Komentarz tygodnia
Ostrzegaliśmy od początku: urzędnicy analizując treść przepisów, nie mają wątpliwości (w szczególności niedających się usunąć), a jeśli nawet – to starannie je skrywają. Być może w przeciwnym wypadku w ogóle nie mogliby wykonywać swojej profesji. W każdym razie skutek tego jest taki, że nie wiadomo za bardzo, co i kiedy miałoby być rozstrzygane na korzyść podatników po wprowadzeniu do ordynacji podatkowej słynnej klauzuli. Sejm zrobił jednak swoje (i to, o co prosił go odchodzący z urzędu prezydent) – uchwalił nowelizację ordynacji, zawierając w niej kontrowersyjny przepis. Ergo: niedające się usunąć (sic!) wątpliwości co do treści przepisów prawa podatkowego mają być rozstrzygane na korzyść podatników – cokolwiek to znaczy. Parlamentarzyści połapali się jednak, że nie brzmi to dobrze i może nie mieć praktycznego znaczenia (lub bardzo niewielkie). Mają więc nadzieję, że uda się jeszcze zmienić regulację w Senacie. Proponują – ich zdaniem – lepszą: w przypadku gdy różne są wyniki wykładni przepisów organ podatkowy miałby przyjmować wykładnię korzystną dla strony postępowania.
Nie chcę marudzić, ale wygląda na to, że zamienił stryjek siekierkę na kijek.
Pytanie, o jaką i przede wszystkim czyją wykładnię chodzi. Czy urzędnik ma się teraz pochylać nad regulacją, stosować wykładnię językową, systemową, historyczną, porównawczą, logiczną, celowościową itd., a następnie wybierać korzystną dla strony?
Bywa że ten sam przepis jest zupełnie inaczej tłumaczony przez ekspertów (niekiedy na zasadzie, że gdzie trzech specjalistów, tam pięć opinii), urzędy i sądy. Czy zatem należy z ogromnego zbioru poglądów doktryny, decyzji administracyjnych, interpretacji podatkowych i wyroków WSA bądź NSA (często sprzecznych w identycznych sprawach) wybrać te, w których przepis – zwłaszcza w podobnym lub tożsamym do rozpatrywanego stanie faktycznym – został najkorzystniej z punktu widzenia strony wyłożony?
Zapewne będzie mógł to zrobić ktoś, kto będzie z wykładni urzędnika niezadowolony (mimo jego najlepszych starań). I zechce udowodnić, że są znacznie korzystniejsze dla niego sposoby odczytania przepisu. Ale czy w praktyce nie oznacza to, że będzie... dokładnie tak jak jest.
Podatnikom trzeba ulżyć. To jasne, że ogromną ulgą byłoby usunięcie niezliczonych wątpliwości dotyczących prawa podatkowego. Jednak jedna czy druga zmiana w ordynacji może niewiele pomóc. A ryzyko dodatkowego zamętu jest spore. Liczą się konkret i precyzja. Mniej potrzeba nam ogólnych klauzul, a więcej dobrego prawa.