Od 2007 roku liczba podatników zarabiających ponad 85 tys. zł rocznie wzrosła o ponad 185 tys. Osoby te wpłacają dziś do budżetu blisko czwartą część należnego PIT.

Kryzys spowodował, że Polacy lepiej zarabiają. Tak przynajmniej zdaje się wynikać z analizy danych dotyczących rozliczenia podatku dochodowego od osób fizycznych za 2009 rok. Liczba osób zarabiających powyżej 85 tys. zł wzrosła w ciągu roku (licząc rok 2008 do roku 2009) o nieco ponad 45 tys. osób. Ale to i tak nic w porównaniu z danymi za rok poprzedni. W 2008 roku było takich osób blisko 140 tys. więcej niż w roku 2007.
Wcześniej trend był zupełnie inny. Podatników opłacających podatek według najwyższej stawki stale ubywało. Tylko między rokiem 2006 a 2007 ubyło ich ponad 50 tys. Zdaniem ekspertów przyczyna była prosta: utrzymujące się od dłuższego czasu wysokie opodatkowanie dochodów zachęcało podatników do ucieczki w szarą strefę, a w przypadku osób najlepiej zarabiających – do ucieczki z pieniędzmi przed polskim fiskusem za granicę. W tym do rajów podatkowych. Ostatnie trzy lata odwróciły ten trend.

Niższe podatki

Ten nagły zwrot tendencji ma proste uzasadnienie. Od 2007 roku Polska konsekwentnie obniża poziom opodatkowania osób fizycznych. W pierwszym roku uzyskano to, wprowadzając ulgę na dzieci, która tylko w pierwszym roku jej obowiązywania pozostawiła w kieszeniach podatników ponad 5,4 mld zł. Podniesiono też próg dochodów, powyżej których płaci się najwyższą stawkę podatku: z 74 do 85 tys. zł. Rok później było to już 6 mld zł, a w 2009 roku – 5,6 mld zł. W 2009 roku obniżono stawki PIT z 19, 30 i 40 proc. do dwóch: 18 i 32 proc. Wcześniej obniżono także obciążenia z tytułu ZUS. Niższe obciążenia sprzyjają uczciwości. Im mniej musimy oddać państwu, tym niższa jest nasza skłonność związana z ryzykiem ucieczki od podatku. To reguła potwierdzana wielokrotnie na całym świecie.
Teoretycznie powinna zadziałać także inna zasada. Im niższe podatki, tym wyższe wpływy podatkowe. Taki skutek odniosły początkowo te kraje, które wprowadziły u siebie podatek liniowy, takie jak Słowacja czy Estonia. W Polsce efekt ten uzyskaliśmy tylko w latach 2007 – 2008.

Stawki w dół, wpływy w dół

Obniżenie stawek PIT do 18 i 32 proc. zakończyło się spadkiem dochodów z tytułu tego podatku o niemal 3,6 mld zł. Z tego osoby o zarobkach powyżej 85 tys. zł rocznie, czyli płacące podatek według najwyższej stawki, zapłaciły mniej o niemal 1,5 mld zł. Mimo że było ich o 45 tys. więcej. Wcześniej, mimo że takich radykalnych zmian w podatkach nie było, liczba podatników płacących podatek według najwyższej stawki (40-proc.) wzrosła rok do roku o więcej niż połowę. Należny zaś od nich podatek o niemal 5 mld zł, podczas gdy całkowity wzrost, licząc rok 2007 do 2008, wyniósł prawie 10 mld zł. Ta grupa podatników wygenerowała zatem niemal połowę dodatkowych wpływów.
Spadek wpływów w 2009 roku wynika bezpośrednio z obniżenia stawek PIT. Był zresztą planowy. Taki założyło Ministerstwo Finansów. Kłopot w tym, że teoretycznie powinno być inaczej. Im niższy podatek, tym więcej osób skłonnych do ujawniania ukrywanych dotychczas dochodów, a zatem i wyższe wpływy podatkowe.
Dlaczego jednak w 2009 roku dobrze zarabiających podatników przybyło mniej niż rok wcześniej? Jest bardzo prawdopodobne, że zadziałała psychologia. Wcześniej, po zmianach w 2007 roku, sytuacja była ustabilizowana. Podatek płacony od dochodów poniżej 85 tys. zł był w miarę stały i wynosił około 20 tys. zł. W 2009 roku to się zmieniło. Podatek dla tej kwoty zmalał do niecałych 15 tys. zł. Co prawda spadł też podatek płacony od nadwyżki. Ale tego nie widać w skali. Podatek płacony do momentu przekroczenia progu dochodowego jest zaś wpisany w mechanizm skali. I bardzo dobrze go widać. Dla części osób mógł to być znakomity powód do tego, by ograniczyć swoje dochody, uciekając tym samym od przekroczenia progu kwalifikującego ich do wyższej stawki.
To zjawisko można już było w Polsce obserwować wcześniej. Świetnie ilustruje to przykład taksówkarzy, którzy potrafili rezygnować z części dochodów tylko po to, by nie zacząć płacić VAT. Dlatego w momencie zbliżania się do limitu zwolnienia z tego podatku zawieszali swoją działalność przed końcem roku, tak by limitu tego nie przekroczyć.
Podobnie robiło wiele małych firm. Strach przed zapłatą większego podatku był na tyle duży, że skądinąd przedsiębiorczy przecież ludzie rezygnowali świadomie z zarabiania większych pieniędzy tylko po to, by uciec przed podatkiem. Rezygnowali lub uciekali z częścią dochodów do szarej strefy. Część firm, które działalność formalnie zawieszały, nadal funkcjonowała bowiem w najlepsze. Proceder ten skończył się wraz z radykalnym podniesieniem limitu zwolnienia z VAT. Dalej nie było już potrzeby kombinować.
Podobny efekt, w zakresie podatku dochodowego, można byłoby uzyskać, wprowadzając jedną stawkę PIT. Podatnicy nie musieliby wówczas zaprzątać sobie głowy tym, co zrobić, by część dochodów przenieść na rok następny lub ukryć w sposób umożliwiający im pozostanie w pierwszym przedziale skali podatkowej.

Kryzys niektórym pomaga

Z drugiej jednak strony nie sposób nie zauważyć, że podatników, których dochody roczne przekraczają 85 tys. zł, jednak przybyło, i to mimo kryzysu. Zdaniem ekspertów przyczyna może być jednak inna. Wyczerpywanie się rezerw wysoko wykwalifikowanych kadr. Im mniej dostępnych na rynku specjalistów, a większe na nich zapotrzebowanie, tym łatwiej im uzyskać podwyżki. Gdyby miało się to jednak potwierdzić, byłby to wyjątkowo zły prognostyk dla gospodarki.



Zysk na obniżeniu stawek PIT / DGP