Tylko w 2011 r. podatki na niezdrową żywność, np. chipsy, wprowadziły Węgry i Dania. Rola prewencyjna tej daniny jest niewielka, podobnie jak wpływy budżetowe.
W czasie kryzysu rządzący, próbując uciekać z pułapki zadłużenia, chwytają się różnych pomysłów. Czasem jest to tylko kwestia uszczelniania systemu podatkowego czy eliminacja przepisów, które są wykorzystywane do unikania opodatkowania.
– Jednak w wielu sytuacjach rządy sięgają po broń ostateczną, jaką jest podnoszenie lub wprowadzanie nowych podatków – zauważa Mikołaj Woźniak, menedżer w PwC.
Tak też było w mijającym roku. Wiele państw zdecydowało się na wprowadzenie dodatkowego podatku na... niezdrową żywność, np. chipsy lub colę.

Korzyści dla obywateli

Nowe konstrukcje podatkowe – jak np. opodatkowanie niezdrowej żywności – znajdują szczególnie podatny grunt w krajach, w których służba zdrowia jest częściowo lub w całości finansowana przez państwo.
– Obowiązuje wtedy teza, że skoro niezdrowo się odżywiamy, to pewnie jesteśmy bardziej chorowici, a – co za tym idzie – narażamy państwo na większe wydatki – tłumaczy Mikołaj Woźniak.
Ekspert dodaje, że za to państwo nas karze opodatkowując naszą niezdrową konsumpcję. Z drugiej strony słychać argumenty, że w ten sposób popierany jest zdrowy styl życia.
Nie bez znaczenia jest zapewne fakt, że wielu niezdrowych produktów ciężko sobie odmówić. Popyt na nie jest więc stosunkowo sztywny, co gwarantuje dochody budżetowe.
– Tego typu podatki nie budzą też takich kontrowersji, jak na przykład podniesienie stawki VAT na wszystkie, także zdrowe czy też niezbędne, produkty – ocenia Mikołaj Woźniak.
W połowie grudnia tego roku francuski parlament przegłosował wprowadzenie podatku od cukru i słodzików w napojach bezalkoholowych



Światowe dylematy

W niektórych krajach dyskusja na temat opodatkowania niezdrowej żywności toczy się od lat i widoczne są jej efekty.
Monika Kurlit, starszy konsultant w PwC, zauważa, że przykładem kraju, w którym stosunkowo wcześnie rozpoczęto debatę na temat wprowadzenia podatku od niezdrowej żywności, są Stany Zjednoczone.
Obecnie w kilkunastu stanach USA (np. w Kalifornii, Illinois, Florydzie, Nowym Jorku, Minnesocie czy Nebrasce) obowiązuje tzw. soda tax, czyli kilkuprocentowy podatek od napojów. W większości tych stanów opodatkowaniem objęto też chipsy.
Europa również nie pozostaje w tyle. Monika Kurlit dodaje, że na naszym kontynencie liderem w zakresie podatku od pustych kalorii może być Dania, która 1 października 2011 r. wprowadziła tzw. podatek od tłuszczu. Generalnie opodatkowaniu podlegają wszystkie produkty zawierające więcej niż 2,3 proc. tłuszczów nasyconych.
– Tym samym wzrosły ceny nie tylko pizzy, hamburgerów czy ciastek, ale także mleka, masła czy mięsa. Obecnie w Danii za kilogram niezdrowego tłuszczu płaci się dodatkowo równowartość ok. 10 zł – wylicza Monika Kurlit.
Warto też wspomnieć o Węgrach, którzy od września 2011 r. zwiększyli ceny żywności i napojów zawierających duże ilości węglowodanów, soli lub tłuszczy o tzw. podatek chipsowy. Podatkiem objęto m.in. chipsy, słone przekąski, lody, ciasta i ciastka oraz napoje gazowane i energetyzujące. Główny cel, jaki przyświecał węgierskiemu rządowi, to walka z otyłością, choć trudno zapomnieć o deficycie budżetowym tego kraju.
– W kontekście podatku od pustych kalorii często wymienia się również Norwegię, która już w 1922 r. wprowadziła daninę od słodkości. Podatek ten dotyczył głównie czekolady i miał charakter podatku od luksusu. Obecnie w Norwegii coraz częściej pojawiają się głosy, aby rozszerzyć zakres tego podatku – ostrzega Monika Kurlit.
Ponadto istnieje coraz większy krąg państw, które rozważają wprowadzenie podatku od niezdrowej żywności, np. Rumunia, Finlandia, Portugalia czy Australia. Wśród krajów zainteresowanych wdrożeniem nowego podatku jest również Wielka Brytania, gdzie odsetek ludzi otyłych (ok. 25 proc.) jest najwyższy w Europie, zaraz po Węgrzech.

Polska poza zagrożeniem

Podatek od niezdrowej żywności ma niwelować negatywny efekt spożywania śmieciowego jedzenia przez podniesienie cen wybranych produktów. Jak na razie w Polsce brak postulatów tego typu.
– Jednak biorąc pod uwagę groźbę kolejnej fali kryzysu, istnieje ryzyko, że w końcu i polski rząd pokusi się o taką próbę ratowania budżetu – uważa Katarzyna Lewandowska, starszy konsultant w PwC.
Otwarte pozostaje jednak pytanie, w jaki sposób np. krajowy ustawodawca wprowadziłby nowe obciążenie. Czy podlegałyby mu tylko hamburgery i cola, czy np. produkty o konkretnej zawartości cukru lub tłuszczu.
– Taka dodatkowa opłata mogłaby pełnić swoją rolę jedynie pod warunkiem, że uderzałaby w faktycznych konsumentów niezdrowego jedzenia, tak jak np. akcyza na papierosy uderza w palaczy – podpowiada Katarzyna Lewandowska.
Uregulowania podnoszące cenę większości produktów, pod przykrywką walki z niezdrową żywnością, byłyby natomiast formą kolejnego dodatkowego obciążenia fiskalnego.