Szlachetny Eksperyment – wprowadzenie w 1919 r. prohibicji – zamiast ograniczyć pijaństwo, przyniósł Ameryce rozkwit mafii, korupcji i szarej strefy. Skutki były łatwe do przewidzenia. Podobnie jak to, że 32 zł za najtańsze pół litra będzie polską odsłoną tego eksperymentu. Jednak nie zawalenie się budżetu państwa czy rozkwit przestępczości mnie martwi.
Zastanawiam się, dlaczego tak mocne jest w głowach urzędników przekonanie, że świat można naprawić mnożeniem zakazów. Że jak się czegoś zabroni albo utrudni do tego dostęp, to zło zniknie.
Myślę i przyznaję – niewiele mogę wymyślić. Może dlatego, że myśli mi się lepiej po alkoholu, a teraz jestem chwilowo trzeźwy. To pewnie ta moja polska mentalność drobnego pijaczka i kombinatora, który musi mieć wszystko unormowane prawem, by się nie zabił, nie zapił i nie trafił za kraty. Bo jak nie będę miał zakazu przechodzenia przez jezdnię w niedozwolonym miejscu, to zginę pod kołami. Brytyjczycy nie mają i nie giną, ale to inna mentalność. A jak się pozwoli chłopu w Bieszczadach legalnie sprzedawać bimber, to połoniny zarosną trupami zaginionych, przepitych turystów. W Austrii w każdej wiosce można kupić lokalnego sznapsa. Szlaki są wolne od trucheł. Ale to inna mentalność. Coś tam mi w tyle głowy jednak zabłysło, może to efekt kaca po weekendzie – pomyślałem, że zrobiło się ciepło, motocykliści ruszyli na drogi i... krwi nie widzę. A miała się lać strumieniami po zezwoleniu na jazdę lekkimi maszynami w ramach zwykłego prawa jazdy. Zniesiono zakaz i nic?