W Sądzie Okręgowym w Świdnicy zapadł być może najważniejszy w 2015 r. wyrok dla budżetu. Przedsiębiorcom, którym zarekwirowano maszyny do gier, pieniądze się nie należą
Jacek Kapica wiceminister finansów / Dziennik Gazeta Prawna
Dziennik Gazeta Prawna
W świdnickim sądzie spotkali się wybitni adwokaci z czołowymi radcami Prokuratorii Generalnej, a za stołem sędziowskim siedział jeden z najlepszych polskich sędziów Jacek Szerer. Wartość sporu oscylowała zaś wokół 100 tys. zł. Skąd więc takie zainteresowanie elit prawniczych? Sprawa dotyczyła bowiem ewentualnych odszkodowań za konfiskatę automatów do gier, których dokonano na podstawie nienotyfikowanej ustawy o grach hazardowych. Gdyby biznes wygrał tę walkę, można by się spodziewać lawiny pozwów.
Większość sądów od pewnego czasu nie ma wątpliwości: Polska naruszyła procedurę, nie przesyłając do Komisji Europejskiej ustawy uchwalanej w pośpiechu tuż po wybuchu afery hazardowej. Wątpliwości dotyczą tego, jakie są konsekwencje braku notyfikacji. Coraz popularniejszy jest pogląd, że nie można mówić o odpowiedzialności karnej oraz karnoskarbowej przedsiębiorców. Ale do tej pory niejasne było, czy przypadkiem nie należy uznać przepisów ustawy hazardowej – w związku z brakiem ich notyfikacji – za nieistniejące. Wtedy zaś przedsiębiorcom, których pozbawiono i automatów, i możliwości czerpania z nich zysku, przysługiwałyby odszkodowania.
Świdnicki sąd uznał jednak, że odszkodowania się nie należą. Jak stwierdzono, doszło do naruszenia procedury, ale zarazem wprowadzenie ograniczeń nie było bezprawne, gdyż uzasadniał to państwowy interes. Resort finansów tłumaczył bowiem, że ograniczenie możliwości gry na automatach jedynie do kasyn ma się przysłużyć zdrowiu publicznemu.
– Sąd Okręgowy w Świdnicy orzekł prawidłowo. Przedsiębiorcom przysługuje wyłącznie skarga do Trybunału Sprawiedliwości UE przeciwko Polsce – komentuje Jacek Świeca, partner zarządzający w kancelarii Świeca i Wspólnicy.
Jego zdaniem jednak jak najbardziej można mówić o bezprawności działania organów celnych, gdyż opierały się one m.in. na unijnej dyrektywie 98/34, której postanowienia zostały przez Polskę ewidentnie naruszone. – Nie znam jeszcze uzasadnienia, ale podstawą tego orzeczenia powinien być raczej brak możliwości orzekania precedensowego – wskazuje mec. Świeca.
Adwokat Dawid Korczyński twierdzi jednak, że polskie sądy powinny zasądzać odszkodowania. Podkreśla, że tak jak w wyroku z 11 czerwca 2015 r. w sprawie C-98/14 Berlington Hungary TSUE uznał, że celem art. 8 i 9 dyrektywy 98/34 nie jest przyznanie jednostkom praw, a zatem ich naruszenie przez państwo członkowskie nie rodzi dla jednostek prawa do uzyskania ze strony tego państwa członkowskiego naprawienia szkody, tak poprzestanie wyłącznie na tym fragmencie orzeczenia wypacza sens przedstawionego przez trybunał poglądu.
– O ile naruszenie obowiązku notyfikacji nie prowadzi do odpowiedzialności odszkodowawczej, o tyle naruszające procedurę wynikającą z dyrektywy ograniczenie swobody rynku wewnętrznego już jest przesłanką odszkodowawczą – uważa mec. Korczyński. ©?
Pogróżki branży hazardowej to strachy na Lachy
Wyroki Sądu Okręgowego w Świdnicy są satysfakcjonujące, gdyż udowadniają, że pogróżki o wielomiliardowych odszkodowaniach za wprowadzenie nowych regulacji na rynku gier hazardowych to były strachy na Lachy. Podobnie jest z subsydiarnymi aktami oskarżenia wobec celników zatrzymujących automaty, ich przełożonych i mnie, które sądy oddalają. Działania organów zatrzymujących automaty były realizowane na podstawie obowiązującego prawa, co potwierdził Trybunał Konstytucyjny. Naszym zdaniem ustawa nie musiała być notyfikowana ze względu na klauzulę ochrony społeczeństwa, zdrowia i moralności, wyłączającą konieczność notyfikacji. Jednak z ostrożności procesowej przeprowadzona została nowelizacja i notyfikacja tych przepisów. Nie mam wątpliwości, że organizujący gry będą chcieli odwrócić obecny stan.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Okręgowego w Świdnicy z 7 września 2015 r., sygn. akt I C 641/15, I C 2598/14. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia