Trzech spośród czterech największych przedsiębiorców w tej branży przynosi straty. W efekcie nie płacą oni w ogóle CIT. Trudno uwierzyć, że faktycznie wiedzie im się aż tak źle.
Rynek w pigułce / Dziennik Gazeta Prawna
Przejrzeliśmy dane finansowe tych trzech spółek za ostatnie cztery lata: DOZ (apteki Dbam o Zdrowie), Euro-Apteka i BRL Center (który ma w swoim portfolio apteki pod szyldem Dr.Max). To, co je łączy, to fakt, że ich działalność przynosi od dawna straty, a także że ich właścicielami są zagraniczne podmioty (100 proc. udziałów w DOZ ma spółka prawa holenderskiego, 100 proc. w Euro-Aptece – spółka litewska, oraz 97,44 proc. w BRL Center – holding cypryjski). Wszystkie należą do Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET, tego, który od dawna przekonuje, że polski rynek jest doskonałym miejscem do rozwoju dla aptek i państwo nie powinno ograniczać swobody działalności gospodarczej dużym podmiotom.
Jaki zatem jest powód kiepskich wyników finansowych? Z danych, które uzyskaliśmy, wynika, że nie jest to efektem szybkiego rozwoju sieci i wykupywania nowych placówek od indywidualnych farmaceutów. W tym specjalizują się bowiem w ostatnim czasie podmioty spoza pierwszej piątki największych sieci. Trudno też mówić o pogorszeniu się koniunktury na rynku. Ostatni rok był dla biznesu farmaceutycznego rekordowy, a wartość rynku oscylowała wokół 30 mld zł.
W grę wchodzi zatem najprawdopodobniej optymalizacja podatkowa. – Nie możemy mówić o patologii, gdy firmy wykorzystują obowiązujące w Polsce prawo – podkreśla radca prawny dr Dobrawa Biadun z Konfederacji Lewiatan (jej członkiem jest PharmaNET). Ekspertka zaznacza, że o podobnym zjawisku można mówić przecież w przypadku niemal każdego segmentu rynku. Daria Wierzbińska, wspólnik w kancelarii Świeca i Wspólnicy, wskazuje jednak, że obowiązujący system podatkowy jest skomplikowany i zawiera tyle luk, że podlega wynaturzeniom. – Płacenie niskich podatków lub całkowite ich unikanie stawia pod znakiem zapytania wysuwane przez lobbystów argumenty dotyczące „nakręcania” polskiej gospodarki przez sieci apteczne poprzez zapewnianie wpływów do budżetu państwa i tworzenie nowych miejsc pracy – mówi ekspertka.
Wiceprezesowi Naczelnej Izby Aptekarskiej Markowi Tomkówowi znacznie bliżej do tego ostatniego stanowiska. – Przecież to z podatków są opłacane tańsze leki, refundacja kosztów leczenia i leki dla seniorów – przypomina Tomków. Jego zdaniem w sytuacji, gdy sieci apteczne odpowiadają już za ponad połowę detalicznej sprzedaży leków w Polsce, a udział ten cały czas rośnie, należałoby od nich oczekiwać przejęcia zobowiązań podatkowych, które dotychczas lojalnie płacili drobni aptekarze.
– Przedstawione przez państwa dane są właściwe. Ale nie można wnioskować na podstawie jednej tylko spółki o wynikach całej grupy kapitałowej – podkreśla Michał Daniel John, wiceprezes zarządu Dr.Max. I podkreśla, że w ramach całej grupy jest ponad 50 spółek, a mały zysk jednej może wynikać z tego, że ona inwestuje, modernizuje i się rozwija. Część z nich zarabia, część traci, co nie powinno nikogo dziwić.
Niektórych jednak dziwi – tym bardziej że przeanalizowaliśmy sytuację nie małych spółek zależnych, lecz tych największych w ramach grup. Minister Henryk Kowalczyk, szef Stałego Komitetu Rady Ministrów, w rozmowie z DGP podkreśla, że sytuacja gdy największe podmioty na rynku nie płacą CIT-u, jest nienormalna. – Optymalizacja podatkowa rzeczywiście jest legalna, chyba że polega na budowaniu przez firmy fałszywych kosztów. Organy państwa powinny sprawdzić, jak jest w tym przypadku – deklaruje minister Kowalczyk. I wskazuje, że służyć temu powinno obowiązujące od lipca w ordynacji podatkowej nowe rozwiązanie: klauzula przeciwko unikaniu opodatkowania. Ma ona uniemożliwić przedsiębiorcom dokonywanie sztucznych oraz niemających uzasadnienia gospodarczego czynności, za pomocą których próbują omijać przepisy i osiągać tym samym korzyści podatkowe. Organy podatkowe na podstawie nowych regulacji będą mogły zakwestionować czynności podjęte przez podatnika i określić należny podatek we właściwej wysokości.
Wątpliwości co do działalności sieci aptecznych ma także poseł PiS Adam Abramowicz, odpowiedzialny w partii za projekty na rzecz sektora MSP. – Niemożliwe, żeby firmy prowadziły działalność charytatywną. Biznes może przez dwa czy trzy lata przynosić straty, ale nie ciągle – spostrzega poseł Abramowicz. W jego ocenie przypadek sieci aptecznych jest kalką sytuacji na rynku handlu detalicznego. – Tam na 30 mld zł CIT zagraniczne sieci płacą zaledwie 10 proc. Najwięksi poszli dalej i nie płacą w ogóle. Smutne – konkluduje parlamentarzysta. I proponuje konkretne rozwiązanie. Jego zdaniem gdyby wprowadzić zryczałtowany podatek dochodowy, którego nie można by optymalizować, problemu by nie było.
A co na to PharmaNET? Prezes związku Marcin Piskorski przekonuje, że sieci apteczne to w wielu przypadkach polscy przedsiębiorcy. To nad Wisłą zarejestrowane są spółki prawa handlowego, to tutaj zatrudniani są polscy obywatele. Piskorski podkreśla, że łącznie wszystkie sieci apteczne dają zatrudnienie około 10 tys. farmaceutów i 20 tys. techników farmaceutycznych. A także, jak nas zapewnia prezes PharmaNET-u, płacą wszelkie należne podatki.
Dane dotyczące wywiązywania się poszczególnych firm aptecznych z obowiązków podatkowych mogą mieć wpływ na kształt zapowiadanej od kilku miesięcy nowelizacji prawa farmaceutycznego. Przypomnijmy, że jednym z pomysłów rządu jest wprowadzenie zasady „apteka dla aptekarza”. Polegałaby ona na tym, że właścicielem co najmniej 51 proc. udziałów w aptece musiałby być farmaceuta. To rozwiązanie popierają mały biznes oraz Naczelna Izba Aptekarska, lecz stanowczo przeciwko niemu protestują właśnie sieci apteczne. Samorząd aptekarski przekonuje jednak, że bez tej reformy polskie aptekarstwo upadnie. Z szacunków NIA oraz resortu zdrowia wynika bowiem, że zakładając utrzymanie się tendencji przejmowania polskich indywidualnych aptek przez sieci, ostatnia placówka należąca do indywidualnego polskiego farmaceuty zostanie zamknięta w 2022 r. Pozostaną same sieci.