Od 2011 r. obowiązują wyższe o 1 pkt proc. stawki VAT, w tym podstawowa – 23 proc. Podwyżka ma czasowy charakter, przy czym pierwszy termin jej obowiązywania upływał z końcem zeszłego roku, więc odpowiednio wcześniej przedłużono go do końca 2016 r. Była to jedna z metod walki z kryzysem i jego skutkami dla Polski (konieczność poszukiwania dodatkowych pieniędzy dla budżetu w warunkach osłabienia gospodarczego i pęczniejącego długu publicznego). Na ile realna jest szansa, że stawki VAT znajdą się na poprzednim poziomie szybciej, niż wynika to z obowiązujących dziś przepisów?
Kryzys się tli, ale nasza gospodarka ma się znacznie lepiej niż np. w zeszłym roku, kiedy wzrost PKB był bardzo niski, a wpływy podatkowe fatalne. W I kwartale tego roku gospodarka urosła o 3,3 proc., aż o 2,9 pkt proc. więcej niż przed rokiem. To wyjaśnia, dlaczego także pieniędzy z podatków bardzo przybyło. Poprawa koniunktury oznacza gwałtowny skok pod tym względem: VAT w kwietniu był aż o 35 proc. wyższy niż w analogicznym okresie 2013 r. W marcu z różnych przyczyn doszło do – jednorazowego, jak twierdzą eksperci – tąpnięcia, ale cały rok ma być dobry. Znacznie lepszy niż poprzedni oraz lepszy niż to, co wynika z konserwatywnych planów budżetowych rządu. Dotyczy to też innych wpływów podatkowych, ale pozostańmy przy najważniejszym dla fiskusa VAT.
W tym roku z pewnością stan finansów publicznych się poprawi (niższy deficyt). Stąd głosy, że stawki podatku od towarów i usług zostaną obniżone szybciej – przynajmniej o rok – niż to wynika z harmonogramu. To głosy poważne: nie tylko ekonomistów, lecz także i polityków. Poza poprawą w gospodarce dochodzi jeszcze jeden – ważki – argument: maraton wyborczy. Informacja o wcześniejszym spadku VAT dobrze wypadłaby w roli prezentu dla elektoratu.
Wygląda więc na to, że warunki polityczne i ekonomiczne do wcześniejszej redukcji stawek zostaną spełnione – z tym oczywiście zastrzeżeniem, że tak naprawdę nie wiemy, jaka będzie koniunktura za jakiś czas. I że pod tym względem sprzyjający i fiskusowi i podatnikom klimat utrzyma się, o ile nie zdarzy się nic nadzwyczajnego. Przy czym, jeśli chodzi o zagrożenia dla naszej gospodarki, w grę wchodzą właściwie wyłącznie czynniki zewnętrze: problemy ekonomiczne USA i UE czy eskalacja konfliktów politycznych i zbrojnych mających nie tylko lokalne.