Dyrektorzy placówek ochrony zdrowia w ostatnich latach zdążyli przyzwyczaić się do tego, że NFZ ma więcej pieniędzy, niż przewiduje to jego plan. Dzięki temu tylko w ciągu czterech lat nakłady na szpitalnictwo wzrosły o 8 mld zł.
Tyle że dobre czasy skończyły się i przyszedł kryzys. NFZ nie ma już ekstraśrodków na płacenie tzw. nadwykonań czy podnoszenie wyceny świadczeń. I zaczyna się powtórka z historii – lawina pozwów przeciw NFZ o zapłatę należności, wstrzymane operacje, wydłużające się szpitalne kolejki. Kto ponosi za to winę? NFZ, bo wciąż działa jak monopolista, rząd, bo nic nie zmienił w jego funkcjonowaniu i systemie, oraz sami świadczeniodawcy – bo łatwiej jest żądać, niż mądrze wydawać. Nikt nie pomyślał o pacjentach. A za chwilę staną się oni pożądanym elektoratem. Ciekawe, jak wtedy wybiorą.