Podatnik, który sprowadza do Polski uszkodzone auto w dobrej cenie, musi się liczyć z tym, że fiskus wymierzy mu daninę od ceny rynkowej. Potrzebne są jednak niezbite dowody, że wartość samochodu została faktycznie zaniżona – orzekł NSA.

Chodziło o podatnika, który kupił w Stanach Zjednoczonych uszkodzone auto. Zgłosił je do procedury dopuszczenia do obrotu, załączając rachunek na 6 tys. dolarów.
Wzbudziło to podejrzenia urzędników celnych. Z bazy danych NAUEVA, do której sięgnął fiskus, wynikało bowiem, że przeciętna cena pojazdów w automarketach w Ameryce Północnej jest przeszło dwa razy wyższa. Urzędnicy uzyskali też bezpośrednio informację z USA, że podobny wylicytowany pojazd kosztował o 30 proc. więcej. Wyższe były także ceny podawane na stronach internetowych eksporterów oferujących samochody z tego samego rocznika.
W związku z tym naczelnik Urzędu Celnego w Kielcach wezwał podatnika do złożenia wyjaśnień. Mężczyzna przedstawił więc opinię techniczną oraz faks od sprzedawcy potwierdzający, że podana cena była ceną transakcyjną.
W sprawie wypowiedział się również biegły rzeczoznawca. Ustalił, że zadeklarowana cena różni się tylko nieznacznie od rzeczywistej. Zastosował przy tym metodę stopnia uszkodzenia z uwzględnieniem współczynnika stopnia uszkodzenia, współczynnika uszkodzeń ukrytych oraz współczynnika zbywalności.
Naczelnik urzędu pominął jednak współczynnik zbywalności i wziął pod uwagę jedynie stopień uszkodzeń auta. Na tej podstawie nakazał podatnikowi zapłacić wyższy VAT. Decyzję tę utrzymał w mocy dyrektor Izby Celnej w Kielcach.
Podatnik kwestionował te wyliczenia. Uważał, że fiskus nie ma prawa wybierać z opinii biegłego tylko tego, co mu odpowiada. Argumentował, że ani ceny rynkowe aut na stronach internetowych, ani tym bardziej licytacja i projekt umowy dotyczący sprzedaży podobnego samochodu przez inną firmę nie mogą być dowodem w jego sprawie.
Przegrał jednak przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Kielcach. Sąd stwierdził, że organy celne zebrały wystarczające dowody, a przy ustalaniu daniny miały prawo pominąć współczynnik zbywalności, bo jest to kryterium subiektywne.
Nie zgodził się z tym Naczelny Sąd Administracyjny. Uznał, że organy podeszły do sprawy wybiórczo, wybierając tylko te dowody, które akurat im odpowiadały.
Sąd powołał się też na wyrok Izby Gospodarczej NSA dotyczący tego samego auta, tyle tylko że w sprawie akcyzy (sygn. akt I GSK 452/13). Wynika z niego, że przy określaniu ceny rynkowej pojazdu powinien być brany pod uwagę także współczynnik zbywalności.
ORZECZNICTWO
Wyrok NSA z 3 września 2015 r., sygn. akt I FSK 535/15. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia