Złe stosunki między braćmi mogą tłumaczyć, dlaczego jeden z nich nie zgłosił części otrzymanego spadku w ustawowym terminie – stwierdził NSA.
Z tego powodu sąd uznał za zasadne przekroczenie przez podatnika 6-miesięcznego terminu na zgłoszenie spadku urzędowi skarbowemu.
Sprawa dotyczyła mężczyzny, który w spadku po matce otrzymał dwa mieszkania w zabytkowej kamienicy w centrum Poznania. Poinformował o tym urząd skarbowy jeszcze przed upływem 6-miesięcznego terminu, o którym mowa w art. 4a ust. 1 pkt 1 ustawy o podatku od spadków i darowizn. Dzięki temu nie musiał płacić podatku.
Mimo tego rok później jego rozliczeniami zainteresował się naczelnik urzędu skarbowego. Stwierdził, że mężczyzna nie ujawnił wszystkich odziedziczonych nieruchomości. Okazało się bowiem, że otrzymał w spadku dużo większy majątek, niż zadeklarował. Naczelnik wyliczył więc jego wartość i zażądał od mężczyzny podatku.
Spadkobierca twierdził jednak, że na dzień składania deklaracji nie miał świadomości tego, iż matka przepisała mu jeszcze trzy inne nieruchomości. Mało tego, nie wiedział nawet, że w ogóle była ich właścicielką. Argumentował, że cała dokumentacja dotycząca spornego majątku była przechowywana w mieszkaniu matki, do którego nie miał dostępu. Jest bowiem skłócony z bratem (drugim spadkobiercą), który tuż po śmierci matki zabrał klucze i nie chciał go wpuścić do jej mieszkania.
Spadkobierca twierdził, że dostał się do lokalu dopiero rok później. Wtedy zapoznał się z pełną dokumentacją o masie spadkowej i niezwłocznie skorygował zgłoszenie o nabyciu spadku.
Dyrektor izby skarbowej nie dał jednak wiary złym stosunkom z bratem. Stwierdził, że mężczyzna zataił po prostu część majątku. Potem wprawdzie go zgłosił, ale było już za późno. Co prawda art. 4a ust. 2 ustawy dopuszcza możliwość zgłoszenia spadku po przekroczeniu 6-miesięcznego terminu, ale tylko pod warunkiem, że podatnik uprawdopodobni, iż na moment pierwszego zgłoszenia nie wiedział o istnieniu innych składników majątku – wyjaśnił organ.
Uznał, że w tym wypadku nie mogło tak być, bo mężczyzna musiał znać wszystkie składniki majątku matki. Figurowały one bowiem w ewidencji podatku od nieruchomości i w księgach wieczystych. Co więcej, wszystkie odziedziczone lokale znajdują się w jednej kamienicy – zwrócił uwagę organ. Uznał więc za nieprawdopodobne, aby mężczyzna rzeczywiście nie wiedział o ich istnieniu.
WSA w Poznaniu przychylił się jednak do stanowiska podatnika. Orzekł, że organy zbyt arbitralnie uznały, iż art. 4a ust. 2 nie ma w tej sprawie zastosowania. Sąd wskazał, że biorąc pod uwagę całokształt okoliczności, należało uznać za prawdopodobną wersję podatnika, jakoby to zły kontakt z bratem uniemożliwił mu pozyskanie informacji o pozostałych częściach masy spadkowej.
Na poparcie tego WSA powołał się na dokumenty Sądu Okręgowego w Poznaniu, do którego to podatnik zwrócił się z wnioskiem o wydanie postanowienia umożliwiającego mu wejście do mieszkania rodziców. Taki wniosek – zdaniem WSA – świadczył o tym, że relacje z bratem rzeczywiście mogły uniemożliwić mu zapoznanie się z dokumentacją pozostawioną przez matkę.

Naczelny Sąd Administracyjny zgodził się z sądem I instancji, że organy podatkowe nie wyjaśniły sprawy dostatecznie dobrze. Poprzestały bowiem na założeniu, że mężczyzna chciał jedynie zataić majątek. – Przy całokształcie okoliczności zasługuje na wiarę twierdzenie podatnika, że ukrycie masy spadkowej nie było jego intencją – stwierdził sędzia Bogusław Dauter.