Komentarz tygodnia
Nowelizacja ustawy o PIT wprowadza 70-procentowy podatek m.in. od zbyt wysokich – zdaniem posłów i senatorów – odpraw i odszkodowań przyznawanych na podstawie przepisów o zakazie konkurencji. Ideę tego rozwiązania tłumaczył w miniony czwartek senator sprawozdawca Krzysztof Mróz (PiS): „Chcemy ukrócić pewną patologię, która jest w spółkach Skarbu Państwa, polegającą na zawieraniu umów o zakazie konkurencji czy umów przewidujących odprawy, może nawet bardziej dotyczy to odpraw rzędu nawet kilkuset tysięcy złotych”.
Ideę podchwycił senator Grzegorz Napieralski (PO): „Wiemy, że niesprawiedliwość społeczna polegała na tym, że prezesi zarabiali olbrzymie pieniądze, a pracownicy zarabiali, no, mówiąc szczerze, po sto razy mniej niż oni”.
I nagle ktoś (konkretnie senator Przemysław Termiński, PO) przytomnie zauważył, że nowelizacja nie będzie tylko dotyczyć prezesów. W zakresie dotyczącym odszkodowań za zakaz konkurencji ma mieć zastosowanie do wszystkich umów o pracę lub umów o świadczenie usług. Niekoniecznie usług zarządzania. Co więcej, nie zawiera żadnego progu minimalnego. „To paradoksalnie oznacza, że gdy spółka Skarbu Państwa zatrudni sekretarkę za 2 tysiące zł i wpisze jej 24-miesięczny zakaz konkurencji z tego powodu, że może wynieść jakieś tajemnice, to te 2 tys. zł będą również objęte 70-proc. stawką podatku” – zwrócił uwagę obecnych senator Termiński. I dodał: – Obłożenie 70-proc. podatkiem kogoś, kto zarabia 2 tysiące zł, w mojej ocenie nie bardzo realizuje cel społeczny”.
Pomysł obłożenia 70-proc. PIT sekretarek nie zaskoczył senatora Jana Rulewskiego (PO): „Tak jest, sekretarka może naruszyć zasady konkurencji, zniszczyć przedsiębiorcę” – przekonywał. I zaraz opowiedział, jak to sekretarka odjechała od właściciela z bazą danych osób ubezpieczonych (tych, które on ubezpieczał), założyła swoją firmę i naruszyła zasadę konkurencji. Przy okazji senator przypomniał też sobie o konstruktorach. „Zwykły konstruktor może więcej wynieść niż kiepski menedżer albo nawet dobry menedżer” – tłumaczył.
Zapewne dyskusja rozwinęłaby się na dobre i padłyby nazwy kolejnych zawodów, gdyby nie przywołujący do porządku głos senatora Jana Dobrzyńskiego (PiS): „My nie mówimy o sekretarkach i konstruktorach, bo ja nie słyszałem, żeby takie osoby brały milionowe odprawy. My mówimy po prostu o nieudolnych menedżerach, nieudolnych zarządach. I chcę panu powiedzieć, że gdyby nie ci zdolni konstruktorzy, gdyby nie te mądre sekretarki i inni pracownicy, to te firmy, te wszystkie przedsiębiorstwa tonęłyby w długach, byłyby w bardzo złej kondycji”.
Dobrze, że ktoś upomniał się o sekretarki. Szkoda, że tak późno i bezskutecznie.