Nie rozumiem, w czym lepsze są dochody z giełdy czy lokat od dochodów z pracy i emerytur, by od tych pierwszych podatku płacić nie trzeba było, a od drugich już tak
Lokata bez podatku Belki. Tej treści e-mail dostaję od różnych banków. Trik polega na codziennym naliczaniu odsetek i takim rozkładaniu lokat, by odsetki nie przekraczały 2,60 zł. Od takich odsetek podatek liczony według stawki 19 proc. wyniesie 49 gr. A każdy podatek mniejszy niż 50 gr równany jest do zera. Takie manewrowanie gotówką opłaca się wtedy, gdy mamy jej odpowiednio dużo. Ale to zupełnie inna kwestia.

Równi i równiejsi

Chodzi o to, że to dziwna sytuacja. Z jednej strony mamy inwestorów giełdowych, którzy podatek płacą, chociaż lobbują za jego zniesieniem. Z drugiej – inwestorów, którzy lokują pieniądze na lokatach czy pseudopolisach i podatku płacić nie muszą. Co więcej, z przyzwoleniem i błogosławieństwem fiskusa, który nic złego w takim obchodzeniu przepisów podatkowych tym razem nie widzi. Twierdzi, że to optymalizacja podatkowa. I nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie jedno „ale”. Otóż, równą pobłażliwością dla przejawów twórczej optymalizacji podatkowej fiskus nie chce się już wykazać w starciu ze zwykłymi firmami. Tu każda umowa może stać się nieważna z tego tylko powodu, że skutkiem jej wykonania jest obniżenie należnego od firmy podatku.
Oczywiście fiskus mógłby sobie spokojnie z tym problemem poradzić. Wystarczyłoby tak zmienić przepisy, żeby ryczałt od bankowych zysków był naliczany nie po każdej kapitalizacji odsetek, ale np. od sumy odsetek uzyskanych w danym miesiącu. Wprowadzenie takiego rozwiązania to jednak delikatna kwestia natury politycznej. Od lat toczy się bowiem spór o to, czy likwidować podatek od bankowych odsetek (tzw. podatek Belki) oraz podatek giełdowy, czy nie. Spór, którego echa pojawiły się też w dalekim tle kampanii prezydenckiej.
Już słyszę, że pomysł z miesięcznym naliczaniem podatku od odsetek byłby niesprawiedliwy. Że to dobrze, że można obejść podatek Belki, bo to w końcu podwójne opodatkowanie. Że podatek od inwestycji i podatek Belki trzeba zlikwidować, bo są niesprawiedliwe... Nie potrafię nadziwić się naiwności takiej argumentacji. Po pierwsze, w Polsce na razie istnieje powszechność opodatkowania. A to oznacza, że od każdego zarobionego złotego powinniśmy płacić podatek. Skoro płaci go emeryt od emerytury, rencista od renty, sklepikarz od zysku, a pracownik od pensji, nie ma racjonalnego powodu, by nie robili tego inwestorzy giełdowi czy rentierzy. Po drugie, nikt logicznie myślący nie jest w stanie wykazać w tym przypadku podwójnego opodatkowania. Teza o podwójnym opodatkowaniu jest w tym przypadku bezzasadna i można zaliczyć ją do katalogu podatkowych bajek.



Nie zawsze podwójna gra

Przedstawmy przykład. Wpłacam do banku 2 tys. zł. Bank daje mi po roku 10 proc. odsetek. W formie odsetek dostaję 200 zł. Od nich muszę zapłacić podatek. Ale wpłacone wcześniej 2 tys. zł pozostaje nieopodatkowane. Te 200 zł, które dostałem od banku, to mój zarobek, który wcześniej nigdy nie był opodatkowany. Wpłacone zaś przeze mnie 2 tys. zł, które opodatkowano mi, gdy zarobiłem, teraz podatkiem Belki opodatkowane już nie jest. Żadna z tych kwot nie jest zatem opodatkowana dwa razy. Identycznie w przypadku inwestycji kapitałowych. Inwestuję 2 tys. zł na giełdzie, kupując akcje. Po roku wartość akcji wzrasta o 10 proc. Sprzedaję je za 2,2 tys. zł. Podatek zapłacę zatem tylko od przyrostu wartości moich pieniędzy, tj. od 200 zł. Zasada jest zatem prosta. Zarobiłeś – płacisz podatek. Ale nie od tego, co już miałeś i od czego zapłaciłeś już raz podatek, tylko od tego, co dostałeś dodatkowo za swoje inwestycje. Jeśli ktokolwiek w Polsce może mówić o podwójnym opodatkowaniu, to właściciele spółek z o.o. W ich przypadku najpierw podatek płaci spółka, która do nich należy. Od dochodu, z którego wypłacany jest zysk dla tego właściciela. Później od wypłaconego sobie zysku właściciel płaci podatek po raz drugi. No, ale tu skarbówka mówi, że to nie ten sam podatnik. Bo raz jest nim spółka, drugi raz osoba fizyczna. Przyznajmy też uczciwie, że w skali europejskiej ten przypadek niczym odosobnionym nie jest.
Czasem, gdy słucha się podatkowych bajek na temat czy podatku Belki, czy podatku od inwestycji giełdowych, i to z ust polityków czy ekonomistów, to aż kusi, by spytać, jak duże inwestycje poczynili oni sami. Zakładam jednak wariant optymistyczny, że to przypadek. Wynik braku wiedzy, niedouczenia, braku chwili refleksji. Zakładam, że chodzi wyłącznie o walkę z nadmiernym fiskalizmem. Nawet jeśli nie bardzo rozumiem, w czym lepsze są dochody z giełdy czy lokat, od dochodów z pracy lub emerytur, by od tych pierwszych podatku płacić nie trzeba było, a od tych drugich już tak. I to często według wyższej stawki niż ta, która dotyczy inwestorów i oszczędzających. Kłopot w tym, że większość z nas lubi bajek słuchać i bezkrytycznie powtarzać je dalej. I to jest w tym najsmutniejsze.