Minister Jacek Rostowski chce definitywnie uniemożliwić przerabianie aut osobowych na bankowozy. Resort finansów wspólnie z MSW przygotował rozporządzenie zmieniające wymagania dla tego typu pojazdów. Jego wejście w życie planowane na początek przyszłego roku oznaczałoby jedno – koniec osobowych bankowozów.
Ale tylko w opinii MF. Zupełnie innego zdania jest MSZ, które opiniowało projekt i stwierdziło, że jest on niezgodny z przepisami europejskimi. Chodzi o unijną klauzulę stałości, zgodnie z którą państwa członkowskie nie mogą już po wstąpieniu do Unii zaostrzać przepisów podatkowych dotyczących przedsiębiorców. Ale minister Rostowski trwa przy swoim stanowisku i odpowiada: to tylko kwestie techniczne. Zapomina jednak, że już raz te „kwestie techniczne” zaprowadziły polski rząd przed Trybunał Sprawiedliwości UE. Kilka lat temu przedsiębiorcy zaskarżyli przepisy, które zniosły prawo do odliczania VAT od aut z kratką. Decyzja trybunału była krótka – przywrócić w Polsce kratkę.
To ciąg dalszy wojny o bankowozy. Zaczęła się ona, gdy Ministerstwo Finansów zawiesiło kratkę pozwalającą odliczyć VAT od aut kupowanych na firmy i paliwa do nich. Biznes znalazł wtedy nowy sposób na ucieczkę z podatkiem – bankowozy. Wystarczy zamontować w bagażniku sejf, uzbroić go w alarm, przejść badanie techniczne i można oszczędzić 23 proc. VAT. Takie auta pojawiły się już nawet w ofercie niektórych dilerów, m.in. Volvo i Infiniti. Jak się sprzedają? Rynek, razem z autami przerabianymi indywidualnie, szacowany jest na 300 sztuk miesięcznie – co oznacza, że od początku roku na naszych drogach pojawiło się ponad tysiąc takich aut. Niewiele, ale fiskusowi to wystarczy.
Urzędy skarbowe w całym kraju zaczęły masowo kontrolować przedsiębiorców jeżdżących bankowozami – żądają od nich zwrotu odpisanego VAT, i to zarówno tego od auta, jak i paliwa.
Ale przedsiębiorcy nie zamierzają poddać się bez walki – odwołują się od decyzji kontrolerów skarbowych. Powołują się przy tym na pojedyncze interpretacje izb skarbowych z przeszłości, przepisy unijne i wspierają się prawnikami.
– Problem przybiera na sile. Reprezentujemy coraz więcej przedsiębiorców, od których fiskus żąda zwrotu podatku – przyznaje prof. Witold Modzelewski, szef Instytutu Studiów Podatkowych. Tłumaczy, że wszystkie sprawy są na etapie pierwszej instancji. Ale jeżeli izby skarbowe podtrzymają decyzje UKS, to przedsiębiorców czeka finał przed WSA. A gra toczy się o duże pieniądze, bo na bankowozy najczęściej przerabiane są drogie, luksusowe samochody.
– Rok temu kupiłem lexusa. Udokumentowałem, że przewożę nim gotówkę, przedstawiając m.in. dowody wypłaty wysokich kwot w kasie w banku. Tymczasem dziś fiskus żąda ode mnie zwrotu ponad 260 tys. zł VAT – opowiada właściciel firmy z Warszawy.
Dilerzy przerabiający auta osobowe na bankowozy także zdają sobie sprawę z ryzyka.
– Każdy klient, który przerabia u nas auto, w cenie usługi otrzymuje ochronę prawnopodatkową pod postacią polisy firmy Allianz. W jej ramach może liczyć na pomoc w sytuacji, gdyby fiskus zażądał od niego zwrotu VAT, aż do etapu postępowania przed WSA – deklaruje Norbert Banaszek, prezes DBV Optima, która miesięcznie zamienia w bankowozy od 20 do 40 samochodów. Kilku klientów firmy już uruchomiło polisę.
Przedsiębiorcy zapowiadają, że ministrowi Rostowskiemu nie odpuszczą. – Jeżeli rozporządzenie wejdzie w życie, sprawa trafi na wokandę europejską – zapowiada Norbert Banaszek.

Zakaz produkcji aut z sejfem jest niezgodny z prawem UE