Sam przelew na konto wnuka nie wystarczy, żeby uwiarygodnić jego dochody. Darczyńca też musi nabyć pieniądze w legalny sposób.
Potwierdził to wczoraj Naczelny Sąd Administracyjny, który po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 29 lipca 2014 r. (sygn. akt P 49/13) rozpatruje liczne spory dotyczące nieujawnionych źródeł dochodów za 2007 r. i lata następne. Spotyka się przy tym z różnymi tłumaczeniami podatników. Rozważa je nie tylko w świetle litery prawa, lecz także kierując się życiowym doświadczeniem.
Wczorajsza sprawa dotyczyła wnuczka, który twierdził, że wydatki poniesione w 2009 r. sfinansował z darowizny od babci. Wnuczek miał rzekomo dostać od niej 250 tys. zł. Dowodem na to było potwierdzenie przelewu z jej konta na jego prywatne konto.
Fiskus ustalił, że początkowo na koncie kobiety znajdowało się aż 5 mln zł, które następnie przekazywała różnym osobom w darowiznach i pożyczkach. Nie można było ustalić, skąd wzięła tak dużą kwotę, bo babcia mówiła tylko po białorusku, a na dodatek była ślepa i głucha.
Kontrola wykazała, że starsza pani nie mogła w legalny sposób nabyć aż tak dużych pieniędzy. Utrzymywała się bowiem z renty, nie prowadziła działalności gospodarczej. Nie pozwalał na to także jej stan zdrowia.
Organy podatkowe nie wszczęły wobec niej postępowania w sprawie nieujawnionych dochodów, tylko zajęły się obdarowanym. Uznały, że chociaż z formalnego punktu widzenia darowizna byłaby możliwa, to jednak nie może być usprawiedliwieniem dla wnuczka, bo nieznane było źródło pochodzenia milionów na koncie babci. Dlatego nakazały zapłacić wnuczkowi zryczałtowany 75-proc. podatek dochodowy w wysokości prawie 190 tys. zł.
Rodzina była znana skarbówce z innych postępowań. Podobne sprawy toczyły się bowiem wobec córki i zięcia oraz syna rzeczonej babci.
Fiskus ustalił, że starsza kobieta stanowiła jedynie alibi dla rodziny, która darowiznami od babci tłumaczyła źródła swoich własnych wydatków. Obdarowani finansowali z nich swoje inwestycje, np. kupowali nieruchomości.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku uchylił jednak decyzję tamtejszej izby skarbowej. Sąd pominął wszystkie okoliczności związane z niedyspozycją babci i tym, że operowała milionami. Uznał, że skoro na jej rachunku bankowym takie pieniądze się znalazły, to mogła dokonać darowizny. A skoro wnuczek otrzymał pieniądze przelewem na swoje konto, to jest to wystarczający dowód potwierdzający źródło pochodzenia jego dochodów – orzekł WSA. Sąd nakazał więc organom podatkowym przyjąć, że darowizna faktycznie miała miejsce.
Wyrok ten uchylił wczoraj Naczelny Sąd Administracyjny. Nakazał sądowi pierwszej instancji jeszcze raz przyjrzeć się tej sprawie. Jego zdaniem WSA wybiórczo ocenił materiał dowodowy, przyjmując za wystarczający dowód potwierdzenie przelewu. Przekroczył przy tym swoje kompetencje, uznając darowiznę za dowód w sprawie. Tego sąd nie może zrobić, bo nie posiada takich uprawnień – tłumaczył sędzia Jan Rudowski. Tymczasem WSA, nie dość, że nie skonfrontował dowodu przelewu z pozostałymi ustaleniami organów, to jeszcze dokonał ostatecznej oceny w tej sprawie – dodał sędzia Rudowski.
ORZECZNICTWO
Wyrok NSA z 27 listopada 2014 r., sygn. akt II FSK 2649/14.