Nieraz dane mi było słuchać narzekań osób, które na co dzień nie zajmują się podatkami, że przepisy dotyczące takich obciążeń są skomplikowane, niejasne, pełne odesłań, a nawet pojęć, które niewiele im mówią.
Radosław Kowalski, doradca podatkowy / Dziennik Gazeta Prawna
Najwyraźniej prawodawca postanowił kolejny raz udowodnić podatnikom, że nigdy nie jest tak źle, aby gorzej być nie mogło. Wystarczy bowiem pochylić się nad projektem ustawy o zmianie ordynacji podatkowej (na stronach www.rcl.gov.pl możemy się zapoznać z jego kolejną wersją), by stwierdzić, że rok 2016 w obszarze podatków zapowiada się niezwykle interesująco. Wszystko wskazuje na to, że przyjdzie się nam zaznajomić z pojęciem sztucznego działania podatkowego, czynnością odpowiednią czy z nadużyciem prawa.
Najwyraźniej autorzy projektu nowelizacji ordynacji podatkowej odkryli w sobie nowe pokłady talentów literackich i postanowili wznieść się ponad przeciętność legislacyjną. Próbują bowiem ufundować nam rozrywkę intelektualną przy analizie przepisów i odnoszeniu jej do naszej sytuacji. Ot, taki fiskalny kalambur.
Bo jak się mają dzisiejsze przyziemne zapisy dotyczące np. celowości kosztów do tak wykwintnego i przemyślanego określenia, jakim ma być chociażby sztuczne działanie? Ale, ale, przecież ustawodawca spieszy nam z pomocą i przeciwstawia owemu sztucznemu działaniu „czynności odpowiednie”, czyli „rozsądne”.
Hola, hola: znaj proporcją, mocium panie – że sam tak się zganię i poskromię zapędy krytykanta.
Przecież jeżeli nie będziemy mogli sobie poradzić z taką literaturą rodem z Wiejskiej, obawiając się ewentualnych zarzutów, że działamy sztucznie, będziemy mogli się zwrócić do ministra finansów z wnioskiem o opinię zabezpieczającą. I nie chodzi tutaj o zwykłą przyziemną interpretację indywidualną za liche 40 zł, lecz o porządną usługę, za którą zapłacimy równie porządną kwotę: 20 tys. zł! Podatnik zapłaci, podatnik doceni, a nie będzie się zwracał z wnioskiem o opinię przy byle wątpliwościach.
No, ale przepisy dotyczące klauzul przeciwko unikaniu opodatkowania będą miały zastosowanie, dopiero gdy korzyść przekroczy w okresie rozliczeniowym 100 tys. zł, czyli na biednych nie trafi...
Tak przy okazji, w przypadku VAT działania nie będą podejmowane w celu osiągnięcia korzyści podatkowej, w tym podatku może wystąpić „nadużycie prawa”.
Oj, ciekawie się zapowiada, a przecież jeszcze przed nami chociażby zapowiadana nowelizacja ustawy o VAT (bo chyba całkiem nowa ustawa jednak nie w tym roku), jednostki samorządu terytorialnego czeka scalenie podatkowe w VAT.
Te ostatnie mają mieć swoje fiskalne pięć minut za sprawą przygotowywanej właśnie specustawy (będącej konsekwencją wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE z 29 września 2015 r. w sprawie C-276/14).
Szczęśliwie prawodawca proponuje wydłużenie terminu na realizację scalenia gminy i jej jednostek do końca 2016 r. (co zostało już zakomunikowane przez ministerstwo). Istotnie, nierozsądny był pomysł poprzedniego ministra, by czas na połączenie dać do połowy 2016 r. Niby VAT to danina miesięczna/kwartalna, ale zdecydowanie bardziej racjonalne jest umożliwienie powiązania scalenia z zakończeniem roku.
Wiele można o tej specustawie powiedzieć i napisać. Trochę złego, trochę dobrego. Mnie nie podoba się restrykcyjne ograniczenie terminowe dotyczące praw do korekty i odzyskania nieodliczonego VAT czy obowiązek poinformowania organu, że dokonana korekta jest powiązana z wyrokiem TSUE w sprawie statusu jednostek budżetowych gminy.
Czyżby chodziło o to, by organy miały wiedzę, których podatników skontrolować w tym zakresie, czy może chodzi tylko o takie wrażenie, by zniechęcić gminy do tego rodzaju korekt?