Kwota wolna od podatku w Polsce od wielu lat nie ulega znacznym zmianom. Od 7 lat wynosi 3091 zł. Ostatni raz zwiększono ją w 2008 roku. Podwyżka wyniosła wtedy... 2 zł. Podkreślenia wymaga również to, że w momencie, gdy wprowadzano do polskiego systemu podatkowego kwotę wolną od podatku, wynosiła wówczas trzykrotność płacy minimalnej. Dziś nie osiąga nawet dwukrotności, bo w 2015 r. płaca minimalna wynosi 1750 zł.

Mateusz Wąsik, doradca podatkowy w KPMG w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna
Problemem polskiej kwoty wolnej jest to, że przez ostatnie 23 lata była to wartość abstrakcyjna, nieodnosząca się do rzeczywistych zarobków społeczeństwa. W przeciwieństwie do innych wskaźników przy jej obliczaniu nie brano pod uwagę m.in. średniego/minimalnego wynagrodzenia brutto. W konsekwencji nie była podnoszona stopniowo, tak jak miało to miejsce w innych krajach Unii Europejskiej. Takie działania doprowadziły do sytuacji, którą mamy obecnie, tj. kwota wolna to wartość, która ma się nijak do potrzeb podatników.
Realizacja obietnic zwiększenia kwoty wolnej do 8000 zł może się mimo wszystko odbić negatywnie na podatnikach. Jak szacują specjaliści, nagłe podniesienie kwoty wolnej do tak wysokiego poziomu będzie oznaczało dla budżetu państwa wydatek ponad 20 mld zł. Pytanie – skąd państwo weźmie na ten cel środki. Odpowiedź jest zaskakująco prosta – poprzez zwiększenie poziomu innych danin publicznych.
Rząd może zwiększyć progi podatkowe, które są obecnie stosunkowo niskie. Może również stopniowo wycofywać się z pomysłu zmniejszenia stawki podatku od towarów i usług z 23 do 22 proc. Wreszcie może również ograniczyć, i tak szczątkowe, ulgi na podatników. W końcu kwestię deficytu budżetowego można zawsze przerzucić na urzędników, zachęcając ich do jeszcze bardziej szczegółowych kontroli skarbowych, które w ostatnich latach stają się coraz bardziej agresywne. Pracownicy urzędów skarbowych weryfikują zeznania podatkowe, w których nadpłaty są niższe niż kwota wolna od podatku. W praktyce żądają od podatników dodatkowej dokumentacji potwierdzającej np. wychowywanie dziecka samotnie, możliwość skorzystania z ulgi na dzieci czy, ostatnio, wysokości odprowadzanych składek na ubezpieczenia społeczne (po to, by zbadać, czy podatnik rzeczywiście może skorzystać z ostatniej zmiany w podatku dochodowym od osób fizycznych, czyli zwrotu niewykorzystanej ulgi na dziecko PIT/UZ).
Co ciekawe, z jednej strony podatnicy są kuszeni kwotą wolną od podatku, lecz z drugiej są straszeni konsekwencjami za stosowanie optymalizacji podatkowych. Takim właśnie instrumentem miała być instytucja klauzuli przeciwko unikaniu opodatkowania. Klauzula miała umożliwić organom podatkowym pominięcie skutków dokonywanych przez podatników czynności prawnych, jeśli urzędnicy udowodnią, że celem tych czynności było wyłącznie obniżenie wysokości zobowiązania podatkowego, zwiększenie straty, podwyższenie nadpłaty lub zwrot podatku. Innymi słowy – podatnicy, którzy płacą niższe podatki, mieliby być karani przez organy podatkowe za stosowanie struktur podatkowych wynikających z obowiązujących przepisów prawa. Instytucji ostatecznie nie wprowadzono, ale rząd nie wycofał się definitywnie z tego pomysłu.
Kwota wolna od podatku powinna być zwiększona do tego poziomu, aby ci, którzy nie zarabiają dużo, a nie korzystają z ulg podatkowych (np. osoby samotne lub bezdzietne) mogli odczuć realne korzyści z wprowadzonej zmiany. Jednak obecnie państwa nie stać na to, by wprowadzić kwotę wolną od podatku w takiej wysokości, jaką obiecują politycy, gdyż najprawdopodobniej odbije się to i tak na portfelach podatników.
Zwiększenie kwoty wolnej od podatku do 8000 zł może się mimo wszystko odbić negatywnie na podatnikach