Ze względu na trudną sytuację gospodarczą wszystkie reformy zostały wstrzymane. Na reformy podatkowe podatnicy będą musieli poczekać do 2011 roku. Zdaniem ekspertów rząd zmarnował najlepszy czas na reformę systemu podatkowego.
ANALIZA
To już pewne, że podatku liniowego szybko się nie doczekamy. Nie ma też co liczyć w najbliższym czasie na dalsze obniżanie podatków i obciążeń fiskalnych. Premier Donald Tusk zapowiedział, że wszystkie większe reformy - w tym również, a może przede wszystkim, podatkowe - zostają wstrzymane. To skutek trudnej sytuacji gospodarczej i ekonomicznej. Co jednak ciekawe, odkładanie reform fiskalnych na później zdaje się nie dotyczyć tych przypadków, w których obciążenia te mają wzrosnąć. Rząd nadal podtrzymuje plan podniesienia składki na ubezpieczenie zdrowotne z obecnych 9 do 10 proc.

Pożegnanie z liniowym

Plan wprowadzenia podatku liniowego w zakresie PIT deklarowany był tak naprawdę tylko na etapie prezentacji programu PO w czasie kampanii wyborczej. Później plan ten odsuwany był coraz dalej w przyszłość. Pytany przez GP o podatek liniowy wiceminister finansów Maciej Grabowski mówił, że na razie duże zmiany w podatkach - a taką jest niewątpliwie podatek liniowy - trzeba na chwilę odłożyć.
- Po pierwsze, mamy spowolnienie gospodarcze. Po drugie, duże zmiany w systemie podatkowym zawsze oznaczają większą niepewność, jeśli chodzi o przychody budżetowe. W takiej sytuacji duże zmiany nie są wskazane ze względu na ryzyko dla finansów publicznych. Poza tym zbliżyliśmy się już mocno do podatku liniowego - tłumaczył wiceminister.
W tym ostatnim przypadku wiceminister Maciej Grabowski odniósł się do tego, że z chwilą wprowadzenia nowej skali podatkowej z dwoma stawkami (18 i 32 proc.) oraz wysokim progiem między nimi ponad 99 proc. podatników znalazło się w pierwszym przedziale skali podatkowej. Można zatem w pewnym uproszczeniu mówić o tym, że już dziś płacą oni podatek liniowy.
I to właśnie dlatego do koncepcji upraszczania podatków, np. poprzez wprowadzenie podatku liniowego, rząd wróci najwcześniej w 2010 roku. Jeśli w ogóle wróci.
Zdaniem ekspertów to nie powinno jednak dziwić. Zmieniają się bowiem pryncypia rządu w zakresie polityki fiskalnej.

Stabilna progresja

Według Pawła Tomczykowskiego, doradcy podatkowego, partnera Spółki Doradztwa Podatkowego Ożóg i Wspólnicy, obserwując działania rządu, trudno mówić o typowych narzędziach ekspansywnej polityki fiskalnej, stosowanych zwykle, by pobudzić gospodarkę, jak np. obniżanie podatków czy wzrost wydatków budżetowych.
- Wydaje się, że mówiąc o przesunięciu reform na 2010 r. premier Tusk miał na myśli m.in. konieczność dostosowania narzędzi makroekonomicznych do utrzymania stabilności gospodarki, a nie, jak do tej pory - stymulowania jej tendencji, wzrostowej - ocenia ekspert.
Tym, co potrzebne jest dziś gospodarce, jest stabilizacja.
- Teoretycznie każde zmniejszenie obciążeń podatkowych powinno stymulować rozwój gospodarki, ale postępując w ten sposób, szybko doszlibyśmy do absurdu - przekonuje dalej ekspert.
Przyznaje też, że niezależnie od ogólnoświatowego kryzysu polski system podatkowy może i powinien być upraszczany. Podejmowane działania muszą być jednak dopasowane do sytuacji makroekonomicznej. Dlatego lepiej dziś myśleć o takich zmianach, jak wprowadzenie jednej ustawy o podatkach dochodowych od przedsiębiorców czy upraszczanie procedur. Natomiast liniowy PIT i niższy VAT muszą poczekać.



Uzasadnione obawy

Agnieszka Tałasiewicz, partner w Ernst & Young, podkreśla, że wprowadzenie podatku liniowego byłoby decyzją, której następstwa można by zaobserwować dopiero w dłuższej perspektywie. Stąd trudno się dziwić, że wola do przeprowadzenia takich zmian jest obecnie znacznie mniejsza.
- U podstaw planowanej reformy systemu podatkowego leży chęć optymalizacji wpływów podatkowych. Cel to większe wpływy przy mniejszym obciążeniu administracyjnym i uciążliwości dla podatnika - tłumaczy Agnieszka Tałasiewicz. Od razu też ostrzega, że z tego punktu widzenia odroczenie decyzji o reformie może oznaczać brak konsekwencji w działaniach w tym zakresie i niższe wpływy w przyszości.
- A w trudnych czasach klarowna wizja i jej konsekwentna realizacja są szczególnie ważne - podsumowuje ekspert.

Trudne czasy

Czy taka wizja istnieje, trudno dziś ocenić. Z naszej analizy harmonogramu prac Ministerstwa Finansów wynika, że tej konsekwencji brakuje. Jedyne związane z kryzysem zmiany dotyczą podniesienia limitów amortyzacji jednorazowej dla niektórych firm oraz zmiany zasad zaliczania w koszty zaniechanych inwestycji. To zbyt mało, by można było mówić o klarownej polityce podatkowej.
Eksperci są jednak ostrożni w ocenie działań resortu finansów. Katarzyna Bieńkowska, doradca podatkowy, zwraca uwagę, że obecna sytuacja gospodarcza wskazuje na to, że konieczne jest raczej szukanie oszczędności i uzupełnianie wpływów tak, by możliwie ograniczyć deficyt budżetowy, a nie planować gruntowne zmiany podatkowe.
- Należy mieć nadzieję, że nie będzie konieczne sięganie po podwyżki podatków pośrednich czy likwidowanie istniejących ulg podatkowych - stwierdza Katarzyna Bieńkowska

Spóźniony ustawodawca

Eksperci, którzy z nami rozmawiali, byli zgodni: najlepsza pora na reformy podatkowe, w tym wprowadzenie podatku liniowego, została przegapiona.
Katarzyna Bieńkowska stwierdza, że wszelkie radykalne decyzje, np. o obniżce VAT czy wprowadzeniu podatku liniowego, należało podejmować przy dobrej koniunkturze. W tej chwili - mimo że przeciętny podatnik może się poczuć zawiedzony tym, że obietnice wyborcze zostaną odłożone na przysłowiową półkę - decyzja o odroczeniu reform ma swoje konkretne uzasadnienie.
- W sytuacji dramatycznego spadku wpływów budżetowych i spowolnieniu gospodarki dalsza redukcja wpływów do budżetu byłaby niebezpieczna z punktu widzenia stabilności finansowej państwa - wyjaśnia Katarzyna Bieńkowska.

Informacyjny chaos

Eksperci zwracają uwagę także na informacyjny chaos. Arkadiusz Michaliszyn, prawnik, partner w CMS Cameron McKenna, zwraca uwagę, że z jednej strony mówi się, że przyczyną światowej zapaści była zbyt nonszalancka polityka kredytowa, ale z drugiej strony, gdy banki zaostrzyły wymogi stawiane kredytobiorcom, wskazuje się potrzebę wzmożenia akcji kredytowej. Z jednej strony, twierdzono, że konsumenci kupowali zbyt dużo, z drugiej, rząd zachęca obywateli do kupowania samochodów na kredyt. Przykładów takich sprzeczności można mnożyć.
- W tym kontekście nie wiem, czy pomysłem rządu na złe czasy jest obniżenie podatków (aby zwiększyć popyt), czy też ich podniesienie (aby zmniejszyć deficyt). Jedno wiem na pewno - obie polityki się wzajemnie wykluczają - podsumowuje Arkadiusz Michaliszyn.
530 mln zł
planowane oszczędności w resorcie finansów w 2009 roku
Ze względu na trudną sytuację gospodarczą wszystkie reformy zostały wstrzymane. Na reformy podatkowe podatnicy będą musieli poczekać do 2011 roku. / DGP