Bawi mnie sposób, w jaki minister finansów argumentuje decyzję o utrzymaniu wyższej stawki VAT: jest to konieczne, bo „gospodarka znajduje się w ciężkim stanie”. Można zatem wysnuć wniosek, że... wyższy VAT pomaga gospodarce.
To zaś każe zapytać ministra Rostowskiego: dlaczego nie podniósł podstawowej stawki VAT do 40 albo 50 proc.? Wtedy – idąc tropem tego rozumowania – nasza gospodarka kwitłaby na całego. Nie można tego nazwać inaczej jak ekonomicznym analfabetyzmem.
Rząd argumentuje też, że wyższe podatki gwarantują wyższe wpływy do budżetu. Faktycznie wpływy z VAT z roku na rok są niższe od założeń budżetowych. Normalnemu przedsiębiorstwu dałoby to do myślenia, tymczasem rząd brnie w ślepy zaułek – w tym roku po raz kolejny bezzasadnie przyjął wyższe założenia. A coraz więcej firm decyduje się działać w szarej strefie. Ostatnio otrzymaliśmy kilka pytań o to, jak wygląda kwestia członkostwa w naszym związku, jeżeli nie ma się zarejestrowanej działalności. To obrazuje skalę problemu. Im większa presja podatkowa i im bardziej ordynarne będzie państwo w swojej podatkowej działalności, tym więcej firm będzie przechodziło do szarej strefy.