Zdarza się, że obywatel płacący podatek kartą płatniczą musi mieć drobne w gotówce na prowizję. Nowelizacja ordynacji podatkowej okazała się groteskowa.
Gotówka w wirtualnym portfelu / Dziennik Gazeta Prawna
Rząd PO-PSL pod koniec poprzedniej kadencji parlamentu uchwalił nowe przepisy podatkowe. Weszły w życie 1 stycznia 2016 r. Jak wówczas przekonywano, część z nich miała być odpowiedzią na wyzwania, które stawia przed nami rozwijająca się informatyzacja społeczeństwa. Jeden z nowych przepisów to art. 60 par. 2a ordynacji podatkowej. Stanowi on, że w przypadku zapłaty podatku za pomocą innego instrumentu płatniczego podatnik ponosi koszty opłat i prowizji związanych z taką zapłatą. Mówiąc prościej: jeśli obywatel w urzędzie zechce zapłacić podatek kartą, dodatkowo zapłaci też prowizję. Chodziło o to, by budżet państwa nie ponosił zbędnych z jego punktu widzenia wydatków. Rzecz w tym, że reforma wyprzedziła rzeczywistość.
Gotówka niezbędna
W znacznej części polskich urzędów, w których uiszcza się podatki lokalne, oprogramowanie wgrane w terminalach płatniczych jest nieaktualne. W efekcie nie ma możliwości, by urzędnik doliczył podatnikowi prowizję do płatności dokonywanej kartą. Gdyby chciał to uczynić, system wgrany w urządzeniu każdorazowo doliczałby prowizję od prowizji. I tak w nieskończoność.
– Dochodzi do kuriozalnych sytuacji, w których mieszkańcy płacą kartą, natomiast prowizję uiszczają w gotówce – wskazuje Ryszard Reszke, skarbnik Gliwic. Co na marginesie, jak podkreśla nasz rozmówca, wydaje się niezgodne z przepisami. Trudno bowiem znaleźć podstawę prawną dla czynności pobierania przez urząd prowizji w imieniu operatora.
To, że poważny problem istnieje, potwierdzają także deklaracje niektórych miast. Metodę, którą można by nazwać „podatek płacony kartą, prowizja bilonem”, stosują choćby Toruń, Zamość czy niektóre urzędy w Warszawie.
– Od 1 stycznia 2016 r. płatność kartą zobowiązań podatkowych jest powiększana o prowizję, którą urząd płaci operatorowi. Prowizję podatnik wpłaca w gotówce – wyjaśnia Sylwia Derengowska z Urzędu Miasta Torunia.
W większości przypadków samorządy mogłyby się uporać z problemem. Sęk w tym, że wymagałoby to poniesienia kosztów dostosowania oprogramowania sięgających nawet 30 tys. zł w skali jednego urzędu. A na to w wielu spośród nich nie ma pieniędzy. Niektóre zamiast prosić obywateli o zapłatę prowizji gotówką, schowały terminale głęboko do szuflad.
Koszty nowoczesności
– Czasem cel przyjęcia danej regulacji rozmija się z praktyką – przyznaje Janusz Cichoń, wiceminister finansów w latach 2013–2015, który odpowiadał za projekt nowelizacji. Polityk wskazuje jednocześnie, że jego zdaniem problem zgłaszany przez samorządowców jest przesadzony.
– Jeśli urzędy nie chcą zainwestować w nowe oprogramowanie do terminali, mogą nie pobierać od obywateli kwoty równej prowizji i same ponosić ten wydatek – podpowiada Cichoń. I wskazuje, że przecież będzie to i tak niewielki koszt w porównaniu z tymi realnie ponoszonymi przy przyjmowaniu wpłat gotówkowych.
Ta argumentacja jednak przedstawicieli miast nie przekonuje. Ich zdaniem przepis jest po prostu nieudany i najlepsze, co można by z nim zrobić, to go usunąć.
Taki postulat zgłosił już Związek Miast Polskich. Ryszard Reszke opowiada, że wprowadzenie kłopotliwego dla podatnika przepisu argumentowano chęcią uniknięcia kosztów, jakie musiałyby ponieść samorządy. Korzystna dla nich zmiana okazała się jednak dla wszystkich zmorą.
– Przepis, który miał chronić budżet państwa, godzi w samorządy, zmuszając je do ryzykownych prawnie zachowań, oraz przede wszystkim w obywateli, którzy w wielu miejscach zmuszeni są posługiwać się wyłącznie gotówką – twierdzi skarbnik Gliwic.
Legislacyjna pomyłka
Do tego dochodzą zastrzeżenia natury konstytucyjnej. Te sformułował zarząd Śląskiego Związku Gmin i Powiatów. Jak czytamy w jego stanowisku: „regulacja w sposób niedopuszczalny różnicuje podatników ze względu na sposób dokonywania przez nich płatności podatku” (podatnik dokonujący zapłaty podatku gotówką w kasie organu nie zostaje obciążony kosztami takowej zapłaty). – Samorządowcy powołują się na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 8 października 2013 r. (sygn. akt SK 40/12). Sędziowie wskazali w nim, że zasada równości wymaga, aby w odniesieniu do takich samych zdarzeń podatkowych stosować takie same następstwa.
Zdaniem śląskich urzędników obowiązujący od początku roku przepis godzi więc w niedozwolony sposób w nowoczesnych obywateli. Ale uderza także w samych urzędników. Nawet w urzędach, które zainwestowały w nowe oprogramowanie terminali, zwiększa się bowiem liczba chętnych do płacenia gotówką, co przede wszystkim wydłuża czas przyjmowania wpłat.