Kodeks podatkowy zapewne nie powstanie rychło. Ale powstać powinien i jeśli Ministerstwo Finansów zamierza nie tyle mydlić oczy – że chce ucywilizować nasze regulacje fiskalne – ile rzeczywiście przystąpić do ciężkiej pracy, to jest to dobry pomysł.
Minister Szczurek może się zapisać w annałach i na dodatek ma szansę zapisać się dobrze – oby chciał z niej skorzystać. Prace powinny ruszyć już. Na efekt możemy trochę zaczekać. W historii polskiego prawa jest kilka przykładów bardzo szybkiej, a jednocześnie doskonałej pod względem jakości kodyfikacji, ale po pierwsze nie są to przykłady z historii najnowszej, a po drugie – regulacje podatkowe to zupełnie inna bajka. W tym wypadku zdecydowanie nie stawiałbym więc na pośpiech (choć rozmaite rozwiązania przydałyby się jak najprędzej), ale właśnie na jakość.
Nie chodzi przecież o to, by napisać nową ustawę i nazwać ją kodeksem, a jednocześnie uchylić ordynację podatkową. Kodyfikacja, co oczywiste, powinna łączyć się z wszechstronnym przeglądem obowiązujących przepisów podatkowych (wszystkich) oraz głęboką analizą orzecznictwa i poglądów doktryny. Musi być przykładem na to, że także w tej sferze ustawodawca uczy się na błędach – jeśli nie wszystkich, to przynajmniej na istotnych – i jest w stanie zaproponować legislację najwyższej próby. Skoro przed wojną udało się np. z kodeksem handlowym czy karnym, to dlaczego nie miałoby się udać teraz z podatkowym? Dobrze by było, abyśmy zaczerpnęli przy tym z doświadczeń i dorobku innych, ale byłoby jeszcze lepiej, gdybyśmy też innym mogli posłużyć za wzór. Nie mam wątpliwości, że jest ku temu potencjał: wśród sędziów sądów administracyjnych, doradców podatkowych i prawników, a także wśród urzędników skarbowych nie brakuje wybornych znawców tematu.
Sensu kodyfikacji, zwłaszcza we wspomnianym ujęciu, nie przekreśla to, że toczą się już prace nad szeroką (biorąc pod uwagę liczbę proponowanych zmian) nowelizacją ordynacji podatkowej. Innymi słowy: naprawiana doraźnie ordynacja to jedno, a kodeks podatkowy z prawdziwego zdarzenia, który powinien zresztą objąć znacznie szerszą materię niż dziś opisana w ordynacji (w tym m.in. wyeliminować sprzeczności między poszczególnymi ustawami oraz załatać ich luki definicyjne i inne), to co innego.
Oczywiście w taką legislację, jakiej oczekujemy, trzeba dużo zainwestować – czasu, pieniędzy, wysiłku organizacyjnego i intelektualnego itd. Ale warto. To, że taka inwestycja się zwróci z naddatkiem – i państwu, i podatnikom – jest przecież pewne.