Zarobią producenci kas, a tradycyjny handel splajtuje. Tak organizacje biznesowe oceniają plany Ministerstwa Rozwoju dotyczące nowych urządzeń, które miałyby automatycznie, przez internet, łączyć się z fiskusem.
Problemem są duże koszty, na jakie – zdaniem handlowców – naraża ich projekt rozporządzenia Ministerstwa Rozwoju z 18 sierpnia br. w sprawie kryteriów i warunków technicznych, którym muszą odpowiadać kasy rejestrujące (opisywaliśmy go już szeroko w DGP nr 161/2016).
Wynika z niego, że choć sprzedawcy nadal będą mogli wydawać klientom paragony papierowe, to już od początku 2018 r. powinni posiadać nowe kasy przystosowane do przesyłania ewidencji online bezpośrednio do fiskusa.
Koszty wymiany kas rejestrujących / Dziennik Gazeta Prawna
Docelowo też, jak deklarowało wcześniej Ministerstwo Finansów, ewidencja z kas fiskalnych będzie powiązana ze strukturami logicznymi jednolitego pliku kontrolnego (JPK).
Resort rozwoju wskazał, że podobne kroki w krajach naszego regionu (Węgry, Słowenia) przyniosły tamtejszemu fiskusowi ogromne, dodatkowe wpływy.
Niewykluczone jednak, że projekt, który obecnie jest konsultowany, ulegnie daleko idącym zmianom.
Za duży koszt
– Handlowcy będą musieli ponieść miliardowe koszty – komentuje Waldemar Nowakowski, prezes Polskiej Izby Handlu. Organizacja nie kryje swojego krytycyzmu wobec planów MR i nie wyklucza długiej batalii o złagodzenie nowych wymogów.
– W innym przypadku, zgodnie z naszymi szacunkami, polscy przedsiębiorcy wydadzą około 4 mld zł na samą tylko wymianę kas. Ciężar ten w największym stopniu odczują małe firmy, a nie największe sieci wielkopowierzchniowe czy dyskonty. Te bowiem albo stać na taki wydatek, albo już wcześniej wymieniły kasy – podkreśla prezes Nowakowski.
Uważa, że choć intencje MR są szczytne, to projekt w obecnym kształcie jest atakiem na tradycyjny handel. Bo proponowane zmiany najdotkliwiej uderzą właśnie w małe firmy. – Dla nich kupno nowego urządzenia za około 2 tys. zł, a także wydatki na jego późniejszą obsługę i zapewnienie bezpieczeństwa, mogą okazać się zbyt wysokie – komentuje ekspert PIH.
Podobnego zdania jest Przemysław Pruszyński, doradca podatkowy i ekspert Konfederacji Lewiatan. – Dla przedsiębiorcy, który dopiero zaczyna biznes i zarabia 2000 zł miesięcznie, kolejny wydatek rzędu 1500 zł może się okazać sporym obciążeniem – twierdzi.
Rozłożone w czasie
Mniej krytycznie ocenia projekt Karol Stec z Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. W jego opinii przed rozwiązaniami zaproponowanymi przez MR nie ma ucieczki. – Cyfryzacja rozliczeń jest nieunikniona, a postulowane rozwiązania są krokiem w nowoczesność, podobnym do tego, który wykonały już inne kraje UE – podkreśla.
Za kluczowe uważa natomiast to, aby zmiany były ewolucyjne. – Zarówno proces unowocześniania kas, jak i związane z nim koszty powinny być rozłożone w czasie, bo wejście w życie nowych obowiązków już od 2018 r. narazi na zbyt duże obciążenia finansowe, szczególnie małe firmy – wskazuje ekspert.
Stopniową wymianę kas postuluje także Przemysław Pruszyński. – Obecne na rynku urządzenia powinny działać w niezmienionej formie do czasu, aż wygaśnie im homologacja. Zważywszy, że trwa ona zwykle 2 do 4 lat, nie byłoby to dużo dłużej niż półtora roku, które przewiduje obecnie ministerstwo – twierdzi.
Problematyczna ulga
Na inną trudność zwraca uwagę Łukasz Warmiński, doradca podatkowy i partner w WTA Warmiński Tax Attorneys. Generalnie chwali pomysł MR, bo uważa go za krok w nowoczesność. Nie neguje jednak, że jest problem kosztów w małym biznesie. – Pomóc mógłby np. ustawodawca rozszerzając zakres ulgi na zakup kasy fiskalnej – wskazuje ekspert. Zgodnie z art. 111 ust. 4 ustawy o VAT podatnik może w ten sposób odzyskać nawet 90 proc. poniesionych wydatków (ale nie więcej niż 700 zł).
Fiskus stoi jednak na stanowisku, że preferencja przysługuje tylko przy zakupie pierwszej kasy, a nie np. jej późniejszej wymianie. – Handlowcy poniosą więc ogromny koszt i jeśli nie zostaną zmienione przepisy, nie mają większej szansy na jego refundację – podsumowuje Łukasz Warmiński.
Zdaniem Przemysława Pruszyńskiego firmom pomogłaby nawet okrojona ulga, np. 50 proc. zwrotu wydatków z tytułu wymiany kasy na nowszy model.
Wkroczy nowoczesność
Do tego dochodzą koszty związane z internetem. Wacław Szary, prezes firmy informatycznej Opteam, zwraca jednak uwagę, że korzystanie z sieci wcale nie musi być obowiązkowe. Nowe kasy fiskalne mogą być bowiem wyposażone w rozwiązania techniczne uniezależniające możliwość ich instalacji od dostępności internetu w danej placówce handlowej. – Rozwiązaniem może być poniesienie dodatkowego kosztu na zakup karty SIM i korzystanie z pakietowej transmisji danych. To wszystko wiąże się wprawdzie z wydatkami, ale warto je ponieść – uważa ekspert.

OPINIA: Sławomir Sadocha, doradca podatkowy

Nowy obowiązek budzi wątpliwości konstytucyjne

Planowana rewolucja w kasach fiskalnych może kolidować z konstytucją. Zwróćmy uwagę, że dwa lata temu w marcu wszedł w życie obowiązek zainstalowania kas fiskalnych przez prawników i lekarzy. Wiązało się to z obowiązkiem poniesienia wydatków na zakup kas rejestrujących, które do dziś dobrze działają. Obywatele mają więc prawo oczekiwać, biorąc pod uwagę zasadę pewności stosowania prawa, że państwo nie zmieni zdania i nie uzna za bez znaczenia to, że już raz wykonali oni obowiązek podatkowy.
Ponadto władza, planując nakładanie nowych obciążeń, musi brać pod uwagę konstytucyjną zasadę proporcjonalności. Mam wątpliwości, czy wprowadzenie kas online spowoduje likwidację szarej strefy, bo w niewielkim stopniu dotyczy ona grupy podatników objętych obowiązkiem ewidencjowania obrotu w ten sposób. Trybunał Konstytucyjny w swoim orzecznictwie wymaga, aby dana regulacja była niezbędna dla ochrony interesu publicznego oraz stawia pytanie, czy efekty tej regulacji pozostają w proporcji do ciężarów nakładanych na obywatela. Kwota 4 mld zł oszacowana przez PIH jest ogromna. Mam więc poważne zastrzeżenia, czy ciężar, jaki będzie musiało ponieść środowisko gospodarcze, pozwoli uszczelnić system fiskalny, a zatem, czy będzie on zgodny z zasadą proporcjonalności. Not. ŁZ