Producenci energii elektrycznej domagają się od państwa zwrotu 6,5 mld zł akcyzy - poinformowało PAP biuro prasowego Ministerstwa Finansów. Do końca ubiegłego roku elektrownie złożyły 733 wnioski o zwrot tego podatku.

Ministerstwo Finansów poinformowało PAP, że wstrzymane zostały prace nad projektem ustawy o zwrocie nadpłaty w podatku akcyzowym zapłaconym od strat przesyłowych energii elektrycznej w okresie od 1 stycznia 2008 r. do 28 lutego 2009 r. (regulacja ta mogłaby częściowo rozwiązać problem zwrotów akcyzy - według MF zwrot podatku na podstawie ustawy kosztowałby budżet ok. 903 mln zł wraz z odsetkami - PAP).

MF wyjaśniło, że kwestia stwierdzenia nadpłaty podatku akcyzowego w sytuacji, gdy ciężar podatku poniósł nabywca końcowy opodatkowanego towaru, była przedmiotem rozstrzygania przez Trybunał Konstytucyjny. Jednak TK umorzył postępowanie ze względu na niedopuszczalność wydania orzeczenia.

Resort wskazał, że obecnie kwestia zwrotu akcyzy jest przedmiotem rozstrzygania przez Naczelny Sąd Administracyjny. W sprawie tej ma się wypowiedzieć cała Izba Gospodarcza NSA. "W związku z powyższym sądy w podobnych sprawach czekają na rozstrzygnięcie w ww. sprawie" - wyjaśnia MF.

Konieczność zwrotu podatku wynika z wyroku ETS, który w lutym 2009 r. orzekł, że polskie przepisy dotyczące akcyzy od energii elektrycznej były niezgodne z unijnymi. Dyrektywa wspólnotowa wskazuje, że podatnikiem akcyzy powinien być dystrybutor energii, a nie producent, jak przewidywała polska ustawa.

Polska miała czas do 1 stycznia 2006 roku na dostosowanie się do wymogów UE. Sprzeczne z unijnymi przepisy zostały zmienione 1 marca 2009 r., gdy weszła w życie nowelizacja ustawy o akcyzie, dostosowująca sposób naliczania podatku do wymogów UE.

Niektóre zakłady energetyczne wystąpiły o zwrot podatku, nie czekając na orzeczenie ETS, inne po nim. Ponieważ urzędy celne konsekwentnie nie chcą oddawać nadpłaty, sprawy trafiają do sądów administracyjnych. Fiskus uważa (powołując się na orzecznictwo ETS), że nie może oddać pieniędzy, ponieważ oznaczałoby to dla elektrowni bezpodstawne wzbogacenie. Akcyzę, którą chcą odzyskać, wliczyły bowiem w cenę energii - w efekcie rzeczywisty koszt podatku ponieśli konsumenci.