Na kontenery, które przypływają statkami do polskich portów, załadowca lub eksporter w porcie załadunku nakłada specjalne zabezpieczenia, zwane plombami spedytorskimi lub armatorskimi.
Celnicy, dokonując odpraw celnych w portach, np. w Trójmieście, otwierając procedurę tranzytu standardowo uznają takie plomby i nie nakładają dodatkowych własnych zabezpieczeń. Jednak importerzy, którzy korzystają z tranzytu w ramach procedury uproszczonej na podstawie uzyskanego pozwolenia, muszą zakładać dodatkowe zabezpieczenia.
W praktyce zamiast ułatwiać, procedura uproszczona utrudnia import towarów. Osoba, która uzyskała pozwolenie na stosowanie procedury uproszczonej, staje się upoważnionym nadawcą i korzysta z ułatwień, wynikających z pozwolenia.

Po kontroli w przypadku zdjęcia plomb informacja o nowych plombach zostanie zawarta w komunikacie z kontroli przesłanym do systemu przez naczelnika urzędu celnego

– Niestety, upoważniony nadawca ma obowiązek każdorazowo zakładać plombę celną, zgodnie ze wskazaniami w pozwoleniu. Nie ma prawa, tak jak celnicy, odstąpić od tej czynności i uznać plombę armatora, spedytora lub załadowcy – tłumaczy Piotr Ossowski, pełnomocnik z firmy C. Hartwig Gdynia.
Taki stan rzeczy komplikuje i ogranicza korzystanie z procedury uproszczonej. Obecnie zgłoszenia celne wysyłane są w sposób elektroniczny z siedziby przedsiębiorstwa, które niejednokrotnie oddalone jest od urzędu celnego czy miejsca załadunku.
– Konieczność założenia plomby celnej powoduje, że importer jest obowiązany do przemieszczania się tylko w tym celu – podkreśla Piotr Ossowski.
Trudno jest zrozumieć utrzymywanie zasadności takiego postępowania, zwłaszcza gdy pozwolenia na stosowanie procedury uproszczonej udzielane są podmiotom spełniającym kryteria jak dla upoważnionego przedsiębiorcy (AEO) lub podmiotom posiadającym taki status.