W przyszłym roku może zabraknąć nawet 5 mld zł. To efekt przeszacowania wpływów z PIT i VAT. Szczególnie optymistyczne są założenia dotyczące podatków dochodowych. Dlaczego? Bo jest mała szansa, że pensje wzrosną w przyszłym roku o 1,9 proc. ponad inflację, jak zapisał rząd w budżecie.
Rząd postawił przed fiskusem ambitne zadanie. Ma zwiększyć wpływy podatkowe mimo słabnącej koniunktury. Z PIT ma pozyskać w przyszłym roku aż 42,9 mld zł, o 6 proc. więcej niż w br. Wpływy z CIT mają sięgnąć 29,6 mld zł (11 proc. więcej). Z VAT budżet ma dostać 126,4 mld zł (wzrost o 4 proc.).
Piotr Bujak, ekonomista Banku Nordea, uważa, że szczególnie optymistyczne są założenia dotyczące podatków dochodowych. Dlaczego? Bo jest mała szansa, że pensje wzrosną w przyszłym roku o 1,9 proc. ponad inflację, jak zapisał rząd w budżecie. Poza tym problem może być w ogóle z poziomem zatrudnienia: 13-proc. stopa bezrobocia też może okazać się zbyt optymistyczną prognozą, jeśli gospodarka zwolni poniżej 2 proc. PKB. – Z danych za poprzednie lata wynika, że wielkość wpływów z podatków dochodowych mocno zależy od głębokości spowolnienia. A mamy z nim do czynienia już w tym roku – mówi Piotr Bujak.
Uzyskanie 29,6 mld zł od firm też może być trudne, bo nie wiadomo, jak pogorszenie koniunktury wpłynie na ich wyniki. Już po danych za drugi kwartał widać, że firmy łapią zadyszkę. Łączne zyski wyniosły 27,7 mld zł – przed rokiem było to 35,8 mld zł.
Problemy na rynku pracy mogą mieć jeszcze jedno przełożenie na budżet: to przychody Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Ze składek FUS ma pozyskać 127,5 mld zł, o 5,6 mld zł więcej niż w tym roku. Jeśli wynik będzie gorszy, to większy deficyt funduszu trzeba będzie sfinansować. Gdyby nawet rząd nie zdecydował się na wyższą dotację do FUS, tylko udzielił mu pożyczki – to choć nie powiększy to dziury budżetowej, będzie miało wpływ na wielkość potrzeb pożyczkowych. W projekcie zwiększono zresztą limit wielkości pożyczek, jakie FUS będzie mógł dostać z budżetu. W 2013 r. ma to być maksymalnie 6 mld zł wobec 3 mld zł w tym roku.
Ekonomiści wytykają rządowi, że dość optymistycznie wyliczył przyszłoroczne dochody z VAT. Grzegorz Maliszewski, ekonomista Banku Millennium, mówi, że to napięty plan w obliczu wyhamowania dynamiki konsumpcji i spadku inflacji. A już w tym roku jest gorzej. Po siedmiu miesiącach budżet uzyskał z VAT o 1,5 proc. mniej niż przed rokiem. – Założenie, że VAT da w przyszłym roku o 5 mld zł więcej niż w tym, jest ryzykowne – mówi Grzegorz Maliszewski.
Kolejnym słabym punktem budżetu w 2013 r. mogą być wpływy z grzywien, mandatów i innych opłat. Mają wynieść aż 20,1 mld zł, czyli wzrosnąć o prawie 4 mld zł wobec tego roku. Grzegorz Maliszewski zwraca uwagę, że nie sposób zweryfikować planu tego typu dochodów. Jego składową są m.in. wpływy z opłat za emisję CO2 i dochody ze sprzedaży częstotliwości telekomunikacyjnych. Budżet już raz przeliczył się na zakładanych wysokich opłatach za koncesje UMTS.
Dlatego zdaniem specjalistów przyszłoroczny deficyt powinien być oszacowany na poziomie zbliżonym do 40 mld zł, a nie 35,6 mld zł. Ekonomiści nie mają jednak wątpliwości, że rządowi uda się zniwelować ewentualny ubytek – np. przez blokady niektórych wydatków. Jednak nie spadnie deficyt całego sektora finansów publicznych, który utrzyma się na tegorocznym poziomie 3,5 proc. PKB.