Najwyższa Izba Kontroli przyjrzała się fiskusowi i orzekła w raporcie sprzed kilku dni, że nie radzi on sobie z unikaniem opodatkowania. Kontroli jest za mało, a urzędnicy nie są do nich przygotowani (także merytorycznie). W rezultacie nie przeciwdziałają należycie transferowi z Polski za granicę zysków firm z udziałem kapitału zagranicznego. Biorąc pod uwagę efektywne stawki CIT, trudno się z tym nie zgodzić. Dlaczego jednak NIK wspomina tylko o obcym kapitale? Rodzimy – o ile jest dość duży – nie jest przecież lepszy. Efektywne opodatkowanie jest bardzo często niższe nie tylko niż 19 proc., ale i 15 proc., czyli stawka, którą małym i średnim firmom chce zaproponować opozycja – po dojściu do władzy.

Ustalenia NIK nie świadczą dobrze o pracy Ministerstwa Finansów, ale z drugiej strony mogą być wodą na jego młyn. Izba zwróciła uwagę, że w naszym prawie wciąż brak generalnej klauzuli przeciwko unikaniu opodatkowania – chociaż bardzo wiele krajów rozwiniętych ją ma. Ministerstwo chciało ją wprowadzić, ale odpowiednie zapisy wypadły z projektu nowelizacji ordynacji, bo tak postanowił rząd. Wysocy urzędnicy MF nie mogą tego odżałować i zapewne jest to szczery żal (ciekawe, że nie towarzyszy on odroczeniu zmian w przepisach o cenach transferowych). Kilku wiceministrów dało mu ostatnio wyraz publicznie. Jeden powiedział, że klauzula jest kontestowana głównie przez tych, którzy „czerpią korzyści z obecnej sytuacji”, czyli przez duży biznes doradczy i niektóre przedsiębiorstwa. Inni podzielili się nadzieją, że może uda się niedługo przywrócić stosowne przepisy w toku rozpoczynających się prac parlamentarnych (bez czekania na zupełnie nową ordynację).
Klauzulę wykreślono z projektu w czasie kampanii prezydenckiej. Jeśli ten ruch miał być ukłonem w stronę wyborców, to pytanie – których? Tych z kapitałem zagranicznym albo z dużym kapitałem krajowym czy również innych? W gruncie rzeczy to pytanie o to, w stosunku do kogo klauzula miałaby być stosowana. Jeśli ma być lekiem na zanadto agresywną optymalizację podatkową, to warto pamiętać, że znakomita większość firm/przedsiębiorców takich praktyk nie stosuje. Gorzej, jeśli miałaby być (choćby tylko potencjalnie) kijem, którym można by uderzyć każdego. Może w tej kwestii potrzebne są po prostu jasne rozstrzygnięcia i gwarancje (nawet ustawowe)? Wtedy możliwe byłoby uwolnienie tej sprawy od wyborczej – i nie tylko wyborczej – gry i powrót na tory wyłącznie merytorycznej debaty. Zapewne ciekawej, skoro w sukurs fiskusowi gotowa jest iść – być może już w trakcie wspomnianych prac sejmowych – opozycja. Jej kandydatka na premiera mówi przecież, że zamierza radykalnie uszczelnić system podatkowy. Czyli cel rządzących teraz i być może rządzących w przyszłości jest wspólny. Chodzi tylko o sposób jego realizacji.