W postępowaniu podatkowym nie ma równości stron. Podatnik musi działać szybko. Organ może dowolnie długo i bez konsekwencji
Zbigniew Błaszczyk doradca podatkowy, Tax-US Podatki Doradztwo / Media / Materialy prasowe
Wojciech Serafiński doradca podatkowy / Media / Materialy prasowe
Organy podatkowe wyznaczają zwykle kilkudniowy termin, np. 3 albo 7 dni na przedłożenie dodatkowego dokumentu, deklaracji, zeznania lub faktur, stawienia się na przesłuchanie albo oceny zebranych dowodów. Takie prawo daje im ordynacja podatkowa. Często jednak podatnik nie jest w stanie „wyrobić się” w tak krótkim czasie, a jeśli nawet, korzystając z poczty, zdąży przed upływem terminu, to okazuje się, że popełnił błąd, bo powinien był dokonać jakiejś czynności osobiście.

Urząd nie czeka

Przekonało się o tym małżeństwo, które ostatnio przegrało spór z fiskusem przed Naczelnym Sądem Administracyjnym (wyrok z 8 maja 2014 r., sygn. akt II FSK 1703/12). Małżonkowie zarzucali organowi, że wydał decyzję określającą podatek dochodowy do zapłaty bez zapoznania się z ich opinią co do zgromadzonych dowodów.
Zasadą jest, że przed wydaniem decyzji organ wyznacza stronie 7-dniowy termin do wypowiedzenia się w sprawie zebranego materiału dowodowego (art. 200 par. 1 ordynacji podatkowej). Problem polegał na tym, że w tej sprawie pełnomocnik małżonków przesłał opinię pocztą.
Mimo że list nadał z zachowaniem wyznaczonego terminu, przesyłka dotarła do Izby Skarbowej w Olsztynie ósmego dnia. Z tego powodu dyrektor izby nie wziął jej już pod uwagę. Zaraz po tym wydał decyzję, która stała się już ostateczna i pozwalała na rozpoczęcie egzekucji.
Dla małżonków miało to kolosalne skutki – w przesyłce znajdował się dokument potwierdzający zameldowanie jednego z nich pod wskazanym adresem, co miało potwierdzać możliwość skorzystania przez niego z ulgi mieszkaniowej.

Nieistotny błąd

Rozpatrując tę sprawę, Wojewódzki Sąd Administracyjny w Olsztynie przyznał, że izba powinna była wstrzymać się z wydaniem decyzji, uwzględniając obrót pocztowy. Stwierdził, że 7-dniowy termin na zapoznanie się z dowodami jest zachowany, jeśli podatnik złożył pismo na poczcie w odpowiednim czasie. Nie zmieniło to jednak sytuacji małżonków, bo sąd uznał, że wydanie decyzji przed zapoznaniem się ze stanowiskiem podatnika nie miało jednak istotnego wpływu na wynik sprawy.
Kluczowy dla sądu okazał się inny element – fakt, że małżonkowie nie sprzedawali nieruchomości jak prywatne osoby, ale działali jak przedsiębiorcy. Z tego powodu również NSA orzekł niekorzystnie dla małżonków. Nie zgodził się natomiast z poglądem sądu wojewódzkiego, że izba powinna czekać dłużej niż 7 dni na otrzymanie opinii podatników co do zebranych dowodów.
Zdaniem Naczelnego Sądu Administracyjnego, skoro termin ten odnosi się do oceny materiału dowodowego, to zakłada on dokonanie tej czynności osobiście.

Szybkości wymaga się tylko od jednej strony

Organy nie są zobligowane w praktyce żadnymi terminami załatwienia sprawy. Nie jest też im straszny termin przedawnienia zobowiązania podatkowego. Skutecznym i w praktyce często stosowanym antidotum jest wszczęcie postępowania w sprawie o przestępstwo skarbowe czy wykroczenie skarbowe, jak też wiele innych srodków, które zawieszają lub przerywają bieg terminu przedawnienia.
Zupełnie inaczej ordynacja podatkowa reguluje obowiązki podatników. Większość terminów to terminy 7-dniowe. Dla realizacji zasady szybkości i prostoty postępowania przymusza się podatnika do szybkiego działania. W ubiegłym roku uczestniczyłem jako pełnomocnik w zakończeniu postępowania, które trwało trzy i pół roku. Decyzja liczyła 286 stron plus około 3 tys. stron załączników. W zasadzie nie była to jedna decyzja, lecz 36 decyzji wydanych w ramach jednego postępowania w odniesieniu do różnych okresów rozliczeniowych w VAT i trzy – w odniesieniu do podatku dochodowego. Miałem 14 dni na złożenie odwołań.
Co w takiej sytuacji może podatnik? W razie niezałatwienia sprawy przez organ w terminie może złożyć ponaglenie. Nie znam ani jednego przypadku, by w ocenie organów II instancji zwłoka organu okazała się bezzasadna. Zgodnie z prawem można to skarżyć. Tylko co osiągniemy, jeśli uzyskamy satysfakcjonujący wyrok? Nic. A przecież w tym czasie (rok, może dwa) sprawa nie posunie się do przodu.

Obywatel jest jak niewolnik

Terminy określane wobec podatników są zdecydowanie za krótkie. Ustawodawca uwzględnił tylko racje fiskusa, lekceważąc argumenty i prawa obywateli. W rzeczywistości w Polsce każdy podatnik, wobec którego prowadzone jest postępowanie, pozostaje przez nieograniczony czas w dyspozycji fiskusa. Nie znam w Europie państwa, które postępowałoby wobec podatników tak samo, które czyniłoby z obywatela zwykłego niewolnika.
Przepisy prawa podatkowego określające terminy załatwienia spraw przez organy podatkowe są w praktyce fikcją. Najkrótsze postępowanie trwa co najmniej kilka miesięcy, standardowo – rok i dłużej. Stawianie zarzutu przewlekłości postępowania nie ma kompletnie sensu, bo sądy i tak stwierdzą, że nie miała ona wpływu na wynik sprawy.
Takie przypadki bulwersują, zwłaszcza w kontekście konstytucyjnej zasady równości wszystkich wobec prawa, ale też i zasady praworządności. Jest coraz większe przyzwolenie na łamanie prawa przez organy, a z drugiej strony zero tolerancji wobec podatników, którzy muszą przestrzegać zakreślonego przez organ lub przez prawo terminu. Jeśli podatnik naruszy termin, to albo poniesie konsekwencje procesowe (np. utraci prawo do wniesienia odwołania czy wypowiedzenia się w sprawie), albo karnoskarbowe. Gdy organ prowadzi postępowanie latami, nikt nie ponosi odpowiedzialności, ponieważ tak naprawdę nikt nie bada, czy zwłoka była uzasadniona.