Deregulacja jest atrakcyjna dla klientów, ale będą oni ponosić większe ryzyko błędnych rozliczeń - mówi Agnieszka Tałasiewicz, doradca podatkowy, partner w Ernst & Young.
Dziennik Gazeta Prawna
Projekt ustawy o deregulacji zawodów z 24 kwietnia 2013 r., którym dziś kolejny raz zajmie się Komitet Stały Rady Ministrów, zakłada zmiany w ustawie o doradztwie podatkowym (t.j. Dz.U. z 2011 r. nr 41, poz. 213). Obecnie dla doradców podatkowych, radców prawnych i adwokatów są zastrzeżone takie usługi, jak udzielanie porad czy sporządzanie deklaracji podatkowych. Po deregulacji dla przedstawicieli tych zawodów będzie zastrzeżone jedynie reprezentowanie podatników w sporach przed organami skarbowymi i sądami administracyjnymi. Czy to oznacza, że w zasadzie każdy będzie mógł doradzać w sprawie rozliczeń, sporządzać deklaracje czy prowadzić ewidencje podatkowe?
Tak. Projekt zakłada, że katalog czynności doradztwa podatkowego zostanie rozszerzony o prowadzenie ksiąg rachunkowych w imieniu i na rzecz podatników, płatników i inkasentów. Jednocześnie wszyscy, a nie tylko doradcy podatkowi, radcowie prawni i adwokaci, będą mogli świadczyć odpłatnie tę i inne usługi doradztwa podatkowego z wyjątkiem reprezentacji przed organami i sądami w sprawach podatkowych, celnych i egzekucji administracyjnej.
Obniżą się też wymagania wobec samych doradców podatkowych. Co to oznacza dla podatników – ich klientów?
Celem deregulacji jest zwiększenie dostępu do usług, zwiększenie konkurencji na rynku oraz obniżenie cen usług. W mojej ocenie ten cel zostanie zrealizowany, z jednym wyjątkiem. Projekt zakłada, że doradcą podatkowym będzie mogła zostać osoba, która ma wykształcenie średnie (dziś musi mieć wyższe). W efekcie doradcy mogą zostać pozbawieni prawa do reprezentowania podatników w NSA i złożenia skargi od wyroku wojewódzkiego sądu administracyjnego.
Z czego to wynika?
Zgodnie z tzw. przymusem adwokackim, który obowiązuje, gdy podatnik chce złożyć skargę na wyrok WSA do NSA, musi ją sporządzić doradca podatkowy, radca prawny lub adwokat. Krajowa Rada Sądownictwa stoi na stanowisku, że profesjonalny pełnomocnik, aby był przygotowany do reprezentowania podatnika w NSA, powinien mieć wyższe wykształcenie. Ustawodawca, dopuszczając możliwość zdobycia uprawnień doradcy podatkowego przez osoby z wykształceniem średnim, utrudnia więc potencjalnym klientom dostęp do reprezentacji przed sądami administracyjnymi. Sędziowie zwracają bowiem uwagę, że doradcy mogliby w takiej sytuacji zostać pozbawieni prawa do reprezentowania podatników w sądzie, co oznaczałoby, że taką możliwość mieliby jedynie radcowie i adwokaci. A to oznacza, wbrew założeniom deregulacji, znaczne ograniczenie dostępu do tej kategorii usług. Dziś doradcy podatkowi stanowią bowiem najliczniejszą grupę pełnomocników w sprawach podatkowych, podczas gdy radcowie i adwokaci to mniejszość.
Jest pani pewna, że tak się stanie? Ustawa o doradztwie podatkowym będzie dawała możliwość zdobycia uprawnień osobie ze średnim wykształceniem. Z prawa o postępowaniu przed sądami administracyjnymi (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 270 z późn. zm.) wynika zaś, że uprawnionym do sporządzenia skargi jest doradca podatkowy. To jakie ma wykształcenie, nie będzie więc miało znaczenia. Doradcy nie stracą prawa do reprezentowania przed sądami.
Jeśli nie zmienią się przepisy prawa o postępowaniu przed sądami administracyjnymi, to faktycznie sędzia nie będzie miał podstaw do odrzucenia skargi kasacyjnej sporządzonej przez doradcę podatkowego ze średnim wykształceniem. Sędziowie są jednak przeciwni temu rozwiązaniu.
Czy wymóg wykształcenia wyższego jest barierą dla zdobycia uprawnień?
Nie sądzę. Powoduje zaś, że zawód jest bardziej prestiżowy. Dla prawnika czy ekonomisty z wyższym wykształceniem zawód doradcy podatkowego przestanie być tak prestiżowy jak obecnie.
Dotychczas doradcy podatkowi bardzo krytycznie oceniali projekt ustawy deregulacyjnej. Czy pani zdaniem przyniesie ona korzyść klientom?
Te opinie wynikały z obaw, że dojdzie do obniżenia jakości usług doradczych. W mojej ocenie rynek jest w stanie sam się uregulować. Nawet jeśli w pierwszym okresie po wejściu w życie przepisów pojawią się błędne porady czy rozliczenia, to rynek bardzo szybko to zweryfikuje. Mówiąc wprost, osoby, które będą nierzetelnie doradzały, zostaną wyeliminowane z rynku przez klientów. Zawód doradcy podatkowego w dużej mierze opiera się na renomie. Jeśli działania doradcy są poprawne pod względem merytorycznym i procesowym, to zyskuje on zaufanie i dobrą opinię wśród klientów. Doradca popełniający kosztowne dla klienta błędy traci zaufanie, nie ma dobrej opinii i podatnicy do niego nie przyjdą.
A zatem ustawa początkowo może być niekorzystna dla klientów, ale później sytuacja się ustabilizuje. Proste rozliczenia, jak sporządzanie deklaracji podatkowych, będą mogły obsługiwać podmioty niewykwalifikowane, natomiast skomplikowaną obsługą podatkową dalej będą zajmować się wykwalifikowani doradcy podatkowi.
Deregulacja wymusi większą specjalizację wśród doradców?
Niewątpliwie usługi specjalistyczne będą zarezerwowane dla wąskiego grona specjalistów. Nie każdy będzie w stanie obsłużyć podatkowo transakcję cash poolingu, stworzyć podatkową grupą kapitałową czy zająć się cenami transferowymi.
Projekt zakłada też skrócenie praktyki zawodowej z 24 do 6 miesięcy. Dotychczas podczas praktyk nierzadko kandydaci np. kserowali akta. Jak pani ocenia tę zmianę?
Myślę, że metody zdobywania doświadczenia się nie zmieniły. Ograniczenie czasu trwania praktyk może wyeliminuje kserowanie akt, ale również pozbawi kandydatów możliwości zdobycia doświadczenia. Nie będą mieli możliwości przyjrzenia się np. pracy organów podatkowych.
Jaka jest pani ocena zmian?
Są niewątpliwie atrakcyjne dla klienta, ale będzie on musiał bardziej uważać, zwłaszcza w pierwszym okresie po ich wprowadzeniu. Jednoznacznie negatywnie oceniam potencjalną rezygnację z wyższego wykształcenia, ponieważ oznaczałoby to nowe zdefiniowanie zawodu doradcy podatkowego.

Sędziowie są przeciwni obniżeniu wymogu wykształcenia dla doradców