Jeśli z dachu twojego domu, podjazdu czy parkingu przed sklepikiem deszczówka spływa do gminnej kanalizacji, najpóźniej od 2014 r. zapłacisz za to podatek. Na początku 2013 roku Sejm zajmie się ustawą, która umożliwi gminom nakładanie na mieszkańców opłaty od opadów, liczonej na podstawie metrów kwadratowych, m.in. dachów.
Samorządy muszą zostać wyposażone w nowe przepisy, pozwalające im bez przeszkód nakładać tzw. podatek deszczowy. Obecnie obowiązujące są bowiem sprzeczne z prawem i uchwały gmin łatwo można zaskarżyć w sądzie. W efekcie po wejściu w życie nowego prawa, tj. zapewne od 2014 r., opłatami deszczowymi mogą zostać objęte miliony mieszkańców i firm.
Posłowie PO uzupełnili już – na żądanie marszałek Sejmu – uzasadnienie projektu z 2 października, dotyczącego zmian w ustawie o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków. „Uzupełnienie to (polegające na dołączeniu założeń podstawowych aktów wykonawczych i doprecyzowaniu skutków finansowych – red.) jest przygotowane i niebawem zostanie złożone” – zakomunikowali nam przedstawiciele Klubu Parlamentarnego PO. Reprezentujący wnioskodawców poseł Adam Szejnfeld przekazał nam, że nastąpi to zaraz po Nowym Roku.
Jak przewidują autorzy projektu, dalsze prace w parlamencie potrwają trzy, cztery miesiące. Chcą także dać samorządom i przedsiębiorstwom wodno-kanalizacyjnym czas na przygotowanie się do zmian. W praktyce nowelizacja może wejść w życie w połowie 2013 r., by gminy zdążyły opracować nowe uchwały dotyczące opłat na kolejny rok podatkowy, tj. na rok 2014.
Jak przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne rozliczają się z klientami / DGP

Jak nie można liczyć

Według ustawy z 7 czerwca 2001 r. o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków (Dz.U. z 2006 r. nr 123, poz. 858 z późn. zm.) gminy mogą pobierać opłaty wyłącznie od deszczówki, która trafia do kanalizacji z powierzchni zanieczyszczonych o trwałej nawierzchni, w szczególności z „miast, portów, lotnisk, terenów przemysłowych, handlowych, usługowych i składowych, baz transportowych oraz dróg i parkingów”.
Szczegóły miał uregulować minister transportu, budownictwa i gospodarki morskiej w rozporządzeniu z 28 czerwca 2006 r. w sprawie określania taryf, wzoru wniosku o zatwierdzanie taryf oraz warunków rozliczeń za zbiorowe zaopatrzenie w wodę i zbiorowe odprowadzanie ścieków (Dz.U. z 2006 r. nr 127, poz. 886). Jako podstawę obliczeń podatku wskazał zanieczyszczoną opadami powierzchnię, czyli metry kwadratowe. Tymczasem ustawa dopuszcza tylko możliwość nakładania podatku od konkretnej ilości spływającej wody (w metrach sześciennych).
Gminy, które m.in. dzięki tej opłacie ratują swoje budżety, na podstawie rozporządzenia obliczają daninę od metra kwadratowego powierzchni (z reguły w wysokości 6–8 gr miesięcznie). Robią tak m.in. Poznań, Koszalin, Bytom, Wrocław.



Przegrana w sądzie

Jako jedno z pierwszych miast opłaty za wodę spływającą do kanalizacji deszczowej zaczął pobierać właśnie Poznań. W 2009 r. ustalił miesięczne stawki w wysokości 13 gr za każdy metr kwadratowy m.in. dla zarządców parkingów i właścicieli domów jednorodzinnych (od powierzchni dachów). Opłata ponoszona przez spółdzielnie mieszkaniowe miała być niższa. Uchwałę zaskarżyła jednak SM Grunwald, a Wojewódzki Sąd Administracyjny w Poznaniu przyznał jej rację. Potwierdził to NSA w wyroku z 19 sierpnia 2010 r. (II OSK 893/10), oddalając skargę kasacyjną władz miasta. Sądy uznały, że minister transportu, budownictwa i gospodarki morskiej w rozporządzeniu przekroczył delegację ustawową, a zatem rozporządzenie w części, w której dopuszcza możliwość obliczania ceny za odprowadzone ścieki na podstawie powierzchni obiektu, jest niekonstytucyjne.
W efekcie mieszkańcy Poznania nie płacą już od powierzchni dachów. Miasto pobiera jednak nadal opłatę deszczową od utwardzonych powierzchni, które nie przepuszczają wody do gruntu. Podatek wylicza się, mnożąc stawki przez liczbę metrów kwadratowych zanieczyszczonej powierzchni. W zeszłym roku Poznań zyskał na opłacie od opadów 3 mln zł.
Dwa razy więcej – aż 6 mln zł – wpłynęło z tytułu podatku deszczowego do budżetu Koszalina. Tam również płaci się od 1 mkw. utwardzonych powierzchni (opłaty za wodę z dachów nie wprowadzono).
Kazimierz Okińczyc, prezes Koszalińskiej Spółdzielni Mieszkaniowej „Przylesie”, z niepokojem czeka na zmiany. Przewiduje, że przy 9 tys. mieszkań opłaty byłyby wysokie. Na razie spółdzielnia płaci kilka tysięcy złotych rocznie od wpustów do kanalizacji z parkingów i placów. Większość jednak tego typu powierzchni przekazała miastu. – Dlatego na 6 mln zł uzyskanych w ubiegłym roku przez Koszalin z opłaty od opadów ok. 4,5 mln zł miasto zapłaciło samo sobie – zauważa prezes.

Aby uniknąć sporów

Jak uzasadniają autorzy projektu zmian w ustawie, naliczanie opłaty od metra kwadratowego to jednak najlepszy sposób, bo nie da się zainstalować na każdym dachu urządzenia pomiarowego, a wadliwe są obliczenia oparte na pomiarach średnich opadów atmosferycznych (jak np. w Bielsku-Białej – red.). Nowelizacja ma wprowadzić możliwość ustalania opłaty na podstawie powierzchni, na którą pada deszcz. Umożliwi więc ona ministrowi transportu, budownictwa i gospodarki morskiej wydanie właściwego, zgodnego już z prawem, rozporządzenia. „Uchroni to samorządy przed ryzykiem wdania się w spór z podmiotami wnoszącymi opłaty za odprowadzanie ścieków z dachów z powodu nieważności taryfy opracowanej w oparciu o rozporządzenie wydane z przekroczeniem delegacji ustawowej” – uzasadniają wnioskodawcy.
Wiele gmin czeka tylko na uregulowania prawne, by poddać konsultacjom i wprowadzić opłatę od opadów liczoną od powierzchni dachów. – Wszelkie decyzje podejmiemy po wejściu w życie nowej ustawy. Na razie przyglądamy się, jak podobny podatek działa w miastach, które już go wprowadziły – mówi Jan Machowski z biura prasowego Urzędu Miasta w Krakowie.
Ostatnio Rada Miasta Elbląga przegłosowała podwyżkę od stycznia 2013 r. opłaty za odprowadzanie ścieków – w postaci wód opadowych i roztopowych – z powierzchni zanieczyszczonych o trwałej nawierzchni, np. parkingów. Stawka wzrośnie z 1,08 zł brutto za 1 mkw. do 1,19 zł brutto. W nowych taryfach nie znalazła się opłata za wodę opadową z dachów, ale – jak usłyszeliśmy w elbląskim magistracie – po zmianach ustawowych w kolejnych latach nie można jej wykluczyć.
Opady to po prostu ścieki, gorsze od komunalnych
Adam Gołębiewski, główny specjalista ds. technicznych Izby Gospodarczej „Wodociągi Polskie”
Projekt jest próbą szybkiego usunięcia przeszkód dla zastosowania „taryf deszczowych”. Przeszkody te wynikają z niedoskonałości naszego prawa i wyroków sądowych. Wbrew obiegowej opinii deszczówka nie jest wodą czystą! Już jej przemieszczenie przez warstwy atmosfery powoduje absorpcję gazów i pyłów. Dodatkowo zetknięcie się z powierzchnią, szczególnie terenów zurbanizowanych, sprawia, że deszczówka staje się ściekiem! Pierwszy deszcz (pierwsze kilka minut opadu) niesie ze sobą zanieczyszczenia kilkukrotnie wyższe niż w przypadku ścieków komunalnych i nie powinien być odprowadzany do odbiornika bez oczyszczenia. A oczyszczanie oznacza koszty. Ponadto konserwacja kanalizacji deszczowej ze względu na osadzający się piasek i części stałe (np. liście, papiery, folie) jest zazwyczaj bardziej kosztowna niż kanalizacji sanitarnej. Pamiętajmy wreszcie, że w przypadku ustanowienia „taryf deszczowych” ich głównymi płatnikami są samorządy i zarządcy dróg. Na mieszkańców przypada zazwyczaj ok. 30 proc. opłat.