Poszukiwanie wpływów budżetowych idzie pełną parą. Jednym ze sposobów na ich zwiększenie jest opodatkowanie nieodpłatnych świadczeń, które dostają pracownicy firm. Fiskus może się jednak przeliczyć, jeśli utrwali się najnowszy pogląd WSA w Krakowie oraz WSA w Gorzowie Wielkopolskim.
Sądy te orzekły, że w przypadku turnieju piłkarskiego, w którym zawodnicy firmy grają w koszulkach z logo swojego pracodawcy, nie dochodzi do nieodpłatnego świadczenia. Dlaczego? Bo zawodnicy reklamują pracodawcę. Skoro więc nie ma nieodpłatnego świadczenia, a wręcz korzysta na tym pracodawca, to wydatki, jakie poniósł na opłacenie turnieju, nie są dla pracowników przychodem i nie ma PIT. Wyroki te otwierają podatnikom pewne możliwości.
Nie ma przeszkód, żeby różnego rodzaju ekwiwalentności, a więc świadczenia pracowników na rzecz pracodawców, wprowadzić np. w przypadku imprez czy wyjazdów integracyjnych. Fiskus upiera się, że takie imprezy są nieodpłatnym świadczeniem, a co za tym idzie – są przychodem, nawet jeśli pracownik nie wziął w nich udziału. Wystarczy jednak rozdać na takim spotkaniu koszulki i poprosić, żeby pracownicy je włożyli (czytaj: zaczęli reklamować firmę lub jej produkty). Zgodnie z wyrokami sądów, impreza nie będzie więc nieodpłatnym świadczeniem. I skończy się dylemat, czy jest przychód i podatek. Wiadomo, pracownik na imprezie w koszulce przyszedł reklamować, a nie bawić się.
Pytanie tylko, czy trzeba uciekać się do takich sposobów, by osiągnąć efekt w postaci braku podatku? Obserwując stanowiska fiskusa i orzecznictwo sądów, obawiam się, że takie wybiegi są konieczne. Wymusza to sam fiskus, który w poszukiwaniu wpływów budżetowych chce podatku od osób, które np.: nie uczestniczyły w imprezie i nie korzystają z innych możliwości, jakie daje im pracodawca. Prowokuje w ten sposób do szukania podobnych wybiegów, jakie sam stosuje.