Sądy zgodnie z konstytucją mają stać na straży legalizmu, czyli zgodności działań administracji z prawem, a nie zajmować się oceną urzędowych poglądów - mówi Profesor Witold Modzelewski, prezes Instytutu Studiów Podatkowych, współautor projektu nowej ustawy o VAT, członek Narodowej Rady Rozwoju.
W projekcie nowej ustawy o VAT znalazła się propozycja, by podatnicy nie mogli występować o wydanie interpretacji indywidualnych w sprawach VAT, z wyjątkiem identyfikacji towarów i usług. Czy jest pan autorem tego pomysłu?
Nie jest tajemnicą, że uczestniczyłem w tworzeniu koncepcji nowej ustawy już w 2012 r., choć sądzę, że wyrażam tu pogląd tych, którzy już dawno pogubili się w urzędniczym gadulstwie. To ponad dwieście tysięcy interpretacji, czyli milion stron tekstu. Tego nie da się przeczytać.
W jednej z wypowiedzi napisał pan: „trzeba uchylić w całości i bez reszty obecne przepisy ordynacji podatkowej, które dotyczą wydawania interpretacji urzędowych”. Czy chce pan likwidacji wszystkich interpretacji?
Interpretacje indywidualne są dziś patologią polskiego prawa podatkowego i jednym z głównych czynników destrukcji systemu podatkowego. Trzeba jednak odróżnić interpretacje ogólne, których jest niewiele i nie należy ich likwidować, od kilkuset tysięcy interpretacji indywidualnych, które już dawno wyeliminowały faktyczne stosowanie prawa podatkowego. Mamy do czynienia z urzędniczym gadulstwem, które pretenduje do rangi obowiązującego prawa. Nie mają znaczenia przepisy podatkowe, ale to, co na ich temat sądzi urzędnik, który narzuca poglądy, mimo że mogą one nie mieć merytorycznego uzasadnienia: po prostu są inne niż podatnika, a władza jest przecież w rękach organów.
Czy zatem likwidacja interpretacji indywidualnych w sprawach VAT to pierwszy krok do likwidacji ich w ogóle?
Komisja kodyfikacyjna w założeniach do projektu nowej ordynacji pozostawiła możliwość wydawania interpretacji, a rząd te założenia przyjął. Natomiast nie ma jeszcze nowego rządu i ministra finansów. Dlatego trudno przewidywać, jakie będzie stanowisko resortu i rządu po tych zmianach.
Co się stanie z interpretacjami, które już są?
Zgodnie z obecną ordynacją podatkową każdy nowy przepis eliminuje z obrotu dotychczas wydane interpretacje dotyczące uchylonego lub zmienionego przepisu prawnego. Niezależnie od tego, czy w nowej ustawie o VAT (tak jak w każdej nowej ustawie) będzie przepis wyłączający możliwość uzyskania interpretacji indywidualnych w sprawach tego podatku, wraz z nią odejdą w niebyt poglądy dotyczące stosowania dotychczasowych przepisów, bo ich już nie ma. Taki będzie skutek z mocy prawa. Chcąc naprawić relacje między obywatelem a władzą, należy szanować prawo, a nie dawać pierwszeństwo poglądom jednej ze stron, która i tak ma wielką przewagę nad obywatelem.
Obecnie prawo podatkowe ma jednak znaczenie. Na nim opierają się – jak sam pan mówi – poglądy urzędników wydających interpretacje indywidualne.
Nie zgadzam się. Obecnie znaczenie ma urzędniczy pogląd wyrażony w interpretacji i ewentualnie kolejny pogląd prawny sądu administracyjnego. Poglądy obywatela nie mają natomiast żadnego znaczenia. Musimy dojść do sytuacji, w której władza wykonawcza i sądownicza będzie szanować poglądy prawne obywatela. Tylko wtedy zrealizujemy konstytucyjną zasadę pewności prawa oraz równości wobec prawa.
Czy jeśli zlikwidujemy interpretacje, to nie przeniesiemy sporów z poziomu organów podatkowych na poziom sądów administracyjnych?
A czy setki tysięcy interpretacji urzędowych zwiększyły czy też zmniejszyły liczbę sporów? Dziś kłócimy się głównie o poglądy, a nie o treść przepisów. Trzeba więc przywrócić prymat stanowionego prawa podatkowego. Jeżeli organy podatkowe i sądy nie będą szanowały treści przepisów, to niezależnie od tego, czy pozostawimy interpretacje, obecny stan nie ulegnie zmianie. To, co się działo od 2007 r. (kiedy wprowadzono interpretacje indywidualne), jest tylko zewnętrzną postacią czegoś znacznie groźniejszego – braku szacunku dla stanowionego prawa. Dziś pojawiają się opinie, że sądy przejęły jakąś kuratelę nad nieudolnym ustawodawcą i zaczęły go poprawiać. To świadczy o tym, że ktoś rości sobie prawo do poprawiania ustawodawcy, mimo że nikt mu takiego uprawnienia nie dał. Zapadają jakieś prawotwórcze wyroki, co jest absurdem. Ustawodawca może uchwalić przepisy prawa, a później inny podmiot może je poprawiać. W takiej sytuacji nie ma już prawa. Powinniśmy wrócić do zasady bezpośredniości stosowania przepisów. Władza ma do obywatela mówić przepisem prawa, a nie urzędowym gadulstwem.
Widzi pan miejsce dla sądów?
Sądy zgodnie z konstytucją mają stać na straży legalizmu, czyli zgodności działań administracji z prawem, a nie zajmować się oceną urzędowych poglądów lub poprawianiem ustawodawcy. To jest chore, bo za wyrażanie poglądów sprzecznych z urzędowymi wierzeniami ludzie siedzą w więzieniu, a budżet otrzymuje coraz mniej pieniędzy. Czas z tym skończyć.