Od środy pracownicy z VII wydziału kontroli podatkowej w Radomiu pracują w urzędzie w Warszawie. Urzędnicy zapowiedzieli walkę o odszkodowania - mówi Tomasz Ludwiński, przewodniczący NSZZ „S” w UKS Warszawa.
Od 19 października Urząd Kontroli Skarbowej w Warszawie (UKS) funkcjonuje bez wydziału w Radomiu. Według dyrektora UKS ta racjonalizacja pozwoli efektywniej wykorzystać inspektorów. Jak ten ruch oceniają pracownicy?
Nie zgadzamy się z oceną pracy zlikwidowanego wydziału przedstawioną przez dyrektora UKS, a decyzję w tej sprawie uważamy za kuriozalną i szkodliwą. Dyrektor posłużył się danymi cząstkowymi, nieaktualnymi. Przedstawił jedynie statystykę za 2010 rok, kiedy to prowadziliśmy bardzo uciążliwe i długotrwałe kontrole w sprawach tzw. paliwowych (efekty pracy pojawiają się po kilkunastu miesiącach). Zapomniał też, że kontrole przydziela centrala, a my musimy je wykonywać bez względu na to, czy mają przynieść efekt w postaci uszczupleń. Zapomniał także, że wydział radomski był zawsze (poza 2010 rokiem) w czołówce, a za trzy kwartały bieżącego roku wyprzedza nie tylko pozostałe wydziały zamiejscowe, ale też wydziały z Warszawy. Potwierdza to, że prowadzić postępowanie kontrolne w Radomiu można równie skuteczne, jak w Warszawie. Nie odniósł się także do wyników akcji mandatowej, gdy jeszcze kilka tygodni temu dziękował publicznie za skuteczne w tym zakresie działania. Pominął milczeniem informację, że wkrótce zostaną wydane rozstrzygnięcia skutkujące 17 mln zł uszczupleń podatkowych.
Może o tym zapomniał?
Szkoda, bo powinien pilnie słuchać o dodatkowych wpływach budżetowych, gdyż – z uwagi na naruszenie prawa pracy przy tej racjonalizacji Skarb Państwa zapłaci już niedługo wysokie odszkodowania pracownikom likwidowanej jednostki (łącznie nawet kilkaset tysięcy złotych). Do tego dojdą koszty likwidacji, delegacji z Warszawy na południowy kraniec Mazowsza itp.
Czy wystąpienie na drogę sądową jest już pewne?
Tak nie musi się stać, jeżeli dyrektor wycofa się z likwidacji.
Czy argumenty szefów nie przekonują pracowników?
W zlikwidowanym wydziale prowadzone są na bieżąco kontrole i wydawać by się mogło, że należało dać czas na ich zakończenia w ramach istniejącej struktury. Co takiego nagle się stało, że likwidacja musiała nastąpić 17. dnia miesiąca, a pracownicy otrzymują nakaz stawienia się do pracy już następnego dnia nie tam, gdzie dotychczas świadczyli pracę, gdzie mają dokumentację, gdzie wezwani są świadkowe itp., ale 100 kilometrów dalej – w Warszawie, gdzie nawet nie przygotowano stanowisk pracy?
Ale ponoć w Radomiu nie ma tylu podmiotów do kontroli.
Jeżeli mówimy o dysproporcji w rozmieszczeniu podmiotów na terenie Mazowsza, nie powinniśmy zapominać, że Radom to drugie pod względem wielkości miasto w województwie, a byłe województwo radomskie ma największą liczbę potencjalnych podmiotów do kontroli spośród pozostałych włączonych do Mazowsza województw. Jeżeli to nie przekonało dyrektora, to pytam: dlaczego likwiduje jednostkę, której pracownicy w ostatnim czasie wykryli zorganizowaną grupę zajmującą się m.in. wyłudzaniem VAT z tytułu fikcyjnego obrotu paliwami na terenie działania wydziału, a liczba podmiotów i skala nadużyć jest tak duża, że tylko z tego powodu mieliśmy zapewnioną pracę i bardzo wysokie dodatkowe wpływy przez kilka lat. Podjęliśmy już wiele pracochłonnych działań na rzecz podjęcia tych kontroli – ten czas zostanie zmarnowany.
Wszyscy pracownicy z Radomia mają zapewnioną pracę w Warszawie. To dobra wiadomość?
Przykro mi to powiedzieć, ale dyrektor nie tylko nie zna liczby osób zatrudnionych w zlikwidowanym wydziale, które otrzymały wypowiedzenia i stracą pracę w Radomiu: to nie 31, lecz 42 osoby. Szkoda też, że nie przyjął także do wiadomości naszych wypowiedzi w trakcie spotkania „likwidacyjnego” (trwającego 45 minut), że po długoletniej pracy w organach kontrolnych byłego woj. radomskiego można byłoby okazać szacunek. Pracownicy styl działań w tej sprawie nazywali bardziej drastycznie. Powiedzieli: zostaliśmy potraktowani jak śmieci.