Emigrant, który ma w naszym kraju małżeńskie konto bankowe, na które przekazuje pieniądze na budowę wspólnego domu, jest polskim rezydentem podatkowym – orzekł Wojewódzki Sąd Administracyjny w Łodzi. Nie ma znaczenia to, że podatnik przebywa na stałe za granicą, tam pracuje, korzysta ze służby zdrowia i zasiłków na dzieci oraz posiada tamtejszy numer identyfikacyjny, a nawet – certyfikat rezydencji.
Chodziło o mężczyznę pracującego w 2009 r. w Danii. Z zagranicznego dochodu rozliczył się on także w Polsce, ponieważ do 2011 r. taki obowiązek wynikał z polsko-duńskiej umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania. Obowiązująca wtedy metoda proporcjonalnego odliczenia nakazywała polskim rezydentom złożyć zeznanie PIT w Polsce, przy czym pozwalała odliczyć część daniny zapłaconej w drugim kraju. Tak właśnie uczynił mężczyzna. Wykazał 40 tys. zł podatku do zapłaty, ale proporcjonalnie odliczył ponad 32 tys. zagranicznej daniny.
Wykazał także ponad 8 tys. zł PIT do potrącenia w ramach tzw. ulgi abolicyjnej. Preferencja ta pozwala podatnikom, którzy zarabiają za granicą, zrównać wysokość PIT do zapłaty, niezależnie od metody unikania podwójnego opodatkowania przewidzianej w umowie z danym krajem. Obecnie w umowie z Danią jest przewidziana metoda wyłączenia z progresją, która pozwala nie rozliczać w Polsce dochodów zagranicznych, ale brać je pod uwagę dla potrzeb opodatkowania zarobków krajowych. Taka metoda jest zazwyczaj korzystniejsza dla podatników, dlatego ustawodawca wprowadził ulgę abolicyjną, by zrównać przywileje pozostałych osób zarabiających za granicą.
Ścisłe związki
Urząd skarbowy skontrolował rozliczenia podatnika i wykrył, że otrzymał on w 2009 r. zwrot zagranicznej daniny, którą dodatkowo odliczył w Polsce. Chodziło o ponad 49 tys. duńskich koron (wtedy ponad 27 tys. zł). To oznaczało, że za 2009 r. podatnik powinien dopłacić naszemu fiskusowi prawie 25 tys. zł.
Mężczyzna się odwołał. Twierdził, że w 2009 r., jak i później był duńskim rezydentem podatkowym i powinien się rozliczać tylko w Danii, bo jest z nią ściślej związany. Jako dowód przekazał m.in. umowę o pracę, dokument o nadaniu CPR (odpowiednika polskiego PESEL i NIP), duńską kartę zdrowia i certyfikat rezydencji. Poinformował też, że przebywa za granicą prawie 365 dni w roku, a przyjeżdża do Polski tylko na krótkie urlopy. Tu też wprawdzie jest jego rodzina i budowany jest dom, ale wszystkie decyzje dotyczące tej inwestycji są podejmowane bez jego wiedzy – przekonywał.
Dyrektor izby skarbowej podtrzymał jednak decyzję naczelnika urzędu. Podkreślił, że podatnik wraz z żoną zaciągnęli kredyt na budowę domu, a więc inwestycja była prowadzona także z jego pieniędzy. Oboje mają wspólny rachunek bankowy, na który podatnik przekazywał pieniądze na dom i spłatę kredytów. W Polsce też robił większe zakupy, np. kupował samochody i motocykle. To oznacza, że był ściślej związany z naszym krajem i jako polski rezydent powinien doliczyć zwrot duńskiego podatku do przychodu wykazanego w zeznaniu za 2009 r. – stwierdził dyrektor izby.
Tylko gdy konflikt
Dyrektor izby uznał także, że duński certyfikat rezydencji nie przesądza, gdzie podatnik ma miejsce zamieszkania dla celów podatkowych, a jedynie pomaga w rozstrzyganiu konfliktu rezydencji. Takie stanowisko potwierdził WSA w Łodzi. Uznał, że posiadanie wspólnego konta z żoną, budowa domu i opłacanie związanych z nim wydatków świadczą o tym, że mężczyzna był ściślej związany z Polską. Jako polski rezydent powinien doliczyć zwrot daniny do zeznania rocznego i dopłacić fiskusowi PIT. Nie ma znaczenia duński certyfikat rezydencji, bo w sprawie nie występuje konflikt rezydencji – podsumował WSA. Wyrok jest nieprawomocny.
ORZECZNICTWO
Wyrok WSA w Łodzi z 5 marca 2015 r., sygn. akt I SA/Łd 1373/14. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia
Jak złożyć PIT w miejscu zamieszkania a nie zameldowania GazetaPrawna.pl