Rozmawiamy z NATALIĄ KRZYŻANOWSKĄ i PAWŁEM PREUSSEM z Ernst & Young - Zasady rachunkowości zabezpieczeń pozwalają, po spełnieniu pewnych wymogów formalnych, na wykazanie wyników wyceny transakcji pochodnych w wyniku finansowym spółki w tym samym okresie, co wyniki na pozycjach przez nie zabezpieczanych. Wdrożenie tych zasad może dać spółce znaczące korzyści.
Ostatnio wiele spółek giełdowych informowało o stratach na transakcjach pochodnych, w szczególności na zawartych przez nie strategiach opcyjnych, co często prowadziło także do obniżenia lub wręcz odwołania prognoz finansowych na rok 2008 i 2009. Czy można było tego uniknąć?
- Ogromne straty wynikające z transakcji opcyjnych wynikały przede wszystkim z zawierania przez osoby zarządzające finansami transakcji pochodnych charakteryzujących się dużo większym ryzykiem spadku wartości instrumentu niż jego wzrostu. W efekcie spółki narażały się na nieograniczone ryzyko strat, przy dość ograniczonym potencjale zysku wynikającym z często występujących w tych produktach barier wyłączających działanie instrumentu przy kursie korzystnym dla spółki. Zawieranie takich transakcji bez szczegółowej analizy potencjalnych zysków i strat możemy nazwać co najmniej nierozważnym. Warto jednak zwrócić uwagę, że nie każda zawarta transakcja pochodna o negatywnej wycenie miała charakter spekulacyjny. Są spółki, które rozważnie przeanalizowały przed zawarciem transakcji pochodnych swoją ekspozycję ekonomiczną na daną walutę, tzn. wpływy i wydatki w walucie obcej, które generuje ich działalność operacyjna, i dostosowały do tych ekspozycji nominał zawartych transakcji pochodnych. Takie spółki mogą liczyć na niemal pełną kompensatę strat wygenerowanych na tych transakcjach przez wzrost przychodów lub spadek kosztów generowanych przez pozycję ekonomiczną spółki w danej walucie. Można powiedzieć, że spółki takie zneutralizowały całość lub część swojego ryzyka walutowego. Nie oznacza to niestety, że straty z tytułu wyceny transakcji pochodnych nie zostaną rozpoznane w rachunku zysków i strat. Dlatego oprócz wyników finansowych spółki, warto zwrócić uwagę także na informację o tym, jak spółka zarządza ryzykiem finansowym, która powinna być zawarta w sprawozdaniu finansowym.
Dlaczego wycena instrumentów pochodnych obciąży wyniki finansowe spółek w roku 2008?
- Ogólnie zasady dotyczące ewidencji i wyceny księgowej instrumentów finansowych wymagają, aby wszystkie instrumenty pochodne wyceniać do wartości godziwej na każdą datę bilansową, a zmianę ich wartości godziwej w okresie sprawozdawczym ujmować w rachunku zysków i strat jako przychody lub koszty finansowe. W efekcie każda zmiana kursu waluty dla zawartych walutowych transakcji pochodnych będzie miała wpływ na wyniki finansowe spółki w okresie, kiedy ona ma miejsce. Ujęcie wyceny instrumentów pochodnych w wyniku finansowym powoduje jego dużą zmienność, która jest źle postrzegana przez inwestorów i utrudnia budżetowanie oraz prognozowanie wyników firmy w przyszłości. Ale z drugiej strony pokazuje inwestorom realną skalę strat lub zysków (bo dodatnie wyceny też są obecnie znaczące) które spółka by zrealizowała, gdyby rozliczyła zawartą transakcję w dniu bilansowym.



Wiele spółek zadaje sobie pytanie, czemu zawarte przez nie transakcje pochodne mające na celu ograniczenie ekspozycji na określony typ ryzyka rynkowego mają na bieżąco obciążać wynik finansowy, jeśli zabezpieczają one transakcje biznesowe, które zostaną wykazane w wyniku dopiero w przyszłych okresach. Czy w związku z tym przepisy rachunkowe dają możliwość ujęcia wyników na transakcjach zabezpieczających?
- Temu problemowi można zaradzić, wdrażając w firmie zasady rachunkowości zabezpieczeń. Ich celem jest doprowadzenie do tego, by wyniki na transakcjach zabezpieczających wpływały na rachunek zysków i strat w tym samym okresie, co wyniki na pozycjach przez nie zabezpieczanych. W ten sposób charakter ekonomiczny zawieranych transakcji zabezpieczających jest lepiej odzwierciedlany w sprawozdaniach finansowych spółki. Główna korzyść dla inwestorów to większa przejrzystość osiąganych przez spółkę wyników oraz stosowanych polityk zarządzania ryzykiem finansowym.
Czy wystarczy przyjąć zmianę w polityce rachunkowości, by móc stosować rachunkowość zabezpieczeń?
- Nie. Standardy rachunkowości traktują możliwość stosowania rachunkowości zabezpieczeń jako pewien przywilej, z którego korzystanie jest dozwolone wyłącznie po spełnieniu określonych wymogów formalnych. Wymogi te można podzielić na trzy główne grupy: dokumentacyjne, dotyczące pomiaru efektywności oraz w zakresie ujawnień w sprawozdaniach finansowych. Zastosowanie zasad rachunkowości zabezpieczeń jest możliwe tylko po spełnieniu tych wymogów, a wszelkie antydatowanie nie jest możliwe.
Skoro jest to przywilej, to dlaczego tak mało spółek giełdowych korzysta z możliwości ewidencji transakcji pochodnych zgodnie z zasadami rachunkowości zabezpieczeń?
- Najczęściej wskazywanymi powodami są: skomplikowanie przepisów rachunkowych oraz konieczność sprostania dodatkowym wymogom formalnym związanym ze stosowaniem tych zasad w praktyce. Dodatkowo mamy do czynienia z raczej relatywnie słabą znajomością wśród osób odpowiedzialnych za finanse oraz zarządzanie ryzykiem tych zasad, co odbija się negatywnie na ocenie korzyści płynących z ich stosowania. Wymogi stosowania rachunkowości zabezpieczeń mogą na początku faktycznie sprawiać wrażenie bardzo rozbudowanych, ale w praktyce, przy odpowiednim wdrożeniu oraz dobrej organizacji procesu stosowania zasad rachunkowości zabezpieczeń, nie są one na tyle dużym obciążeniem dla służb finansowych spółek, żeby nie były warte stosowania. W naszej ocenie rachunkowość zabezpieczeń warta jest wysiłku, który trzeba włożyć w jej wdrożenie. Spółki stosujące tę rachunkowość są lepiej postrzegane przez inwestorów i analityków, a zasady zarządzania ryzykiem finansowym, które spółka musi przy tej okazji opracować i wdrożyć, zwiększają bezpieczeństwo inwestycji w akcje danej spółki.