Od 2016 r. rolnik sprzedający np. chleb czy ser wytworzony w swoim gospodarstwie zapłaci niższy podatek. Musi jednak uważać, komu i gdzie sprzedaje, bo nowe przepisy mają wiele pułapek.
Zryczałtowana stawka PIT / Dziennik Gazeta Prawna
Zmiany wynikają z niedawno opublikowanej ustawy nowelizującej przepisy o PIT (Dz.U. z 2015 r. poz. 699). Ułatwia ona rolnikom sprzedaż przetworzonych produktów roślinnych lub zwierzęcych pochodzących z własnej uprawy, hodowli lub chowu. Jeśli się zdecydują sprzedać np. chleb z własnego wypieku, to uzyskane przychody mogą rozliczyć z fiskusem nie jako pochodzące z działalności gospodarczej, ale z innych źródeł. Zapłacą PIT albo według skali podatkowej (18 i 32 proc.), albo według 2-proc. stawki ryczałtu od przychodów, jeśli złożą w urzędzie skarbowym odpowiednie oświadczenie.
– Wprowadzenie takich reguł to duży sukces – komentuje Jacek Cieplak, adwokat ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, organizacji, która zabiegała o wprowadzenie zmian. Niska stawka, prosta ewidencja, jaką będą zobowiązani wprowadzić rolnicy, gwarantują, że nie będzie miejsca na manipulacje, a danina będzie łatwa do pobrania – chwali nowe rozwiązania ekspert. Dodaje jednak, że jego organizacja zamierza dążyć do dalszej liberalizacji przepisów, aby nie były bardziej restrykcyjne niż regulacje z innych krajów unijnych.
Ustawa zawiera wiele zakazów, o których muszą pamiętać rolnicy, którzy nie chcą być uznani za przedsiębiorców. I tak w przetwarzaniu produktów rolnych nie mogą pomagać osoby zatrudnione na umowę o pracę bądź na podstawie innych umów cywilnoprawnych. Należy też zwracać uwagę, gdzie sprzedawane są płody rolne i komu. Po pierwsze, transakcje muszą się odbywać wyłącznie na targowiskach bądź tam, gdzie wytworzono chleb, kiełbasę itp. Po drugie, rolnik nie może sam prowadzić dodatkowej działalności gospodarczej ani nie może sprzedawać towarów przedsiębiorcom.
– Cieszymy się z nowych rozwiązań, ale warto, aby ustawodawca przemyślał, czy wszystkie wymienione restrykcje są naprawdę konieczne – podkreśla Witold Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych.
Przykład niepotrzebnego obostrzenia to zakaz korzystania z pomocy osób trzecich przy przetwarzaniu sprzedawanych produktów. W wielu gospodarstwach zatrudnieni są pracownicy, bo trudno jest wymagać od rolników, aby sami wytwarzali kiełbasy, chleby itp. i mieli jeszcze czas, aby je samodzielnie sprzedawać. Ułatwienia mogą więc nie objąć wielu zainteresowanych – wyjaśnia ekspert.
Zdaniem Jacka Cieplaka ułatwienia powinny np. objąć sprzedaż produktów rolnych przez internet. Nie ma bowiem podstaw, aby podatkowo dyskryminować rolników, którzy w kontakcie z kontrahentami chcą wykorzystywać nowoczesne środki komunikacji.
W odpowiedzi na pytanie DGP Ministerstwo Rolnictwa przyznało, że nie widzi przeszkód, aby w ten sposób zbywać płody rolne. Warunkiem jest zachowanie wymogów sanitarnych określonych w rozporządzeniu resortu z 29 grudnia 2006 r. (Dz.U. z 2007 r. nr 5, poz. 38).
Bardziej restrykcyjne jest jednak Ministerstwo Finansów. Wyjaśniło DGP, że sprzedaż przez internet wyklucza możliwość opłacania 2-proc. ryczałtu i korzystania z uproszczonej ewidencji księgowej. Rolnik, który w ten sposób sprzeda produkty mieszczuchowi, powinien rozliczyć wynagrodzenie tak jak dochody pochodzące z działalności gospodarczej. To oznacza konieczność zapłaty PIT według skali podatkowej (18 i 32 proc.), 19-proc. stawki liniowej bądź 5,5-proc. stawki ryczałtu od przychodów z działalności wytwórczej, o ile wybierze w urzędzie skarbowym ten sposób rozliczeń.
Czy doczekamy się zmian, o które apelują ZPP i branża? Resort rolnictwa zapewnił, że po 1 stycznia 2016 r., gdy w życie wejdą nowe przepisy, będzie je monitorował pod kątem wprowadzania ewentualnych dalszych ułatwień.