Aktualizacja ewidencji gruntów i budynków może powodować znaczny wzrost obciążeń podatników. Nawet o kilkaset procent. Winni są starostowie i przepisy.
Czytelnicy „DGP” skarżą się na znaczny wzrost obciążeń podatkowych w podatkach lokalnych. Przykładowo, jeden z nich płacił w ubiegłych latach podatek od gruntów rolnych w wysokości ok. 50 zł za rok. W tym roku wójt gminy naliczył mu również podatek od zabudowy mieszkalnej oraz wewnętrznej drogi dojazdowej. W rezultacie musi zapłacić dodatkowo prawie 400 zł za rok (wzrost o 800 proc.), mimo że są to grunty klasy V i VI. Jego zdaniem podatek został wymierzony niezgodnie z przepisami.
Jak tłumaczy dr Mariusz Popławski z Katedry Prawa Podatkowego Uniwersytetu w Białymstoku, już od 2003 roku w podatku rolnym nie ma znaczenia, jaka jest powierzchnia gruntu. Jeśli grunt jest sklasyfikowany w ewidencji gruntów i budynków jako użytek rolny, to podlega on opodatkowaniu podatkiem rolnym, chyba że jest zajęty na prowadzenie działalności gospodarczej.
– Jeśli na gruncie rolnym słabszej klasy znajduje się budynek mieszkalny oraz nie jest prowadzona na nim działalność gospodarcza, to w konsekwencji właściwy jest podatek rolny. Zgodnie jednak z art. 12 ust. 1 pkt 1 ustawy o podatku rolnym (t.j. Dz.U. z 2006 r. nr 136, poz. 969 z późn. zm.) grunty klasy V, VI i VI są zwolnione z podatku rolnego – wyjaśnia Mariusz Popławski.
Zwolnienie jednak nie będzie przysługiwało, jeśli doszło do aktualizacji ewidencji gruntów i grunt należący do podatnika nie jest już rolny. Jeśli tak się stało, to wójt prawidłowo ustalił podatek.