Minister finansów woli prostować sprzeczne interpretacje indywidualne niż wydawać ogólne. Dla podatników jest to nawet korzystniejsze, a mimo to często domagają się od szefa resortu jednolitego stanowiska.
W latach 2007–2015 minister wydał zaledwie 82 takich stanowisk, a od początku tego roku trzy, z czego tylko jedno na wniosek podatnika. Dla porównania tylko w I kwartale 2016 r. wydano 9339 interpretacji indywidualnych. Tendencja ta może się wkrótce zmienić, bo od tego roku wnioski o interpretacje indywidualne nie są już rozpatrywane, jeżeli przedstawiane w nich zdarzenia są zbliżone do tych, które były już przedmiotem interpretacji ogólnej (art. 14b par. 5a ordynacji podatkowej).
Pozostaje pytanie, dlaczego interpretacji ogólnych jest tak mało? Zdania są podzielone. Radca prawny Rafał Bucholski z Katedry Prawa Administracyjnego i Finansowego Uniwersytetu Zielonogórskiego twierdzi, że wszystkie nieprawidłowości są najczęściej korygowane na etapie interpretacji indywidualnych. Podkreśla też, że wymogi złożenia wniosku o wydanie interpretacji ogólnej są zbyt restrykcyjne. Radca prawny Grzegorz Maślanko z Grant Thornton podkreśla natomiast, że wydanie interpretacji ogólnej wcale nie musi być ministrowi na rękę. – Oznacza bowiem przyznanie się do istnienia rozbieżności w stosowaniu prawa – twierdzi ekspert.
Interpretacje ogólne / Dziennik Gazeta Prawna
Minister powinien wydawać interpretacje ogólne w razie rozbieżności w stosowaniu prawa przez organy podatkowe w takich samych stanach faktycznych lub zdarzeniach przyszłych (art. 14a par. 2 pkt 2 ordynacji).
– W przypadku takiej niejednolitości minister może obrać dwie drogi. Pierwszą jest zmiana wadliwej interpretacji indywidualnej w trybie art. 14e. Drugą jest właśnie wydanie interpretacji ogólnej – tłumaczy Grzegorz Maślanko.
Minister częściej korzysta z tej pierwszej możliwości i odmawia udzielenia interpretacji ogólnej, tłumacząc, że nie zachodzi już przesłanka o zaistnieniu rozbieżności w stosowaniu prawa.
Ogólnej nie zaskarżysz
Dla podatników może to być wbrew pozorom korzystniejsze, bo otrzymaną interpretację indywidualną mogą zaskarżyć do sądu, a ogólnej już nie.
Rafał Bucholski dodaje, że interpretacja indywidualna, inaczej niż ogólna, pozwala też podatnikowi przedstawić własne stanowisko.
– Jeżeli organ w ciągu trzech miesięcy nie odniesie się do poglądu wnioskodawcy, to przyjmuje się, że jest on prawidłowy i wiążący – zwraca uwagę radca prawny.
– We wniosku o wydanie interpretacji ogólnej nie ma nawet rubryki, w której można by było wpisać swoje stanowisko – podkreśliła sędzia Aneta Trochim-Tuchorska w ustnym uzasadnieniu wyroku WSA w Warszawie (sygn. akt III Sa/Wa 1348/15).
Ochrona przed konkurencją
Dlaczego więc mimo to podatnicy występują o interpretacje ogólne? Otóż rozbieżne stanowiska organów mogą rzutować na biznes.
Występując o interpretację ogólną, podatnik liczy na ujednolicenie poglądów organów w sprawie np. stawki podatkowej na dany towar lub usługę. Tak było w przypadku przedsiębiorcy z Raciszyna, który stosując stawkę 23 proc. na kredę nawozową granulowaną, przegrywał z konkurencją, która sprzedawała ten sam wyrób ze stawką 8 proc. Konkurenci powoływali się na uzyskane interpretacje indywidualne.
Przedsiębiorca domagał się od ministra interpretacji ogólnej, a jego odmowę zaskarżył nawet do sądu. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie oddalił jednak jego skargę (wyrok z 28 kwietnia br., sygn. akt III SA/Wa 1348/15), bo do tego czasu minister sprostował błędne interpretacje. Uznał, że nie było więc potrzeby wydawania interpretacji ogólnej, a sąd się z nim zgodził.
Z tą samą argumentacją spotkała się Naczelna Izba Pielęgniarek i Położnych w Łodzi, która 5 listopada 2015 r. przegrała sprawę przed NSA (sygn. akt II FSK 2253/13). Ubiegała się o ostateczne rozwianie wątpliwości dotyczących zwolnienia przewidzianego dla podatników, których celem statutowym jest m.in. działalność polegająca na ochronie zdrowia (art. 17 ust. 1 ustawy o CIT). Wskazywała przy tym na dwie odmienne interpretacje indywidualne wydane w tym samym roku. W jednej organy uznały, że zwolnienie przysługuje pod warunkiem, że cel ten wynika wprost ze statutu danej organizacji. Z drugiej wynikało, że statut nie jest obowiązkowy, bo wystarczy, aby cele statutowe wynikały z prawa lub aktów wewnętrznego funkcjonowania.
Minister finansów uznał, że zgodne z prawem jest to drugie stanowisko, a pierwsze sprostował. Nie wydał natomiast interpretacji ogólnej, na co liczyły pielęgniarki. Odmowę zaskarżyły więc do sądu, ale NSA uznał, że po skorygowaniu przez ministra nie ma już niejednolitości w stosowaniu przepisów prawa.