Unia Europejska jest wszechzwiązkowym państwem, które ujednolica w ramach swego terytorium co się da. Ostatnio padło na spadki. Rozporządzenie unijne ma przyspieszyć i uprościć dziedziczenie w ramach krajów UE. I za to należy się pochwała. Niestety unijny ustawodawca dał wolną rękę państwom w sprawach opodatkowania takich spadków.
I z tego prawa nasze Ministerstwo Finansów skorzystało. A ściślej mówiąc, nie zamierza ułatwiać życia spadkobiercom, skoro nie może już go utrudnić zmarłym. Nie wprowadzi zwolnień. Nie będzie też negocjować umów o unikaniu podwójnego opodatkowania od otrzymanego majątku za granicą z poszczególnymi państwami. A to oznacza, że szczęśliwy nabywca zapłaci podatek w państwie pobytu spadkodawcy, a jeszcze i polski fiskus upomni się o swoją część. Być może łatwiej będzie można nabyć spadek, ale też szybciej nasza skarbówka ściągnie pieniądze. Co prawda podatek od spadków stanowi dochody jednostek samorządowych, ale jest rozliczany w urzędach skarbowych. Tak czy inaczej im większy wpływ do kasy gminnej, tym mniej państwo może przekazać ze swojej puli do samorządów.
Z drugiej strony na pewno powstałby rwetes nie z tej ziemi, gdyby gminy i miasta zostały pozbawione wpływów z podatku od spadków. A jest to znacząca pozycja w ich budżetach. Tylko w pierwszym kwartale z tytułu spadków i darowizn otrzymały 67,1 mln zł z zakładanych 251,6 mln zł za cały 2012 rok.
Po raz kolejny zmiany przepisów okazują się najbardziej korzystne dla budżetu. Tym razem to budżety samorządowe nie stracą swoich dochodów. Unia nie odniosła się do kwestii opodatkowania spadków, bo uznała, że nie może ingerować w źródła finansowania jednostek samorządowych państw UE. Jak widać, nikt nie chce wychodzić przed szereg.