Jeszcze kilka lat temu sposób "na prostytutkę" wydawał się prostym rozwiązaniem kłopotów z fiskusem, gdy ten zarzucił podatnikowi, że wydaje więcej, niż oficjalnie zarabia - informuje "Rzeczpospolita".

W świetle polskich przepisów prostytuowanie się nie jest nielegalne, a karalne są tylko stręczycielstwo czy sutenerstwo. Poza tym państwo brzydzi się wyciągać rękę po pieniądze z nierządu. Zyski z prostytucji są więc nieopodatkowane.

Dziś można o tym zapomnieć. Z analizy orzecznictwa sądów administracyjnych wynika, że większość składów orzekających nie daje się na to nabrać i żąda twardych dowodów.

Gazeta podaje przykłady spraw sądowych, w których podatniczki swoje nieudokumentowane przychody tłumaczyły osiąganiem dochodów z prostytucji. Na ogół fiskus czy sąd administracyjny żąda twardych dowodów, które - jak wykazano na licznych przykładach - trudno jest przedstawić.

Kara za ukrywanie źródła dochodów to 75 proc. opodatkowanie.