Brytyjski rząd zapowiedział, że zmusi do współpracy podatkowej firmy pośredniczące w handlu w internecie. Chodzi o ujawnienie informacji, kto dokonuje transakcji sprzedaży i ile na tym zarabia, nie deklarując zysku w zeznaniach podatkowych.

Celem fiskusa są przede wszystkim internetowe sklepy, ale i indywidualni handlowcy-amatorzy.

Brytyjczycy nauczyli się masowo korzystać z internetowych zakupów, co pozwoliło wielu firmom obchodzić przepisy podatkowe. Ale sprzedaż w internecie opanowali też zwykli obywatele, korzystając z portali aukcyjnych czy ogłoszeniowych. Ludzie wynajmują też turystom swoje mieszkania w kraju i zagranicą, korzystając z wyspecjalizowanych stron.

Wielu zwykłych obywateli rozwinęło w ten sposób poważne internetowe biznesy operujące z kuchni, czy garażu i nie deklarujące zysków. Jak się ocenia, skarb państwa traci niemal 6 miliardów funtów rocznie na takim pokątnym handlu. Rząd zastrzega, że nie zamierza ścigać każdego, kto próbuje sprzedać w sieci niechciany prezent, używany rower, czy starą lodówkę. Chce jednak nałożyć na wszystkie portale internetowe obowiązek ujawniania dokonywanych za ich pośrednictwem transakcji. Urząd podatkowy ma otrzymać odpowiednie uprawnienia. Właśnie rozpoczęły się konsultacje społeczne w tej sprawie, które potrwają do połowy października.