Firmy za trzy lata zapłacą o 70 proc. więcej podatku CIT niż w tym roku – planuje resort finansów. Zapewnia, że nie będzie to efektem wzrostu stawek podatkowych.
Rząd planuje gwałtowny wzrost wpływów z CIT do 2014 roku. Taką prognozę, która została wpisana do Wieloletniego Planu Finansów Państwa (WPFW), część analityków uważa za nierealną. Opozycja podejrzewa nawet, że rząd myśli o podwyżce stawek podatku. Stąd zakłada tak duży wzrost.
Nad rządowymi zapowiedziami dużego wzrostu dochodów z CIT znak zapytania stawia m.in. główny ekonomista BCC prof. Stanisław Gomułka. – Nie wiem, skąd rząd bierze tak duży wzrost dochodów z CIT. Gdybyśmy mieli wzrost rzędu 6 proc. PKB, to mogę sobie wyobrazić taką dynamikę. Tak było w latach 1995 – 1997. Ale prognozy rządu dotyczące wzrostu są niższe – mówi nam ekonomista.
Dochody z podatku od osób prawnych mają wzrosnąć z obecnego poziomu 24,8 mld zł o 18 mld zł – do 42 mld zł w 2014 roku. Podobny skokowy wzrost wpływów z tego podatku nastąpił w latach 2004 – 2007. Jednak obecnie rząd zakłada, że w ciągu czterech lat nasza gospodarka będzie się rozwijać w tempie około 4 proc. Wtedy tempo było szybsze i dochodziło do 6 proc.
Wzrost dochodów z CIT niepokoi też opozycję. Obawia się, że ten podatek będzie wyższy. – Nie ma żadnego uzasadnienia, aby dochody z CIT były tak wysokie, jak prognozuje rząd. Chyba że założymy, iż w grę wchodzi podwyżka stawki podatku – mówi posłanka Anita Błochowiak z SLD.
Poprosiliśmy resort finansów o stanowisko w tej sprawie. Odpowiedział nam, że zakładany wzrost wpływów z CIT nie jest absolutnie związany z planami podwyżki tego podatku.
MF uważa też, że nie ma podstaw do kwestionowania jego prognoz wpływów z CIT. Wymienia dwa powody. Po pierwsze dochody z tego podatku są niższe niż przed kryzysem, a firmy cały czas odliczają straty, jakie poniosły w trakcie spowolnienia gospodarczego. Resort argumentuje, że w 2009 r. firmy wykazały przyrost strat w stosunku do 2008 r. w wysokości ok. 29 mld zł i teraz mają możliwość ich odliczania od bieżących dochodów.
Drugi argument to tzw. procykliczność dochodów podatkowych. W okresie spowolnienia gospodarczego spadają one znacznie szybciej niż PKB, za to gdy wzrost odbija, dochody wzrastają szybciej niż gospodarka.
Analityk Invest Banku dr Jakub Borowski uważa jednak, że wzrost gospodarczy będzie niższy, niż prognozuje resort finansów, a wtedy niższe mogą być wpływy z CIT. Jego zdaniem nie oznacza to jednak, że resort ukrywa podwyżkę.
Jest jeszcze jeden argument: polityczny. Zbliżają się wybory i decyzja o podnoszeniu podatków na pewno nie przysporzyłaby rządowi zwolenników.