES są istotne, bo pozwalają ustalić, gdzie miało miejsce „końcowe wykorzystanie dostarczonych towarów”. Najważniejsze jednak są przesłanki materialne, a więc to, czy do transakcji faktycznie doszło – orzekł.
Podobnie TSUE orzekł 20 października 2016 r. w sprawie Plöckl (sygn. akt C-24/15).
Polskie skutki wyroku TSUE
Eksperci nie mają wątpliwości co do tego, że ubiegłotygodniowy wyrok unijnego trybunału ma znaczenie również dla polskiego ustawodawcy i polskich podatników.
– Oznacza bowiem, że art. 42 ust. 1 pkt 1 ustawy o VAT, który do zastosowania stawki 0 proc. wymaga od dostawcy, aby jego nabywca posiadał ważny numer identyfikacyjny dla transakcji wewnątrzwspólnotowych, jest niezgodny z dyrektywą – twierdzi Roman Namysłowski, doradca podatkowy i partner w Crido Taxand.
Zdaniem eksperta, jeżeli zagraniczny nabywca nie będzie miał numeru VAT-UE, ale transakcje nie będą fikcyjne, to polska firma powinna bez przeszkód rozliczać w kraju stawkę 0 proc.
W przekonaniu Romana Namysłowskiego wyrok TSUE pomoże również uczciwym przedsiębiorcom, którzy padli ofiarą transakcji karuzelowych. Słowem, powinien pomóc uczestnikom transakcji, w których towar rzeczywiście opuścił kraj, ale potem – jak się okazało – nabywca nie był zarejestrowany jako podatnik VAT albo szybko się wyrejestrował. Polski fiskus nakazuje w takich sytuacjach krajowym dostawcom, aby dopłacali podatek według stawki 23 proc. – Jak się okazuje, w wielu przypadkach może być to niesłuszna praktyka – twierdzi ekspert Crido Taxand.
Tomasz Michalik, doradca podatkowy i partner w MDDP, przyznaje, że posługiwanie się numerem indentyfikacyjnym przez strony wewnątrzwspólnotowej transakcji ułatwia organom podatkowym weryfikację transakcji. Jak jednak wskazał TSUE, nie jest to warunek zapisany w dyrektywie.
– Jeżeli nie doszło do oszustwa i spełnione są materialne przesłanki zastosowania stawki 0 proc., brak numeru VAT-UE powinien być zupełnie bez znaczenia. Nie może też samodzielnie decydować o tym, czy można rozliczać stawkę 0 proc., czy też nie. Problem jest o tyle istotny, że na arenie europejskiej od dawna już trwa dyskusja, czy posiadanie numeru rejestracyjnego przez podatnika jest warunkiem do zastosowania stawki 0 proc. – podkreśla Tomasz Michalik.
Zdaniem eksperta trybunał zarówno w zeszłotygodniowym wyroku, jak i tym z 20 października 2016 r., Plöckl, sygn. C 24/15, rozstrzygnął te wątpliwości na korzyść odrzucenia zbędnego formalizmu. Niewykluczone jednak, że nie na długo. Tomasz Michalik zwraca uwagę, że pojawiają się już głosy, iż taki warunek formalny (posiadanie ważnego numeru VAT-UE) powinien zostać wpisany do przepisów dyrektywy. – Optują za tym niektóre państwa, np. Niemcy – twierdzi nasz rozmówca.