Większość unijnych rządów wypowiedziała wojnę oszustom podatkowym. Niemcy płacą informatorom w szwajcarskich bankach, Francuzi będą karać za interesy w rajach podatkowych, a Grecy każą dokumentować nawet najdrobniejsze wydatki
Kryzys gospodarczy zmusił rządy europejskie do poszukiwania nowych metod pozwalających ścigać oszustów podatkowych. Tylko w ciągu kilku ostatnich miesięcy wiele europejskich stolic sięgnęło po bezprecedensowo szeroki wachlarz środków. DGP analizuje, za pomocą jakich metod władze ściągają podatki od tych, którzy nie zamierzają ich płacić.

NIEMCY

Berlin jest autorem najbardziej opłacalnej transakcji ostatnich miesięcy. Pod koniec stycznia rząd Angeli Merkel zdecydował się wydać 2,5 mln euro na opłacenie anonimowego informatora wewnątrz jednego z największych szwajcarskich banków. W zamian niemieckie służby podatkowe otrzymały na tacy dane ok. 1,5 tys. nieuczciwych obywateli RFN, którzy unikali płacenia podatków, wyprowadzając swoje pieniądze do alpejskiej republiki. Niemcy nie przystąpili jednak natychmiast do demaskowania winnych. – Kto ma coś na sumieniu, nie powinien już spać spokojnie. Radzimy jak najszybciej zgłosić się do urzędów podatkowych i opłacić zaległości– ogłosił minister finansów Wolfgang Schaueble, wywołując popłoch wśród posiadaczy kont w Szwajcarii. Opłaciło się. Jak dotąd zaległy podatek opłaciło ponad 2 tys. osób, a fiskus zarobił na tym już 300 mln euro. – To znacznie więcej niż podejmowane we wcześniejszych latach amnestie podatkowe – mówi nam berliński komentator Hans Peter Schuetz.
Metoda przyjęta przez Niemców ma jednak także swoje minusy. Szwajcarzy nie mają bowiem zamiaru bez walki rezygnować z tajemnicy bankowej, która przez lata stanowiła o atrakcyjności ich sektora finansowego. „Niemcy chcą zniszczyć tajemnicę bankową. Chyba już zapomnieli, że powstała w 1934 r., by chronić żydowskie majątki przed nazistami” – piszą od kilku tygodni szwajcarskie gazety. A na ulicach Berna i Zurychu już pojawiły się wzorowane na westernach listy gończe za kanclerz Merkel.



FRANCJA

Zupełnie inną drogę walki z oszustwami podatkowymi wybrał Nicolas Sarkozy. Francuski prezydent postanowił uderzyć po kieszeni przede wszystkim tych, którzy ukrywają swoje pieniądze przed fiskusem w egzotycznych pozaeuropejskich krajach. Równo za tydzień Paryż podnosi na przykład (z 15 do 50 proc.) opodatkowanie zysków kapitałowych przekazywanych przez francuskich obywateli czy firmy na konta w krajach znajdujących się na przygotowanej przez rząd tzw. czarnej liście. Opublikowany tydzień temu wykaz najbardziej irytujących Paryż rajów podatkowych składa się z 18 krajów, m.in. Kostaryki, Panamy, Granady, Wyspy Cooka czy Filipin. W ostatniej chwili – jak pisze dziennik gospodarczy Les Echo – zniknęły z niej np. Chile, Singapur, Barbados czy Vanuatu, których władze obiecały współpracę z poborcami podatkowymi z Paryża. Rząd złagodził też pierwotną propozycję francuskiego senatu, który chciał na liście umieścić również Szwajcarię. Nie będzie się też już opłacało rejestrować w krajach z czarnej listy żadnych spółek córek. Takie firmy będą musiały liczyć się z likwidacją wielu przywilejów podatkowych.

WIELKA BRYTANIA, HOLANDIA, WŁOCHY

Laburzystowski rząd Gordona Browna liczy z kolei, że najskuteczniejsze będzie wzięcie pod lupę najlepiej zarabiających przedstawicieli wolnych zawodów. Do końca marca z szansy dobrowolnego zadeklarowania swoich ukrytych dochodów mogą skorzystać lekarze. Według tzw. Tax Health Plan mogą przy użyciu mało uciążliwej drogi elektronicznej opłacić 15 proc. nadzwyczajny podatek i spać spokojnie. Jeśli tego nie zrobią, zostaną wzięci pod lupę przez urząd podatkowy i grozi im stuprocentowy zwrot pieniędzy. Ministerstwo skarbu już zapowiada, że następni w kolejce będą adwokaci, księgowi i drobni przedsiębiorcy. Nawet zakrojone na mniejszą skalę oferty przyniosły w ubiegłym roku fiskusowi 500 mln funtów. W tym roku rząd liczy na jeszcze więcej. Podobne wzorce wprowadzają u siebie także Holendrzy. Haga chce być jednak jeszcze surowsza. Jeśli ktoś z objętej amnestią grupy nie skorzysta z szansy i zostanie przyłapany, grozi mu zwrot trzykrotności sumy, na którą próbował oszukać państwo. A rząd Silvia Berlusconiego, prowadzący od września akcję zwaną „podatkowa tarcza”, sprawdza finanse osób, których numery tablic rejestracyjnych włoska policja spisała przy przekraczaniu granicy ze Szwajcarią.

GRECJA

Zdecydowanie najdalej idą pomysły walczącego z widmem bankructwa greckiego rządu. Od stycznia 2011 r. wszelkie transakcje powyżej 1500 euro mają się odbywać tylko drogą elektroniczną. Greccy obywatele muszą też poinformować władze o wszystkich swoich zagranicznych kontach. Jeżeli tego nie zrobią, ich majątek może zostać skonfiskowany. Grecy powinni też umieć udokumentować wszystkie swoje wydatki, bo fiskus straszy, że będzie drobiazgowo sprawdzał, czy ktoś nie konsumuje więcej, niż oficjalnie zarabia. – Rząd w desperacji próbuje uderzyć w specyficzny grecki problem, którym jest daleko przekraczająca europejskie normy szara strefa – mówi nam Tanos Veremis, ekonomista z uniwersytetu w Atenach.