Celnicy spierają się ze skarbówką, czy od przerobionych jednorękich bandytów można pobierać podatek.
Ci pierwsi uważają, że państwo nie może czerpać zysków z przestępstwa. Drudzy, że nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Spór musi rozstrzygnąć teraz przełożony obu departamentów, czyli minister finansów.
Podstawą sporu są wyniki śledztwa Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku i Centralnego Biura Śledczego. – Każdy z przebadanych ponad 2000 jednorękich bandytów był przerobiony i zezwalał na grę o wysokie stawki – mówi jeden z naszych rozmówców. Zgodnie z prawem właściciele automatów pozwalających na taką grę powinni płacić nie zryczałtowany podatek jak od jednorękich bandytów, tylko w wysokości 45 proc. od wygranej.
Ustalenia śledztwa zachęciły skarbówkę, by domagać się od właścicieli automatów dużych pieniędzy. Przeciwko temu zaprotestowali celnicy. Uważają oni, że państwo nie może czerpać zysków z przestępczej działalności, jak z prostytucji czy handlu bronią, bo jest to niemoralne.
Według inspektorów urzędów kontroli skarbowej, którzy w całym kraju badają rozliczenia firm hazardowych, ich sytuacji nie da się porównać z prostytucją. – Nagminnie ściągamy akcyzę lub zaległe podatki od osób i firm, które np. handlują przemycanym alkoholem czy papierosami – wyjaśnia jeden z naszych rozmówców.
Według takiej interpretacji można by firmom hazardowym naliczyć potężne podatki. Ale ponieważ jest spór między dwoma departamentami Ministerstwa Finansów, trzeba go rozstrzygnąć.
Dziś nie jest jeszcze jasne, którą z interpretacji przyjmie ostatecznie Ministerstwo Finansów. – Opinie nie są wiążące dla organów kontroli skarbowej. Nie ma jeszcze w tej sprawie interpretacji ogólnej wydanej przez ministra finansów, a dopiero taka byłaby wiążąca – tłumaczy nam rzecznik prasowy resortu Magdalena Kobos.
Przyjęcie interpretacji celników jako wiążącej zmusi śledczych do stawiania właścicielom firm zarzutów o pranie brudnych pieniędzy. Jak opowiadał nam jednak doświadczony oskarżyciel z Prokuratury Generalnej, dotąd niemal wszystkie procesy, w których były takie zarzuty, kończyły się przegraną prokuratur. Wszystko dlatego, że to niezwykle trudne do udowodnienia w polskim systemie prawnym.
W ubiegłym tygodniu ujawniliśmy, że wśród zakwestionowanych automatów znalazły się także te należące do firmy GoldenPlay – spółki kontrolowanej przez Ryszarda Sobiesiaka, jednego z bohaterów afery hazardowej.
Wykrycie przez Centralne Biuro Antykorupcyjne jego bliskich związków z posłami PO Mirosławem Drzewieckim i Zbigniewem Chlebowskim złamało ich polityczne kariery.