Choć na wprowadzeniu niższej, 15-proc. stawki skorzysta ponad 90 proc. podatników, nie musi dojść do załamania dochodów do budżetu z tego podatku
Około 393 tys. firm zapłaci niższy, 15-proc. CIT – wynika z danych resortu finansów. To ponad 90 proc. wszystkich rozliczających się z tego podatku. Tak duża grupa przedsiębiorców płacących podatek dochodowy od osób prawnych miała w 2014 r. przychód nie większy niż 5 mln zł – czyli w przybliżeniu równowartość 1,2 mln euro. To próg obrotów, poniżej którego podatnik miałby prawo do niższej, 15-proc. stawki CIT – zakłada projekt zmian w ustawie o CIT przygotowany przez Prawo i Sprawiedliwość.
Jarosław Neneman, ustępujący wiceminister finansów, mówi DGP, że jeśli nawet nastąpi spadek wpływów z podatku przez niższą stawkę, to nie powinien być on znaczący. – Większość wpływów z CIT pochodzi od podatników z największymi dochodami. Te 10 proc. największych wypracowuje ponad 80 proc. – twierdzi.
Z danych udostępnionych przez resort wynika, że 10 proc. największych podatników wypracowało w 2014 r. przychód rzędu 4,8 bln zł. To aż 96 proc. przychodów wypracowanych przez wszystkich „citowców”.
Z projektem PiS jest jednak problem, bo oprócz niższej stawki zakłada on także wprowadzenie ulg inwestycyjnych. I jednocześnie zwiększenie wpływów z tego podatku z ok. 30 mld zł w tym roku do 35,5 mld zł w roku przyszłym.
Rafał Ciołek, doradca podatkowy w polskim oddziale KPMG, zwraca uwagę, że w projekcie nie ma zbyt wielu rozwiązań, których wprowadzenie wprost mogłoby zwiększać dochody budżetowe z CIT. – W uzasadnieniu do projektu zakłada się wzrost dochodów z CIT do 35 mld zł. Ale oprócz nowego podatku od wyjścia (opodatkowania sprzedaży składników majątku, w wyniku której zmniejsza się podatek w porównaniu z poprzednim rokiem – red.) nie zawiera on mechanizmów, które mogłyby zwiększyć te wpływy. Zakłada wyższą ściągalność, nie przewiduje zaś wprowadzenia dodatkowych instrumentów, które mogłyby zrekompensować skutki wprowadzenia niższej stawki – ocenia Rafał Ciołek.
Według doradcy KPMG niższa stawka mogłaby się przekładać na wzrost dochodów pod warunkiem, że spowodowałaby ujawnianie się podmiotów dziś działających w szarej strefie. – Musielibyśmy jednak przyjąć założenie, że w podatku CIT jest duża szara strefa, duża grupa firm-osób prawnych, które nie deklarują dochodu do opodatkowania, natomiast przy 15-proc. stawce zaczną to robić. Wydaje się to mało prawdopodobne w przypadku podatników CIT, bo trudno sobie wyobrazić, by istniały spółki niewywiązujące się z żadnych obowiązków informacyjnych – przekonuje Ciołek.
Dodaje, że możliwy jest scenariusz, w którym podatnicy prowadzący dziś działalność gospodarczą jako osoby fizyczne rozliczające się z liniowego 19-proc. PIT mogą zakładać spółki, by płacić niższy 15-proc. CIT. – Z tego punktu widzenia postulaty biznesu, by równolegle dokonać też obniżki PIT dla przedsiębiorców, wydają się słuszne, to zapewniałoby równe szanse dla prowadzących działalność gospodarczą. Z perspektywy budżetu zmiana formy prowadzenia działalności niewiele jednak wnosi, bo przybędzie podatników CIT i być może dochody z tego podatku dzięki temu wzrosną, ale ubędzie podatników w PIT, z którego wpływy spadną – mówi ekspert KPMG.
W migrację podatników nie wierzy Sławomir Krempa z firmy doradczej PwC. – Nie wydaje mi się, żeby to przyniosło taki skutek. Prowadzący działalność gospodarczą jako osoba fizyczna i uzyskujący obrót do 1,2 mln euro rocznie może płacić liniowy 19-proc. PIT. Zakładając spółkę i przechodząc na CIT, będzie płacił 15 proc. podatku od dochodów tej spółki – ale jeśli zechce sam na tym zarobić, będzie musiał wypłacić sobie dywidendę, od której też zapłaci 19-proc. podatek – tłumaczy.
Jego zdaniem teoretycznie wprowadzenie niższej stawki może spowodować ucieczkę przed wyższym podatkiem wśród samych „citowców”: podatnicy z wysokimi dochodami mogliby np. dzielić swoje przedsiębiorstwa na kilka podmiotów, z których każde miałoby obroty poniżej 1,2 mln euro rocznie.
– Ale raczej nie będzie to opłacalne. Przedsiębiorca musiałby ponieść koszty administracyjne, do tego narażałby się na zarzut stosowania cen transferowych. A uzyskana korzyść nie byłaby duża. W przypadku firmy, która obecnie ma przychody równe 1,2 mln euro rocznie i 20-proc. dochodowość, podzielenie jej na dwa podmioty dałoby około 40 tys. zł zysku. To nie jest dużo przy takiej skali działalności, dla której warto by to robić – wskazuje Sławomir Krempa.
Dodaje, że pomysł wprowadzenia niższej stawki w CIT nie jest zły, progresja w podatku od firm działa już w innych krajach, pytanie tylko, czy nie odbije się to negatywnie na dochodach budżetu i czy ściślejsza kontrola nad cenami transferowymi będzie w stanie to zniwelować. Bo to właśnie ona ma być głównym sposobem na wzrost wpływów z CIT.
– Poza tym samo wprowadzenie niskiej stawki też niekoniecznie musi automatycznie powodować spadek wpływów z CIT. Wiele zależy od tego, jak będzie się rozwijała nasza gospodarka i jakie wyniki będą miały przedsiębiorstwa – podkreśla Krempa. ©?