Posłowie, zarówno PO jak i PSL, złożyli w środę wnioski o odrzucenie w pierwszym czytaniu przygotowanego przez PiS projektu ustawy, który ma zablokować ewentualne podwyżki VAT. Nastąpiłyby one, gdyby dług publiczny przekroczył 55 proc. PKB.

Henryk Kowalczyk z PiS, przedstawiając projekt w Sejmie, przypomniał, że rząd PO-PSL podniósł od stycznia 2011 r. podstawową stawkę VAT z 22 proc. do 23 proc., a obniżoną z 7 proc. do 8 proc. (wprowadzono też stawkę 5 proc. na nisko przetworzoną żywność). Jako motyw Kowalczyk wskazał "zapaść finansów publicznych i ogromne zadłużenie".

Poseł zwrócił uwagę, że zgodnie z ustawą o VAT, jeżeli dług publiczny przekroczy 55 proc., nastąpią stopniowo kolejne podwyżki VAT, do poziomu 25 proc. w przypadku stawki docelowej. Stawki obniżone wzrosłyby do 10 proc. i 7 proc. Projekt PiS ma wykreślić przepis umożliwiający podwyżki.

"Naszym zdaniem przepisy dotyczące możliwych dalszych podwyżek VAT nie mają żadnego uzasadnienia nie tylko z powodu społecznego, ale i ekonomicznego. Wieloletni Plan Finansowy Państwa na lata 2011-2014 nie przewiduje przekroczenia przez dług publiczny poziomu 55 proc. PKB" - powiedział poseł. Podkreślił, że jeżeli Plan jest wiarygodny, to rząd powinien poprzeć projekt PiS.

"Zawracanie głowy i strata czasu" - powiedział o projekcie Andrzej Orzechowski z PO i złożył wniosek odrzucenie go w pierwszym czytaniu. Według niego, co prawda obecnie nie ma zagrożenia przekroczenia przez dług publiczny 55 proc. PKB, mimo to, pozostawienie tzw. automatycznego stabilizatora wydaje się zasadne.

"Wbudowanie w system finansów publicznych takiego mechanizmu (...) daje większą wiarygodność na rynkach finansowych, a co za tym idzie obniża koszty obsługi długu publicznego" - mówił Orzechowski. Jego zdaniem propozycja PiS ma charakter wyłącznie propagandowy, gdyż ewentualna podwyżka byłaby warunkowa.

Orzechowski zwrócił uwagę, że jeżeli stan finansów publicznych nie pogorszy się do końca 2013 r., to "automatyczny stabilizator" wygaśnie.

SLD był przeciwny podwyżce VAT do 23 proc.

Stanisław Stec z SLD przypomniał, że jego klub był przeciwny podwyżce VAT do 23 proc., bo ucierpiały na tym rodziny najbiedniejsze. "One nie przekazują środków na rachunek bankowy, bo nie mają z czego oszczędzać, a VAT był czynnikiem cenotwórczym i inflacyjnym" - mówił Stec.

Jego zdaniem jeżeli dług w latach 2013-2014 r. nie przekroczy 55 proc., to projektu ustawy przygotowanego przez PiS nie trzeba się bać. Według posła SLD rząd przekazuje odpowiedzialność za wzrost długu na konsumenta i społeczeństwo, które za wyższy dług nie ponosi odpowiedzialności.

Natomiast Andrzej Pałys z PSL zarzucił PiS, że jest "mistrzem grania na ludzkich emocjach", a projekt nazwał "typowo populistycznym". Zgodził się, że wzrost obciążeń podatkowych nie jest dobry, dlatego - mówił - "PSL zadbało, aby stawki VAT na żywność nie podnosić, a w stosunku do niektórych produktów obniżyć". Pałys, podobnie jak Orzechowski, złożył wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu.

Wiceminister finansów Maciej Grabowski powiedział, że kwestią zasadniczą jest sprawa wiarygodności Polski, szczególnie w czasie, gdy rynki finansowe w sposób bardzo drastyczny obnażają słabości niektórych państw z zakresie finansów publicznych.

"Wiarygodność leży u podstaw tego, że zdecydowaliśmy się na podniesie stawki VAT i wprowadzenie kilku automatycznych stabilizatorów do ustawy o finansach publicznych, (...) w tym tego, który podniósłby stawki VAT w przypadku przekroczenia przez dług publiczny 55 proc. PKB" - zaznaczył Grabowski.

Zgodnie z ustawą o VAT w przypadku, gdy w 2011 r. relacja państwowego długu publicznego do PKB przekroczyłaby 55 proc., to 1 lipca 2012 r. podstawowa stawka VAT wzrosłaby do 24 proc., a 1 lipca 2013 r. nastąpiłaby kolejna podwyżka do 25 proc., która obowiązywałaby do końca 2014 r. (analogicznie o jeden punkt procentowy wzrastałby stawki obniżone). Potem nastąpiłaby stopniowa obniżka stawek.